Witam
Dzisiejszy dzień postanowiłem popołudniu wybrać się żoną na rower. Pojechaliśmy do lasu przy okazji, żeby zobaczyć czy są grzybki.
A że ze sobą miałem plecak z którym jeżdżę na ryby, znalazłem w nim podajnik związany na letkorze z przyponem sztywnym łamanym na de ring. Przez przypadek go wziąłem do lasu, zapomniałem go wyjąć z kieszonki. No cóż. Zrobimy jakieś fajne zdjęcie, coś do konkursu trzeba wstawić
Zrobiłem fotkę, mówię może być.
Zbliżenie. Fajnie wyszło. W razie czego mówię do żony "w razie czego jak znajdziemy grzybka, postawimy obok podajnik, nie będzie wątpliwości, że to zeszłoroczny grzybek". Pochodziliśmy po brzóskach, nic. Zero kozaczka. Mówię do żony "jedziemy dalej, tam gdzie w zeszłym roku zbieraliśmy kurki". Pojechaliśmy rowerami przez las. Zeszliśmy z rowerów, zaczeliśmy szukać w naszej miejscówce, taki kwadrat 50x50. Mówię, że jak tu nic nie będzie, to grzybów już nie znajdziemy.
Nagle jest. Pierwsze kurki. Zaczęliśmy szukać niedaleko w obrębie.
Natłukliśmy tego trochę, kilka garści. Na zupę akurat będzie. Świeżutkie grzyby, własnoręcznie zbierane. Nawet żona trafiła kilka maślaczków. Mnie się jednak nie udało maślaka znaleźć...
Teraz pajączek, który długo tam wisiał. Pokazałem żonie i jak tylko się kręciła wokół niego, to go po prostu omijała by w niego nie wejść.
Żona uważała a ja się zapomniałem i... w niego wlazłem. Rozwaliłęm pajęczynkę centralnie twarzą i w niego wszedłem
Żona zaczęła się śmiać, że się drę na cały las, a dobrze wiecie, że to nie miłe uczucie z tą pajęczyną...
Wyzbieraliśmy grzybki, trzeba wracać do domu, bo już się szybko ściemnia. Przejeżdżając przez las, przejeżdżaliśmy koło dzikiej rzeczki. Zobaczcie jakie ryby tam "chodzą". Woda płytka bo nie było deszczów - gdzieś po kostki. A pełno tam kleni albo jazi, tak myślę. Niektóre miały z 40 cm. Ale trzeba było cichutko podejść do rzeczki. Dawniej za dziecka uwielbiałem takie wędkowanie, długi kij, cichutko podejść i stanąć za drzewkiem. Zestaw bez spławika, z konikiem polnym lub muszką. Tak dawniej takie sztuki łowiłem. Dziwne, że tyle ryb tu pływa. Mówię do żony, że tutaj byłby raj dla muszkarzy oraz spinningistów. Kto by pomyślał, że w takiej rzece takie ryby. Zaczęło się ściemniać, wróciliśmy do domu. Zrobiliśmy nie całe 20 km. Wypoczęliśmy, pojeździliśmy na rowerach, pozbieraliśmy grzybki, powdychaliśmy świeżego leśnego powietrza
całą drogę w lesie, byliśmy sami. Uwielbiamy z żoną taki klimat. My i dzika natura
Pozdrawiam, spokojnej nocy