Pomimo trudności
A więc dziś, 12 kwietnia i mnie udało się zadebiutować w nowym roku nad wodą. Dzień z kilku powodów nie należał do prostych.
W weekend będąc nad wodą widziałem sporą presję sięgającą około 30 wędkarzy, dziś jest ostatni dzień "dobrej pogody", ponadto presja w dniu dzisiejszym o dziwo była zbliżona do tej z weekendu. No ale cóż, walczyć trzeba.
Wybrałem sobie miejsce płytkie, mając w głowie plan by na zestaw helikopterowy z podajnikiem do białych, nastawić się na piękne płocie. Taka taktyka dawała mi piękne ryby w przeszłości na tym zbiorniku, więc i dziś powtórzyłem manewr z nadziejami na sukces.
Niestety, płoci w ogóle nie było, zestaw leżał kompletnie martwy na dnie wody. Na domiar złego co wymieniłem wcześniej, doszła kolejna kłoda pod nogi, mianowicie byłem na nawietrznej, najpłytszej stronie zbiornika, a wiatr mimo że z zachodu, to jednak bardzo mocny (w porywach przeszło 30 km/h) oraz zimny.
Moja sytuacja stawała się mało ciekawa, sąsiedzi co prawda blankowali, mimo lepszych miejsc, ale nie dawało mi to wcale otuchy.
Dziś mogłem łowić tylko na metodę, bo wiatr wykluczył jakiekolwiek łowienie z koszyczkiem i długim przyponem. W locie dochodziłoby już do splątań. Wczoraj przygotowałem sobie własną zanęte z dodatkiem mielonych surowych konopii.
Standardowe podejście z najlepszymi na rynku przynętami typu maros skisłe masło, ringers, sonubaits, nie dawały ryb, albo pojedyncze sztuki. Przełomem okazał się stary myk, gdy na gumkę z przyponu założyłem 3 martwe mady czerwonego koloru, dodatkowo w podajniku wysłałem około 6 sztuk innych mad, luzem leżących w środku.
Ten myk zaowocował braniami. Lin 46 cm, dwa jazie podobnych rozmiarów jak lin, i około 8 leszczy między 45 a 50 cm. Brania wyczekane, zestawy musiały leżeć w wodzie dobrze ponad 10 minut. Dwie spinki czegoś większego podyktowane małym haczykiem (Nr 14) który jednak był wymuszony z powodu małej przynęty oraz braku zainteresowania ze strony ryb. By przerzucić płytkie miejsce rzucałem ponad 30 metrów, bliżej na płytkiej nie było sensu trącić czasu. Dopiero głębokość ok 2 metry była właściwą.
Ogółem na ok 20 wędkarzy, poza mna tylko 3 osoby złowiły po jednej rybie, reszta blank.
Bardzo miłym akcentem była pewna Pani która podeszła do mnie i powiedziała, że dziś tylko ja tutaj przyjechałem łowić ryby.
Ciężki dzień, kilka godzin w ciągłym, silnym wietrze w twarz, ludzie w kurtkach zimowych i czapkach. Sam wsadziłem sobie watę w uszy by ochronić je przez zawianiem. Mimo tych trudnych okoliczności przeszło 10 ryb udało się złowić, wygrać sektor, a nawet cały zbiornik. Polecam wszystkim w takie dni taktykę z martwymi na przyponie i kilkoma luzem w podajniku. To już któryś raz z kolei gdy jedynie w ten sposób udaje mi się zachęcić negatywne ryby.