Dzisiaj wstałem dosyć wcześnie, bo około 1 żeby z Niemca dojechać do bazy i dzięki temu pojawiła się szansa żeby dziś połowić
Na bazę dotarłem przed 10 i szybciutko za telefon obdzwonić okoliczne komercje - niestety ze względu na dzisiejsze święto wszystko było zabite że kija nie wtyknie
No cóż, nie poddajemy się i jedziemy na rzadko odwiedzaną komercje Potok Rak z nadzieją że coś się uwiesi - zawsze to lepiej nad wodą niż w budzie siedzieć
Ogarnąłem się i około południa byłem nad wodą. Woda głęboka, więc w ruch poszedł PW a feederek z metodą co jakieś 15 - 20 min przerzucałem. Biczowałem wodę przez blisko 4h bez efektu (kilka skubnięć wzdręg), a na metodzie zmieniałem przynęty i też nic. Normalnie zero! MARTWICA! Po 4h poddałem się i odłożyłem PW, a na jego miejsce wyciągnąłem bata co by czasem nie zblankować
Odrobina zanęta z metody na 5m, pinka na hak i heja do wody. No... Tu już się chociaż coś działo i przez 2h trochę się pobawiłem z drobnicą. Co by feederek nie czuł się niepotrzebny, to też założyłem pinke i po dłuższym czasie wydłubałem krąpika. Z dna ciężko było o branie, bo rybki pobierały z około 10 cm nad dnem i na baciku sobie z tym poradziłem, czego końcowym efektem było 35 wzdręg, 21 płotek, 11 krąpi i 1 słonecznica.
Rybki może nie za duże i w sumie nie na takie się nastawiałem ale zawsze cieszą
Dobra, teraz do wyra bo padam z nóg
Wysłane z mojego SM-M515F przy użyciu Tapatalka