Gratulacje dla wszystkich łowców
Ja w sobotę wybrałem się nad wodę z myślą pozostania do niedzieli.
Tak jak ostatnio, tak i teraz, klapki na oczach i poza PW świata nie widać
No dobra, jeszcze po głowie chodził mi SB (Sinking bomb) i parę innych rzeczy o których lepiej tu nie pisać
Do rzeczy, nad wodą byłem około 7 i dołączylem do Czesia i Maćka. Co Wam powiem, to Wam powiem ale krótko mówiąc WESOŁO BYŁO
Zresztą, jak zawsze z chłopakami
Wracając, to intensywnie od rana biczowaliśmy wodę i ogólnie szału nie było, ale ciężką pracą coś się tam udało wyłuskać z wody. Rybka była niezbyt chętna do współpracy i na PW czy też SB brań dużo nie było, a jak się trafiały to niestety sporo spinek zaliczyliśmy. Chłopaki mieli też rzucone po feederze i Czesiowi z Maćkiem trafiły się pinokia, zaś Maciek (szczęściarz jak zawsze) trafił big fisha - karpia 14,5kg.
Mnie odwiedził znajomy karp (nazwałem go Maciuś ze względu na charakterystyczny tobołek) i kilka amurów.
Tak Nam minął czas do popołudnia i po 16 Maciek musiał jechać do domu, my z Czesiem walczyliśmy dalej i nawet coś tam lepiej skubały rybki, ale te większe z reguły się spinały.
Wieczorkiem wiadomo, grill i rozmowy, a potem lulu by nabrać sił na następny dzień.
Ja, jak to ja, na nogach byłem już po 3 i zacząłem biczować wodę, a Czesiu dołączył trochę później ale niestety pogoda Nas nie rozpieszczała i do 8 skitraliśmy się przed deszczem. Jak już w miarę przeszło to trochę połowiliśmy i każdy po pare ładnych rybek złowił (Czesiu miał ich więcej), a mnie odwiedził piękny pełnołuski wojownik.
W południe się poddaliśmy i już się zwijaliśmy jak odwiedził Nas Artur, który łowił kilkanaście stanowisk dalej, i chwilę jeszcze pogadaliśmy.
Połowione może nie najmocniej, ale za to rewelacyjnie towarzysko, a czas nad wodą minął niestety zbyt szybko. Człek się zresetował, to teraz może zapier....ć do następnego wypadu
Wysłane z mojego SM-M515F przy użyciu Tapatalka