Dzisiejszy wypad na ryby zaowocował dawno niewidzianym blankiem. Ryby generalnie nie były chętne do współpracy. Ale to raczej wskutek moich błędów, bo nastawiłem się na dwie linie. Pierwszą na 30-tym metrze obstawiłem klasykiem, drugą, na 26 metrze - metodą. Nie wiedzieć czemu (chyba efekt niedospania) nie przerzuciłem się w granice 50 metra, a z tej odległości koledzy z dwóch sąsiednich stanowisk odławiali ryby. Nie było to regularne, aczkolwiek raz na jakiś czas na haku coś mieli.
Z kolei z drugiej strony łowiska dobiegały głosy (wiadomo jak niesie po wodzie), że nic nie bierze nawet na czerwone robaki.
Generalnie nic nie poskutkowało. Ani białe, ani czerwone, "mieszanka" białych z czerwonymi. Na metodzie też praktycznie zerówka. Scopex, pikantna kiełbasa, morwa, kryl-kałamarnica, czekoladowa pomarańcza, truskawka-malina. Nawet te dumbellsy od Jaxona, na które wyjąłem w tym miejscu amura - nic.