Nóż jest bardziej przewagą psychologiczną, jednak nie wiesz kiedy może Ci się przydać. Łowienie w mieście ma ten minus, że oprócz turystów, Motława i Martwa Wisła biegnie przy dzielnicach, które niestety nie mają najlepszej opinii, a w tach 90' i 00' były tam totalne cyrki. Nad Motławą jestem często, bo mam blisko, więc niestety kilka sytuacji spornych zdarza się w ciągu roku. Jak wiadomo sandaczyki lubią ciemno, więc wtedy też trzeba za nimi chodzić, a to dodaje problemów natury zwierzęco-sebistycznej. Pochodzę z granicy Mazur i Podlasia, przeżyłem niejedną imprezę z cegłówkami i sztachetami, powiem Ci że posiadanie tego na wieczornych wypadach zwłaszcza jak chcesz się przejść sam to niestety mus. Może nóż bym zastąpił paralizatorem, ale nóż częściej się przydaje po prostu na rybach.
Co do wsadzenia pisoleta w dupe to chłopaki mogliby mieć rację
Kiedyś miałem taką sytuację, że brały mi dosyć dobrze sandacze i jakoś gość zaczął mi rzucać z mostu wzdłuż miejsca w którym stałem, jak zwróciłem mu uwagę i pysknąłem parę razy, to wpadł na mnie odpalony i powiedział, że utopi mnie zaraz razem z wędką, ale wpierw zrobię pałę jego koledze i faktycznie tych kolegów zaczął wołać z drugiej strony mostu, na szczęście odpuścił, ale nikomu nie życzę starcia z naćpanymi koksami