Matchless - ja nie neguję skuteczności odległościówki. Jest to jednak najtrudniejsza z metod spławikowych, wymaga nie tylko łowienia na dalekich dystansach, a co się z tym wiąże więcej się plącze, więcej trudności trzeba przezwyciężyć, należy być też dokładnym, nęcenie kulami na takich odległościach wymaga wielkiej wprawy. Nie łowisz raczej z opadu...
Przecież nie napisałem, że negujesz skuteczność odległościówki. W swoich zdaniach jesteśmy zbierzni, tam gdzie wymaga się łowienia daleko tam się łowi. Jeśli można bliżej to po co? Właśnie ze względu na te utrudnienia i mimo wszystko większe skomplikowanie metody odległościowej od innych. Moja wypowiedź nie miała na celu negowania Twojej opinii bo w większości ją podzieliłem. Mimo to, chciałem pewne kwestie opisać bo nie wszystko wydaje się czasem proste a też nie wszyscy zasłużyli na krytykę. Jeszcze wtrącę, często łowię odległościówką z opadu, jeśli (i tutaj znów zależność od sytuacji) jest taka konieczność.
W UK nie używa się prawie w ogóle odległościówek z racji na łowiska i brak dostępności jokersa. Sprawdza się zimą świetnie chleb tostowy, którego się nie poda na 40 metrach...
W porządku. Ale krytykujemy chłopa, który w dość niezręczny dla siebie sposób opisał swoje łowienie / wyśmiał innych wędkarzy, którzy łowią inaczej ale w warunkach Polskich. Masz dużo racji, ale jeśli chcemy merytorycznie komuś coś wyjaśnić trzeba mimo wszystko odnieśc się do warunków na jakich on łowi.
Jak dla mnie odległościówka ma wielki sens na zawodach. Jeżeli ryby się wycofują, to jeżeli łowisz dalej od swoich konkurentów, więcej ryb można zwabić w nęcone miejsce, jest to logiczne. Nie można łowić innymi technikami...
Dla mnie odległościówka ma wielki sens zawsze, niezależnie od tego czy są to zawody wędkarskie czy też nie. Warunek jest jeden - musi być skuteczniejsza (w danym dniu i na danym łowisku) od innych metod. Wyjątek może stanowić trening lub po prostu chęć łowienia tą metodą, dla podniesienia swoich wędkarskich umiejętności czy po prostu spróbowania swoich sił.
Dla mnie jednak takie łowienie w normalnych warunkach ma sens jak się lubi lub taka jest specyfika łowiska.
Znów jesteśmy zgodni.
Komentarz mój odnosił się do osoby która 'wyśmiała' tutaj użycie lekkich spławików. Niestety - polski wyczyn narzucił pewne ramy, i dla wielu waggler na 8-15 metrach jest czymś 'niegodnym'. Oglądałem wiele filmów o odległościówce, przeczytałem wiele artykułów, i naprawdę często odnosiłem wrażenie, że przedstawia się tę technikę jako tę jedyną słuszną.
Znów się zgadzam, ale z pierwszą częscią. Polski wyczyn narzucił pewne ramy ale też te ramy nie są powtarzane bez sensu i bez pokrycia. Taka jest specyfika polskich łowisk. Albo łowisz ulejówką/batem, albo łowisz tyczką na 13 metrach lub na skróta, albo łowisz odległościówką na 25-30 metrach lub nawet dalej. Ta odległość wynika z kilku rzeczy:
1. Z reguły tak jest, że 25-30 metrów to połowa szerokości kanału, rzeki. Łowi się nawet dalej, by sięgnąć odległości 10-15 metrów od przeciwległego brzegu, gdzie jest ciszej, gdzie może grupować się ryba. Tam też jej się szuka.
2. Jeśli ryb nie ma na 13 metrach (czyli na tyczce) to raczej wątpliwe, że będą kilka metrów dalej, jeśli znacząco nie różni się na tej odległości łowisko - opisałem to wyżej. Taka różnica to wyraźny spadek, brak kamieni (często jest tak na rzekach lub kanałach), twardsze dno, inne podobne. Siłą rzeczy trzeba szukać ich dalej.
3. Na prawdę na wielu łowiskach w Polsce, mówimy o łowiskach na których rozgrywane są zawody, jeśli już łowi się odległościówką to ryb trzeba szukać właśnie na dalekich dystansach.
4. Jest to dystans uśredniony. Logicznym jest, że by łowić więcej pod presją kilkusiecięciu innych zawodników, musimy się odsunąć. Tak, by ściągać ryby w swoje miejsce nęcenia. Stąd im dalej, tym lepiej jednak znów kosztem precyzji, czasu, szybkości. Stąd (to już jest moja subiektywna opinia), dystans tych 30 metrów to taki kompromis pomiędzy szukaniem ryby, odsunięciem się od innych (bo jednak wciąż wielu zawodników w Polsce nawet nie rozważa wariantu użycia odległościówki na zawodach) a wszystkimi negatywami takimi jak czas, precyzja, wygoda. Czy ktoś przedstawia tą technikę jako jedynie słuszną? Moim zdaniem nie. Ja uważam, że jest to technika, której polscy wędkarze i zawodnicy często wręcz się boją. Bo jest to wymagająca metoda i trudna. O skuteczności trudno dyskutować, bo jest to zmienna w zależności od warunków. Myślę, że nikt nie skazywał by się na łowienie na dalekim dystansie gdyby nie było to rzeczywiście uzasadnione lub nie wynikało z taktyki jaką przyjął. Chyba, jak sam stwierdziłeś, że lubi to lub po prostu chce poćwiczyć, ale to już inna para kaloszy.
Rozumiem, jeżeli chodziłoby o same zawody - ale to raczej było w kontekście całego spławika. Później ogląda się na filmie 'Z wędką nad wodę' - jak fachowiec łowi karasie na 30-40 metrach odległościówką.
Co do fachowości tych fachowców - mam swoje zdanie. Mimo to, może on nie pokazuje, że skuteczniej jest łowić na 40 metrach niż pod brzegiem a po prostu pokazuje jak łowić właśnie na tych 40 metrach. Bo - tu się chyba zgodzimy - prościej jest zarzucić wędkę pod krzaczek 10 metrów od nas niż łowić na dalekim dystansie wagglerem.
Kacper Górecki też tak łowi karpie na jakimś łowisku prywatnym. Absolutny przerost formy nad treścią. Bo karaś podchodzi blisko pod brzeg, i lepiej jest go łowić tam, nęcąc z rączki, karp zaś żerował w toni, i Kacper miał wyniki dopiero jak nastał wieczór i ryba zeszła do dna, a wcześniej wielką pałą (spławikiem) nie miał jak łowić z opadu...
Kacper to bardzo dobry wędkarz. Mimo to, jego filmy i publikacje bardzo duża rzesza oglądających odbiera dosłownie i później szablonowo powtarza dokładnie to, co robił Kacper na filmie. Był taki przypadek, kiedy ktoś pytał dlaczego zostawia się tyle cm przyponu na dnie bo Kacper zostawiał dużo więcej. Nikt nie zastanowi się jaki ma sens kładzenie przyponu na dnie i faktycznie co mu to daje, ale przyjmuje, że jak będzie tak robił to będzie ciągnął leszcze jak Kacper, na zupełnie innym łowisku, w zupełnie innych - bo czeskich - warunkach itd. Dlatego tutaj nie odniosę się jak łowił Kacper i dlaczego tak daleko. Może był to przerost formy nad treścią jak zauważyłeś a może po prostu tak sobie wygruntował i tam te ryby stały. U mnie na łowiskach komercyjnych też zdarzają się dni, kiedy ten karp odskoczy tak daleko, że jest poza moim zasięgiem i wtedy żałuję, że nie zabrałem odległościówki. A czy była by skuteczniejsza metoda od odległościówki? Tego nie wiem, Kacper łowił spławikiem bo tak chciał.
Dlatego odległościówka jest jedną z technik, skuteczną w pewnych warunkach. Jeżeli więc ktoś uważa, że tylko spłąwiki 8-14 gram są dobre, a reszta jest 'śmiechu warta' - to mam lekko mieszane uczucia. Bo wypowiada się osoba mająca doświadczenie zazwyczaj z bezrybnymi wodami PZW, łowiąca tylko spławikiem. Może i ten ktoś jest mistrzem okręgu lub Polski - ale wcale nie musi być dobry w inne klocki. W UK nie znajdziesz łowiących odległościówką, bo w 90% na tym dystansie wszelkie odmiany feedera będą skuteczniejsze, co jest bardzo logiczne.
Znów się zgadzam ale znów jestem trochę zawiedziony, że wypowiadasz krytykę i odnosisz się do łowisk w UK. Gdybym był na Marsie to pewnie szukał bym niecki z wodą i tam łowił. Ale na wodach pzw tak się łowi a nie inaczej. Jeziora pzw i stawy to nie są urozmaicone lake'i z UK. Co do szablonowego traktowania jestem również przeciwny. Łowi się takimi spławikami jakie są odpowiednie danego dnia na danym łowisku. Jeśli wystarczy 3 gr waggler to taki stosuję. Jeśli potrzebuję 20 gr to również taki zakładam. Na zalewie rybnickim całkiem niedawno, przy ogromnych prądach musiałem kłaść na dnie prawie półtorej metra żyłki i łowić wagglerami od 16 do 20 gram płotki wielkości dłoni. Taka była sytuacja.
I co się tyczy jeszcze samej metody odległościowej. Każdy łowiący dłużej wie co to znaczy przygotować zanęty do takiej metody, zmieszanej z dżokersem, w kilku wersjach. Sorry - ale dla mnie takie podejście to odbieranie przyjemności jaką jest wędkowanie. Bo koszt zanęt zawodniczych, ziem, glin, dżokersów, ilość wiader i mis jaką trzeba z sobą targać nad wodę plus sam czas spędzony na szykowaniu tego - jest dopuszczalny praktycznie tylko na zawodach
Ale można przecież łowić prywatnie odległościówką wydając 15 zł na zanętę. Płatki owsiane, zmielona i wyprażona byłka tarta, kasza kukurydziana, 2 kilogramy gliny lub ziemi a do tego garść pinek. Mamy prostą, tanią i myślę w miarę skuteczną zanętę. Wielokrotnie łowiłem tak. Moim zdaniem wiązanie odległościówki z niesamowitymi kosztami jest bezsasadne. Podobnie jak i tyczką można łowić sypiąc pod spławik same robaki za kilka złotych lub strzelać ziarnami kukurydzy.
Najlepiej zapytać tych speców od 14+ gramowych spławików, jak im idzie łowienie na komercjach. Zapewne usłyszymy, że nie łowią tam, że nie lubią, że to 'burdeliki', że nie są to łowiska dla prawdziwych mężczyzn. A czemu? Bo panowie Mietek i Zenon, co siedzą obok, łowią lepiej tam teleskopowymi feederami, i się śmieją w głos oglądając takiego wyczynowca
Ja łowię na komercjach i nie widzę obecnie konkurencji dla tych łowisk. A odległościówka to moja ulubiona metoda i stawiam ją na równi z tyczką. Wiesz, myślę, że trochę przesadnie oceniasz wyczynowców i chyba się na nich nieco uparłeś. Jaki jest problem w tym, by łowić płotki na 50 metrach odległościówką a na komercji zamiast takiego spławika zastosować pellet waggler i rzucać pod zwisające konary drzewek na przykład? Na prawdę uważasz, że ludzie, bądź co bądź doświadczeni wędkarze, są takimi betonami, że nie potrafią dostosować się do sytuacji? Czasem również mam wątpliwości, ale jednak nie oceniał bym ich aż tak źle. Tym bardziej, że spora rzesza polskich wyczynowców łowi obecnie na komercji, zarówno tyczką, odległościówką jak i feederem.
Zaznaczam, że nie jest to w żadnym razie atak na Ciebie Luk bo nie o to mi tutaj chodzi. Ty przedstawiasz coś ze swojej perspektywy, ja uważam podobnie ale przedstawiam to z nieco innej perspektywy.