Autor Wątek: Waggler na wietrze  (Przeczytany 28100 razy)

Offline cumbajszpil

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 050
  • Reputacja: 40
  • Volenti non fit iniuria...
Odp: Waggler na wietrze
« Odpowiedź #15 dnia: 13.11.2015, 15:22 »
Mnie ciekawi jaki zestaw polecilibyście na głębokie łowisko takie 5-12 metrów przy wietrze.
Może być tak że fala będzie za duża, co spotyka się na otwartej wodzie i zanim się ona wyciszy łowienie jest raczej kiepskie o ile niemożliwe (dlatego kopiłem feedera).
czytałem też artykuł B.Bartona o spławikach
http://www.wedkarz.pl/wp-webapp/article/534
Nie mniej  interesują mnie wasze doświadczenia z falą na głębokim łowisku.
Luk mnie ubiegł mnie z postem, dzięki za. Liczę na więcej.

Offline jakub_wr

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 500
  • Reputacja: 113
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Waggler na wietrze
« Odpowiedź #16 dnia: 13.11.2015, 16:08 »
Artykuł Bartona jest z lokowaniem produktu w tle.
Ja wolę spławiki z cienka węglowa wstawką i z dużym korpusem.  Podobnie jak Barton sam sobie robie a jeśli chcesz firmowy to jest do wyboru z Lorpio, Rive,  Dino...  Mówię o takich. 
http://m.wedkarski.com/splawiki-sygnalizatory/11157-splawik-slider-sensitive-lorpio.html

Offline cumbajszpil

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 050
  • Reputacja: 40
  • Volenti non fit iniuria...
Odp: Waggler na wietrze
« Odpowiedź #17 dnia: 13.11.2015, 16:25 »
Równie dobrze można to powiedzieć o twoim podpisie.  :P
Na stronie sklepu Bartona o spławikach jego roboty nie słychać.
Mi raczej chodzi o osobiste doświadczenia w użyciu wagglera i slidera przy dużej fali.
Łowiłem na Experta z różnokolorową antenką o wyporności 8 g, bardzo dobrze widoczne brania podnoszone okoni i leszczy. Niestety pewnego razu odpłynął w siną dal, zostało mi tylko oczko. 8)

Offline mjmaciek

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 15 049
  • Reputacja: 889
    • Galeria
  • Lokalizacja: Polska
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Waggler na wietrze
« Odpowiedź #18 dnia: 13.11.2015, 16:58 »
Fakt BB wykonuje spławiki korzystałem z wielu jego modeli nie maja sie nijak do produktów Jakuba
po prostu nie ma o czym dyskutować .
Jakuba produkty są z najwyższej półki -osobiście polecam ci wskazanie modelu wybranego przez ciebie a Jakub wykona go od podstaw dla mnie najlepsze jest to ze partycypujesz w, projekcie gdy jest tworzony i możesz go modyfikować pod ciebie a Jakub ci go, zrobi jak chcesz.
Co do łowienia na grubej wodzie często łowię na głębokościach 6 plus max do 10 to miejsca leszczowe łowie z lodzi. To trudne lowiska polecam splawiki 6 gr plus 3 gr, 8 gr plus 5, 10 gr plus 5 itp.
wszystko zalezy czy kolysa i jaki zestaw cie interesuje.
Jeżeli preferujesz połorzenie przyponu na dnie jak dymi to trzeba dac duzy ciezar przelotowyna dnie tak aby zakotwic zestaw .
Jeżeli dajesz przynete nad dnem lub na styku to polecam zestawy bez dociazenia.
Wszystko tez zalezy od uciagow panujacych na danym lowisku potrafi zatopic splawik jak jest silny prad a nie ma fali czesto tak bywa gdy duzy akwen rozbuja dzien w czesniej a na drugi dzien rano jest tafla a splawik topi.
Takie zjawisko jest czeste i w tedy polecam lowienie namstyku lub w toni.
Dociążone spławiki np. 6plus 3 super sprawdzaja sie na wietrze mozna nimi daleko śmignąć.
Maciek

Offline jakub_wr

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 500
  • Reputacja: 113
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Waggler na wietrze
« Odpowiedź #19 dnia: 13.11.2015, 17:03 »
Pokazałem Ci spławiki które są ok (i to nie moje) na głębokie łowisko.  Dobrze się zachowują na fali a jednocześnie dobrze pokażą branie wystawiane. Wystarczy ze ryba podniesie małą srucinke a z daleka zobaczysz wyjazd spod tafli długiej anteny. Na antenach u Bartona nie ma szans.  Tylko brania zatapialne możesz wypatrywać.  Te Lorpio dociążone wstępnie 3gr dobrze się ustawiają a reszta obciążenia ( i to sporego) idzie szybko na dno co przy głębokim łowisku jest istotne. 

Offline mjmaciek

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 15 049
  • Reputacja: 889
    • Galeria
  • Lokalizacja: Polska
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Waggler na wietrze
« Odpowiedź #20 dnia: 13.11.2015, 17:10 »
Pokazałem Ci spławiki które są ok (i to nie moje) na głębokie łowisko.  Dobrze się zachowują na fali a jednocześnie dobrze pokażą branie wystawiane. Wystarczy ze ryba podniesie małą srucinke a z daleka zobaczysz wyjazd spod tafli długiej anteny. Na antenach u Bartona nie ma szans.  Tylko brania zatapialne możesz wypatrywać.  Te Lorpio dociążone wstępnie 3gr dobrze się ustawiają a reszta obciążenia ( i to sporego) idzie szybko na dno co przy głębokim łowisku jest istotne.

Jakub nie przesadzaj na, splawikach BB klasycznych długich piekne lufy lechy wala w górę.
Każdy spławik łamiacy sie na sucho na palcu na 3/4 dlugosci do korpusa zaznaczam długie egzeplaze powyżej 30 cm jest dobry do wystawki.
Z mojego doświadczenia a były sezony kiedy tylko lechy z łodzi łowiłem wystawki sa zalezne od zestawu oraz od brania lecha czy wali w gore czy w bok po dnie .
Co do luf  to piekne i moim daniem najlepsze brania
Maciek

Offline matchless

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 167
  • Reputacja: 356
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: tyczka
Odp: Waggler na wietrze
« Odpowiedź #21 dnia: 20.11.2015, 07:10 »
Mi się śmiać chce, jak pojawiają sie wyczynowcy, co próbują wciskać kit, że odległościówka jest najskuteczniejsza. Że o wiele lepiej jest łowić na 30-40 metrach, niż na 8-15.

No przede wszystkim to skutecznie łowi się tam, gdzie są ryby. A ryby mogą być (jeśli już mówimy o spławiku i jakimś tam pseudo wyczynie) pod brzegiem, na skrócie, mogą być na 13 metrach - wtedy łowi się tyczką, mogą być też na 15 metrach (gdzie już tyczką nie sięgniemy) i wtedy wystarczy łowić tam, bo jest jakiś delikatny spadek, bo dno jest lepsze (nie ma kamieni, twardsze). Może być sytuacja, że faktycznie więcej ryb jest na 20 metrach a może nawet na 40,50,60 metrach i wtedy trzeba tam łowić. Ale to determinują różne zależności, między innymi znajomość łowiska, znajomość zachowań ryb w różnych porach roku, trening i wyciąganie logicznych wniosków. I tutaj faktycznie nie ma się co napinać, że dalej znaczy lepiej, bo nieraz faktycznie wystarczy rzucić te dwa, trzy metry dalej niż zasięg tyczki bo zmieniają nam się warunki wędkarskie na dużo lepsze ale nie ma też sensu biczować na 40 metrów jeśli ryb będzie tam tyle samo i będą tej samej wielkości. Także Luk, w tej kwestii raczej wyczynowcy nie będą wciskać kitu, że odległościówka jest najskuteczniejsza bo myślę a przynajmniej mam nadzieję, że kierują się podobnym myśleniem do mojego. Coś musi z czegoś wynikać, być przemyślane. Rzucanie na ileś tam metrów tylko dlatego, że fajnie jest łowić daleko jest bez sensu i z tym się zgodzę. Jeszcze taka mała moja uwaga, że w Polsce wyczynowcy nie będą Ci wciskać kitu o najskuteczniejszej odległościówce i to jeszcze na dalekim dystansie, bo po prostu mało kto potrafi nią łowić. Niestety większość przyzwyczajona jest do tyczki. Ale to też nie jest ich wina, po prostu taki mamy klimat i warunki. Nieraz faktycznie nie ma konieczności łowienia daleko kiedy ryby są blisko i można je łowić szybciej - piszę już w kontekście zawodów wędkarskich.

Że lepiej nęcić kulami skomplikowanych zanęt niż mało i często i łowić z użyciem opadu, zarzucać w hektary zamiast blisko brzegu, gdzie łatwo operuje sie i kijem i procą,  a zestaw się tak nie skręca. To przypomina mi troche jedzenie zupy widelcem, faktycznie można zostać w tym mistrzem i opędzlować talerz w rekordowym czasie. Tylko po co, jak jest łyżka?


Luk, tutaj również się z Tobą zgodzę, choć nie będzie to zgoda 100%. Oczywiście, że nie jest lepiej nęcić kulami skomplikowanych zanęt, na dodatek bardzo drogich, wymagających dopieszczenia większego niż własna żona. Ja, łowiąc prywatnie staram się wszystko sprowadzić do minimum i przede wszystkim również zoptymalizować dwie kwestie - łowienie ryb względem własnej wygody. To musi iść w parze ale też nie można iść na kompromis, przynajmniej ja nigdy nie idę ponieważ jestem wędkarzem, który nad wodą chce łowić i taki mam cel, nie zakładam nigdy, że wystarczy mi miłe spędzenie czasu nad wodą. W takim wypadku zajął bym się zbieraniem znaczków i z lupą spędzał czas w wydodnym bujanym fotelu przy domowym kominku. Ale wracając do tych ryb i nęcenia... Co innego jest łowić rekreacyjnie, prywatnie, gdzie nad wodą siedzi trzech, czterech wędkarzy z wiedzą z PRL'u. Wtedy każdy z Nas, z tego forum, przychodząc nad wodę z wagllerem, tyczką, batem, odległościówką i stosując ułamek wiedzy, którą się tutaj dzielimy jest w stanie połowić. I wyróżniać się na tle innych. No ale skoro wspomniałeś o wyczynowcach, to problem pojawia się niestety na zawodach. Tam startuje tego samego dnia, na tym samym łowisku lub odcinku - 50,80, a może i ponad 100 zawodników. Tam musisz się czymś wyróżniać, musisz podać zanętę, która przyciągnie Ci jak najszybciej ryby w łowisko ale również zatrzyma je przez cały czas łowienia. Przy takiej presji i ilości wrzucanego towaru do wody nie jest to proste. Także nie możemy tutaj porównywać pewnych zupełnie różnych sytuacji wędkarskich ale też różnych technik wędkarskich czy metod - co sam zauważyłeś. Myślę, że dużo a nawet bardzo dużo zależy też od łowisk i rybostanu. Na łowiskach, które obfitują w duże ryby z pewnością łowi się inaczej (takich jak w UK lub na polskich komercjach), stąd też myślę wynika Twoje podejście. Wiem jednak z doświadczenia, że np. na kanale Gliwickim w Niezdrowicach lub na Dworach w Oświęcimiu nikt nie połowi dużych leszczy bez stosowania zanęt, taktyk i przynęt nazwijmy je "wyczynowych". Bo są łowiska na prawdę trudne, gdzie całe łowienie może zepsuć jeden kieliszek więcej wody w 5 litrach towaru czy zastosowanie złych proporcji glin, haczyka 22 zamiast 24 itd. I to też nie jest Ci Luk obce - chciałbym Cię uświadomić - ponieważ sam wielokrotnie łowiąc zawuażasz, że nawet Ci anglicy, którzy łowią z Tobą na różnych łowiskach po prostu nieraz nie łowią nic lub łowią namacalnie gorzej. Dlaczego? Bo też w jakimś stopniu jesteś wyczynowcem. Dzisiaj wyczynowiec to nie tylko osoba z tyczką czy uklejówką łowiąca na zawodach. Moim zdaniem jest to każdy wędkarz, który szuka czegoś więcej, który łowiąc 10 ryb podczas sesji dąży do tego, by zwłowić ich 20. Kiedy złowi 20 dąży do 30 itd. Jest to wędkarz, który cały czas analizuje, myśli, weryfikuje i pracuje nad wodą. Nawet w Polsce wyczynowcy łowią już feederem, coraz częściej (i dobrze) widoczna jest odległościówka. A to jaki jest skład zanęty - ja myślę, że nikt nie jest takim katem i celowo nie skazuje się na olbrzymie koszta (zanęty, jockers, ochotka) jeśli wystarczyło by wrzucenie do wody kilku garści pinek i zanęty z namoczonego chleba.
 
Odległościówka to tak naprawdę przerobiona wersja wagglera na dalsze i głębsze wody, pod specyficzne gatunki zazwyczaj. Pisanie o wyższości jednej technik nad drugą jest tutaj bez sensu, każda jest do czego innego.

Pisałem o tym wyżej. Jeśli ryby są na 15 metrach, bez sensu machać na 40. To już nawet nie o techniki chodzi a o wygodę. Nawet, pisząc w kontekście zawodów. Bo przecież bliżej znaczy precyzyjniej, znaczy szybciej, znaczy mniejsze szanse na splątania, znaczy możliwość kilku rodzajów nęcenia, znaczy możliwość podania zupełnie innej konsystencji zanęty, znaczy mniej nerwów. Jeśli trzeba łowić daleko to się tam łowi. Jeśli wiem, że na 60 metrach stoją karpie i duże leszcze a na 20 metrach będę łowił płotki, to zdecydowanie przygotuję się na wariant łowienia daleko. Ale jeśli rybostan jest taki sam, jeśli nie ma z tego wymiernych korzyści to po co? Szkoda zachodu. Wędkarstwo a szczególnie wędkarski wyczyn, jeśli już do niego nawiązaliśmy, nie lubi braku myślenia. A wędkarze i wyczynowcy bardzo często niepotrzebnie kombinują nazwijmy to w kontekście "wędkarskim" a zapominają o podstawach czyli zwykłym, prostym podejściu i analizie warunków czy łowiska.

Ja nie potrzebuję sie dowartościowywać, że łowię 'na 30-40' metrach odległościówką, bo mam feedera do takiego łowienia. Jeżeli udzielam komuś porad, to dotyczą one skutecznego łowienia, i taki mają cel  :)

Luk, ja też tego nie potrzebuję. Myślę, że nikt normalny się takimi pierdołami ani nie chwali ani nie uważa tego za coś wartościującego. Mimo to, nie widzę też powodu, by się tego wstydzić. Bo łowię nieraz na dużo większym dystansie. Sama odległość tutaj, jak słusznie zauważyłeś nie warunkuje wcale skuteczności metody czy samego łowienia ani też nie określa umiejętności wędkarza. Jeśli są rozwiązania prostsze to oczywiście trzeba je stosować bo po co utrudniać sobie życie. Problem jest jeden i na to chciałbym Ci również zwrócić uwagę. Prywatnie - wszystko okej. Problem jest jeśli mówimy znów o zawodach wędkarskich - w UK bardzo często panuje dowolność metod - sięgasz po takie wędzisko, które przynosi Ci ryby - proste. Możesz łowić tyczką, możesz łowić metodą, możesz łowić wagglerem czy odległościówką. W Polsce jest spławik i tylko spławik lub grunt i tylko grunt. Tak więc wędkarze mają do wyboru raz - wyjałowione i trudne łowiska a dwa - tyczkę lub odległościówkę. Jeśli ryby są wszędzie te same i jest ich podobna ilość to łowią tyczką. Jeśli ich nie ma pod brzegiem lub jeśli dalej są większe ryby - wtedy kto mądrzejszy sięga po odległościówkę. I geneneralnie faktycznie, ten zasięg 25-30 metrów to taka granica, na której się w większości łowi. Myślę, że nie dlatego, że wędkarzowi przybywa wtedy centymetrów w spodniach ale też dlatego, że tam są właśnie ryby. Stąd tutaj myślę, że kolega stefan przytoczył tą odległość. Wracając do ryb i przykładów - pięknie pokazał to w 2010 roku Piotr Lorenc, który właśnie na kanale Dwory w Oświęciumiu (o którym wcześniej wspomniałem) został mistrzem Polski w spławiku, sięgając właśnie po odległościówkę i łowiąc na podobnym myślę dystansie 25-30 metrów bo tam stały większe leszcze, które skutecznie łowił i dzięki nim zyskał przewagę nad innymi.

Tak więc Luk, reasumując. Zgadzam się z tym co napisałeś, choć też chciałem w pewnym sensie obronić pewne aspekty wędkowania w Polsce. Mimo wszystko mamy tutaj inne warunki a też wędkarski wyczyn i zawody rządzą się swoimi prawami. Wszystko zależy od warunków i sytuacji. A co jest lepsze i skuteczniejsze określają ryby na haczyku myslę. Im więcej tym lepiej i do takiego stanu należy dążyć. Niezależnie od tego gdzie łowimy i jaką metodą.
Grzegorz

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 563
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Waggler na wietrze
« Odpowiedź #22 dnia: 20.11.2015, 09:52 »
Matchless - ja nie neguję skuteczności odległościówki. Jest to jednak najtrudniejsza z metod spławikowych, wymaga nie tylko łowienia na dalekich dystansach, a co się z tym wiąże więcej się plącze, więcej trudności trzeba przezwyciężyć, należy być też dokładnym, nęcenie kulami na takich odległościach wymaga wielkiej wprawy. Nie łowisz raczej z opadu...

W UK nie używa się prawie w ogóle odległościówek z racji na łowiska i brak dostępności jokersa. Sprawdza się zimą świetnie chleb tostowy, którego się nie poda na 40 metrach...

Jak dla mnie odległościówka ma wielki sens na zawodach. Jeżeli ryby się wycofują, to jeżeli łowisz dalej od swoich konkurentów, więcej ryb można zwabić w nęcone miejsce, jest to logiczne. Nie można łowić innymi technikami...

Dla mnie jednak takie łowienie w normalnych warunkach ma sens jak się lubi lub taka jest specyfika łowiska. Komentarz mój odnosił się do osoby która 'wyśmiała' tutaj użycie lekkich spławików. Niestety - polski wyczyn narzucił pewne ramy, i dla wielu waggler na 8-15 metrach jest czymś 'niegodnym'. Oglądałem wiele filmów o odległościówce, przeczytałem wiele artykułów, i naprawdę często odnosiłem wrażenie, że przedstawia się tę technikę jako tę jedyną słuszną. Rozumiem, jeżeli chodziłoby o same zawody - ale to raczej było w kontekście całego spławika. Później ogląda się na filmie 'Z wędką nad wodę' - jak fachowiec łowi karasie na 30-40 metrach odległościówką, Kacper Górecki też tak łowi karpie na jakimś łowisku prywatnym. Absolutny przerost formy nad treścią. Bo karaś podchodzi blisko pod brzeg, i lepiej jest go łowić tam, nęcąc z rączki,  karp zaś żerował w toni, i Kacper miał wyniki dopiero jak nastał wieczór i ryba zeszła do dna, a wcześniej wielką pałą (spławikiem) nie miał jak łowić z opadu...

Dlatego odległościówka jest jedną z technik, skuteczną w pewnych warunkach. Jeżeli więc ktoś uważa, że tylko spłąwiki 8-14 gram są dobre, a reszta jest 'śmiechu warta' - to mam lekko mieszane uczucia. Bo wypowiada się osoba mająca doświadczenie zazwyczaj z bezrybnymi wodami PZW, łowiąca tylko spławikiem. Może i ten ktoś jest mistrzem okręgu lub Polski - ale wcale nie musi być dobry w inne klocki. W UK nie znajdziesz łowiących odległościówką, bo w 90% na tym dystansie wszelkie odmiany feedera będą skuteczniejsze, co jest bardzo logiczne.

I co się tyczy jeszcze samej metody odległościowej. Każdy łowiący dłużej wie co to znaczy przygotować zanęty do takiej metody, zmieszanej z dżokersem, w kilku wersjach. Sorry - ale dla mnie takie podejście to odbieranie przyjemności jaką jest wędkowanie. Bo koszt zanęt zawodniczych, ziem, glin, dżokersów, ilość wiader i mis jaką trzeba z sobą targać nad wodę plus sam czas spędzony na szykowaniu tego - jest dopuszczalny praktycznie tylko na zawodach (koszty zanęt Sonubaitsa czy Dynamite to pikuś tutaj). To może pokazywać ktoś kto sprzedaje ziemie i gliny lub zachęcający innych do wyczynu (nie mam nic do Kacpra jakby co - podziwiam go i szanuję). Bo jeżeli chodzi o relaks to trudno o takowy. Zdecydowana większość z nas będąc nad wodą czuje wielką chęć łowienie, nie misternego przygotowania miksu w pięciu wariantach, przesiewanego po trzykroć, przez sita o różnej gęstości. Dlatego wagglerek tutaj jest taki wygodny - nie trzeba się spuszczać dwie godziny nad skomplikowanymi recepturami, kilkoma wersjami kul. Można zacząć szybko łowić, do tego skutecznie. A jak nie, to grunt wchodzi w grę...  Można zapytać kto z tego forum łowi regularnie z użyciem jokersa, glin i ziem - nie jest to duża rzesza. Bo każdy chce połączyć skuteczne łowienie z relaksem, a nie ślęczeniem nad misami i wiadrami.

Ja sam lubię odległościówkę i wcale nie uważam tej techniki za złą lub łowiących nią za 'złych' ludzi :) Bardziej żałuję, że są tacy, co uważają, że poza tyczką i odległościówką nie ma już nic godnego uwagi, i łowić można 'każdą wędką lub byle czym' i jest to tak proste, że nie wypada :D

Najlepiej zapytać tych speców od 14+ gramowych spławików, jak im idzie łowienie na komercjach. Zapewne usłyszymy, że nie łowią tam, że nie lubią, że to 'burdeliki', że nie są to łowiska dla prawdziwych mężczyzn. A czemu? Bo panowie Mietek  i Zenon, co siedzą obok, łowią lepiej tam teleskopowymi feederami, i się śmieją w głos oglądając takiego wyczynowca :D
Lucjan

Offline Marcin

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 209
  • Reputacja: 119
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Gryfów Śląski
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Waggler na wietrze
« Odpowiedź #23 dnia: 20.11.2015, 11:33 »
Pod uwagę trzeba też wziąć jeszcze jedną ważną rzecz. Ja stosuję tez łowienie wagglerem na mniejszych dystansach z dwóch powodów. Pierwszy jest taki, że najzwyczajniej w świecie nie posiadam tyczki. Więc jeśli ktoś pisze, że łowienie do 13 metrów to tylko tyczka a później to już odległościówka od 20 metrów w górę nie bierze nawet pod uwagę ludzi którzy nie są zawodnikami i nie posiadają ton sprzętu. A jak już jesteśmy przy tonach sprzętu, ja chcąc połowić sobie płoteczki, leszczyki czy okonki biorę ze sobą wędkę, kilka spławików, ciężarki, gotowe przypony, trochę zanęty, przynęty, podbierak i to wszystko. Zapakowany jestem tak, że bez trudu przechodzę duże odległości żeby znaleźć jak najlepsze miejsce i się nie męczę. Rozkładam się przysłowiowe pięć minut i łowię. Nie zależy mi na tym żeby łowić jak najwięcej, jak najszybciej i w ogóle jak naj naj.
Wędka z kołowrotkiem daje mi tutaj dużą uniwersalność. Mam lekkie wagglery, ale mam też wagglery większe 8 czy 10 gramowe. Będąc nad wodą jedną wędką mogę łowić 3 metry od brzegu, 10 metrów, 15, 20 czy 30. Biorąc np. tylko tyczkę czy bata jestem ograniczony, a łowienie spławikiem o wyporności 10 gram i długości 40 cm nie ma sensu.
To nie jest forum stricte wyczynowe, tutaj wypowiadają się w większości ludzie którzy większość czasu wędkują rekreacyjnie, stąd inne myślenie.
Pozdrawiam
Marcin

Offline matchless

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 167
  • Reputacja: 356
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: tyczka
Odp: Waggler na wietrze
« Odpowiedź #24 dnia: 20.11.2015, 11:34 »
Matchless - ja nie neguję skuteczności odległościówki. Jest to jednak najtrudniejsza z metod spławikowych, wymaga nie tylko łowienia na dalekich dystansach, a co się z tym wiąże więcej się plącze, więcej trudności trzeba przezwyciężyć, należy być też dokładnym, nęcenie kulami na takich odległościach wymaga wielkiej wprawy. Nie łowisz raczej z opadu...

Przecież nie napisałem, że negujesz skuteczność odległościówki. W swoich zdaniach jesteśmy zbierzni, tam gdzie wymaga się łowienia daleko tam się łowi. Jeśli można bliżej to po co? Właśnie ze względu na te utrudnienia i mimo wszystko większe skomplikowanie metody odległościowej od innych. Moja wypowiedź nie miała na celu negowania Twojej opinii bo w większości ją podzieliłem. Mimo to, chciałem pewne kwestie opisać bo nie wszystko wydaje się czasem proste a też nie wszyscy zasłużyli na krytykę. Jeszcze wtrącę, często łowię odległościówką z opadu, jeśli (i tutaj znów zależność od sytuacji) jest taka konieczność.

W UK nie używa się prawie w ogóle odległościówek z racji na łowiska i brak dostępności jokersa. Sprawdza się zimą świetnie chleb tostowy, którego się nie poda na 40 metrach...

W porządku. Ale krytykujemy chłopa, który w dość niezręczny dla siebie sposób opisał swoje łowienie / wyśmiał innych wędkarzy, którzy łowią inaczej ale w warunkach Polskich. Masz dużo racji, ale jeśli chcemy merytorycznie komuś coś wyjaśnić trzeba mimo wszystko odnieśc się do warunków na jakich on łowi.

Jak dla mnie odległościówka ma wielki sens na zawodach. Jeżeli ryby się wycofują, to jeżeli łowisz dalej od swoich konkurentów, więcej ryb można zwabić w nęcone miejsce, jest to logiczne. Nie można łowić innymi technikami...

Dla mnie odległościówka ma wielki sens zawsze, niezależnie od tego czy są to zawody wędkarskie czy też nie. Warunek jest jeden - musi być skuteczniejsza (w danym dniu i na danym łowisku) od innych metod. Wyjątek może stanowić trening lub po prostu chęć łowienia tą metodą, dla podniesienia swoich wędkarskich umiejętności czy po prostu spróbowania swoich sił.

Dla mnie jednak takie łowienie w normalnych warunkach ma sens jak się lubi lub taka jest specyfika łowiska.

Znów jesteśmy zgodni.

Komentarz mój odnosił się do osoby która 'wyśmiała' tutaj użycie lekkich spławików. Niestety - polski wyczyn narzucił pewne ramy, i dla wielu waggler na 8-15 metrach jest czymś 'niegodnym'. Oglądałem wiele filmów o odległościówce, przeczytałem wiele artykułów, i naprawdę często odnosiłem wrażenie, że przedstawia się tę technikę jako tę jedyną słuszną.

Znów się zgadzam, ale z pierwszą częscią. Polski wyczyn narzucił pewne ramy ale też te ramy nie są powtarzane bez sensu i bez pokrycia. Taka jest specyfika polskich łowisk. Albo łowisz ulejówką/batem, albo łowisz tyczką na 13 metrach lub na skróta, albo łowisz odległościówką na 25-30 metrach lub nawet dalej. Ta odległość wynika z kilku rzeczy:

1. Z reguły tak jest, że 25-30 metrów to połowa szerokości kanału, rzeki. Łowi się nawet dalej, by sięgnąć odległości 10-15 metrów od przeciwległego brzegu, gdzie jest ciszej, gdzie może grupować się ryba. Tam też jej się szuka.
2. Jeśli ryb nie ma na 13 metrach (czyli na tyczce) to raczej wątpliwe, że będą kilka metrów dalej, jeśli znacząco nie różni się na tej odległości łowisko - opisałem to wyżej. Taka różnica to wyraźny spadek, brak kamieni (często jest tak na rzekach lub kanałach), twardsze dno, inne podobne. Siłą rzeczy trzeba szukać ich dalej.
3. Na prawdę na wielu łowiskach w Polsce, mówimy o łowiskach na których rozgrywane są zawody, jeśli już łowi się odległościówką to ryb trzeba szukać właśnie na dalekich dystansach.
4. Jest to dystans uśredniony. Logicznym jest, że by łowić więcej pod presją kilkusiecięciu innych zawodników, musimy się odsunąć. Tak, by ściągać ryby w swoje miejsce nęcenia. Stąd im dalej, tym lepiej jednak znów kosztem precyzji, czasu, szybkości. Stąd (to już jest moja subiektywna opinia), dystans tych 30 metrów to taki kompromis pomiędzy szukaniem ryby, odsunięciem się od innych (bo jednak wciąż wielu zawodników w Polsce nawet nie rozważa wariantu użycia odległościówki na zawodach) a wszystkimi negatywami takimi jak czas, precyzja, wygoda. Czy ktoś przedstawia tą technikę jako jedynie słuszną? Moim zdaniem nie. Ja uważam, że jest to technika, której polscy wędkarze i zawodnicy często wręcz się boją. Bo jest to wymagająca metoda i trudna. O skuteczności trudno dyskutować, bo jest to zmienna w zależności od warunków. Myślę, że nikt nie skazywał by się na łowienie na dalekim dystansie gdyby nie było to rzeczywiście uzasadnione lub nie wynikało z taktyki jaką przyjął. Chyba, jak sam stwierdziłeś, że lubi to lub po prostu chce poćwiczyć, ale to już inna para kaloszy.


Rozumiem, jeżeli chodziłoby o same zawody - ale to raczej było w kontekście całego spławika. Później ogląda się na filmie 'Z wędką nad wodę' - jak fachowiec łowi karasie na 30-40 metrach odległościówką.

Co do fachowości tych fachowców - mam swoje zdanie. Mimo to, może on nie pokazuje, że skuteczniej jest łowić na 40 metrach niż pod brzegiem a po prostu pokazuje jak łowić właśnie na tych 40 metrach. Bo - tu się chyba zgodzimy - prościej jest zarzucić wędkę pod krzaczek 10 metrów od nas niż łowić na dalekim dystansie wagglerem.

Kacper Górecki też tak łowi karpie na jakimś łowisku prywatnym. Absolutny przerost formy nad treścią. Bo karaś podchodzi blisko pod brzeg, i lepiej jest go łowić tam, nęcąc z rączki,  karp zaś żerował w toni, i Kacper miał wyniki dopiero jak nastał wieczór i ryba zeszła do dna, a wcześniej wielką pałą (spławikiem) nie miał jak łowić z opadu...

Kacper to bardzo dobry wędkarz. Mimo to, jego filmy i publikacje bardzo duża rzesza oglądających odbiera dosłownie i później szablonowo powtarza dokładnie to, co robił Kacper na filmie. Był taki przypadek, kiedy ktoś pytał dlaczego zostawia się tyle cm przyponu na dnie bo Kacper zostawiał dużo więcej. Nikt nie zastanowi się jaki ma sens kładzenie przyponu na dnie i faktycznie co mu to daje, ale przyjmuje, że jak będzie tak robił to będzie ciągnął leszcze jak Kacper, na zupełnie innym łowisku, w zupełnie innych - bo czeskich - warunkach itd. Dlatego tutaj nie odniosę się jak łowił Kacper i dlaczego tak daleko. Może był to przerost formy nad treścią jak zauważyłeś a może po prostu tak sobie wygruntował i tam te ryby stały. U mnie na łowiskach komercyjnych też zdarzają się dni, kiedy ten karp odskoczy tak daleko, że jest poza moim zasięgiem i wtedy żałuję, że nie zabrałem odległościówki. A czy była by skuteczniejsza metoda od odległościówki? Tego nie wiem, Kacper łowił spławikiem bo tak chciał.

Dlatego odległościówka jest jedną z technik, skuteczną w pewnych warunkach. Jeżeli więc ktoś uważa, że tylko spłąwiki 8-14 gram są dobre, a reszta jest 'śmiechu warta' - to mam lekko mieszane uczucia. Bo wypowiada się osoba mająca doświadczenie zazwyczaj z bezrybnymi wodami PZW, łowiąca tylko spławikiem. Może i ten ktoś jest mistrzem okręgu lub Polski - ale wcale nie musi być dobry w inne klocki. W UK nie znajdziesz łowiących odległościówką, bo w 90% na tym dystansie wszelkie odmiany feedera będą skuteczniejsze, co jest bardzo logiczne.

Znów się zgadzam ale znów jestem trochę zawiedziony, że wypowiadasz krytykę i odnosisz się do łowisk w UK. Gdybym był na Marsie to pewnie szukał bym niecki z wodą i tam łowił. Ale na wodach pzw tak się łowi a nie inaczej. Jeziora pzw i stawy to nie są urozmaicone lake'i z UK. Co do szablonowego traktowania jestem również przeciwny. Łowi się takimi spławikami jakie są odpowiednie danego dnia na danym łowisku. Jeśli wystarczy 3 gr waggler to taki stosuję. Jeśli potrzebuję 20 gr to również taki zakładam. Na zalewie rybnickim całkiem niedawno, przy ogromnych prądach musiałem kłaść na dnie prawie półtorej metra żyłki i łowić wagglerami od 16 do 20 gram płotki wielkości dłoni. Taka była sytuacja.

I co się tyczy jeszcze samej metody odległościowej. Każdy łowiący dłużej wie co to znaczy przygotować zanęty do takiej metody, zmieszanej z dżokersem, w kilku wersjach. Sorry - ale dla mnie takie podejście to odbieranie przyjemności jaką jest wędkowanie. Bo koszt zanęt zawodniczych, ziem, glin, dżokersów, ilość wiader i mis jaką trzeba z sobą targać nad wodę plus sam czas spędzony na szykowaniu tego - jest dopuszczalny praktycznie tylko na zawodach

Ale można przecież łowić prywatnie odległościówką wydając 15 zł na zanętę. Płatki owsiane, zmielona i wyprażona byłka tarta, kasza kukurydziana, 2 kilogramy gliny lub ziemi a do tego garść pinek. Mamy prostą, tanią i myślę w miarę skuteczną zanętę. Wielokrotnie łowiłem tak. Moim zdaniem wiązanie odległościówki z niesamowitymi kosztami jest bezsasadne. Podobnie jak i tyczką można łowić sypiąc pod spławik same robaki za kilka złotych lub strzelać ziarnami kukurydzy.

Najlepiej zapytać tych speców od 14+ gramowych spławików, jak im idzie łowienie na komercjach. Zapewne usłyszymy, że nie łowią tam, że nie lubią, że to 'burdeliki', że nie są to łowiska dla prawdziwych mężczyzn. A czemu? Bo panowie Mietek  i Zenon, co siedzą obok, łowią lepiej tam teleskopowymi feederami, i się śmieją w głos oglądając takiego wyczynowca :D

Ja łowię na komercjach i nie widzę obecnie konkurencji dla tych łowisk. A odległościówka to moja ulubiona metoda i stawiam ją na równi z tyczką. Wiesz, myślę, że trochę przesadnie oceniasz wyczynowców i chyba się na nich nieco uparłeś. Jaki jest problem w tym, by łowić płotki na 50 metrach odległościówką a na komercji zamiast takiego spławika zastosować pellet waggler i rzucać pod zwisające konary drzewek na przykład? Na prawdę uważasz, że ludzie, bądź co bądź doświadczeni wędkarze, są takimi betonami, że nie potrafią dostosować się do sytuacji? Czasem również mam wątpliwości, ale jednak nie oceniał bym ich aż tak źle. Tym bardziej, że spora rzesza polskich wyczynowców łowi obecnie na komercji, zarówno tyczką, odległościówką jak i feederem.

Zaznaczam, że nie jest to w żadnym razie atak na Ciebie Luk bo nie o to mi tutaj chodzi. Ty przedstawiasz coś ze swojej perspektywy, ja uważam podobnie ale przedstawiam to z nieco innej perspektywy.
Grzegorz

Offline jakub_wr

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 500
  • Reputacja: 113
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Waggler na wietrze
« Odpowiedź #25 dnia: 20.11.2015, 12:56 »
Jakub nie przesadzaj na, splawikach BB klasycznych długich piekne lufy lechy wala w górę.
Każdy spławik łamiacy sie na sucho na palcu na 3/4 dlugosci do korpusa zaznaczam długie egzeplaze powyżej 30 cm jest dobry do wystawki.
Z mojego doświadczenia a były sezony kiedy tylko lechy z łodzi łowiłem wystawki sa zalezne od zestawu oraz od brania lecha czy wali w gore czy w bok po dnie .
Co do luf  to piekne i moim daniem najlepsze brania

Maćku oczywiście każdym spławikiem połowisz - ale jak sam piszesz piękne lechy ( dodałbym do tego karpie ;) )
Przy tym modelu zobaczysz branie podnoszone nawet przy najmniejszej śrucinie sygnalizacyjnej. Bo tu robotę wykonuje węglowa wstawka. Jak wejdzie duży leszcz to tylko lepiej ale jak wejdzie mały lub płotki ?


Przy tym spławiku branie podnoszone zauważysz przy 5 razy większej śrucinie sygnalizacyjnej. Nie każdy ma w łowisku takie lechony jak Pan Bogdan. Karmi je codziennie, wypływa na środek głębokiego jeziora i wie że one tam zawsze są.
On je łowi z łódki i może obserwować spławik z 2 metrów od niej. Podchodzą mu duże leszcze którym wielkie śruciny nie przeszkadzają. Do takiego spławika trzeba mieć pewność jaka ryba obrabia Ci przynętę.


Jeśli więc miałbym wskazać bardziej uniwersalny spławik to wybrałbym ten pierwszy. Ale to oczywiście moje odczucie i nie będę o tą teorię walczył do upadłego  :) Jak w każdym przypadku jest wiele czynników które wpływają na dobór sprzętu i metody.

Offline mjmaciek

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 15 049
  • Reputacja: 889
    • Galeria
  • Lokalizacja: Polska
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Waggler na wietrze
« Odpowiedź #26 dnia: 20.11.2015, 13:03 »
Jakub  :bravo: co fachowiec to fachowiec
Maciek

Offline Marcin

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 209
  • Reputacja: 119
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Gryfów Śląski
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Waggler na wietrze
« Odpowiedź #27 dnia: 20.11.2015, 13:51 »
Matchless 1,5 m przyponu na dnie?! Jejkusiu strasznie dużo, tym bardziej szacunek i gratulacje, że dawałeś radę tak łowić. Sygnalizacja musiała być już minimalna chyba co? Trzeba mieć wprawne oko żeby zauważyć branie.
I tu znowu ciśnie się na usta "dlaczego? po co?". Dlaczego istnieje ograniczenie na zawodach tylko do połowów spławikowych... przecież w takich w takich warunkach lepiej mogłoby sprawdzić się łowienie feederem. To jest dopiero bez sensu...
Pozdrawiam
Marcin

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 563
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Waggler na wietrze
« Odpowiedź #28 dnia: 20.11.2015, 14:02 »
Matchless, masz rację :thumbup: Nie mam wcale zamiaru tutaj 'iść na wojnę z wyczynem' - może źle formułuję swoje wypowiedzi? :)

Na pewno polscy wyczynowcy są bardzo dobrzy w spławiku. Zwykli wyczynowcy w UK nie potrafią tak operować odległościówką jak polscy, bez dwóch zdań.

Jeżeli jesteś dobry w odległościówce, i czujesz to, to łowisz w ten sposób właśnie. Znasz swój sprzęt, spławiki, zestawy, co i jak się zachowuje... Ja nie jestem przywiązany do jednej techniki, i łowię wieloma. Często jednak porady wyczynowców dla osób łowiących w prosty sposób są mocno przesadzone. Bo jeżeli nagle ktoś ma łowić spławikiem 14 gram - to trzeba zmienić wszystko, może przypon zostanie tylko tutaj. Dodatkowo nęcenie też trzeba by zmienić, zanęty, przynęty... Po co?

 
Ja na przykład kładę na piedestały opad. Mało osób wydaje mi się dostrzega jak wielki wpływ ma to na brania. Ciągłe podciąganie zestawu tyczkowego do góry i karmienie z kubeczka, daje rewelacyjne wyniki. To można świetnie naśladować wagglerem właśnie. Co istotne, takie ryby jak liny i karasie też są czułe na opad, pomimo, że żerują z dna. Jeżeli więc skupić się nad tym jak łowić - to spławiki 'ciężkie krowy' powyżej 6-8 gram mijają się często z celem. To ma być cichutki plusk, imitujący wpadanie białych czy kukurydzy podawanej z procy. Na dodatek można łowić na kilku liniach, nie trzeba wcale stawiać na opad, można łowić z dna. Jasne, ze nie sprawdza się to dobrze na zawodach, bo jak inni nęcą jokersem, to ryba wolić może ich skomplikowane i bardzo skuteczne mieszanki. Ale na wielu łowiskach takie podejście sprawdzi się świetnie.

A gdyby tak... zakazać używania jokersa i ochotki? Ciekawe, czy aby na pewno odległościóka na 30 40 metrach byłaby taka dobra?

Wody PZW nie posiadają ryb zachowujących się inaczej, jest ich po prostu o wiele mniej niż w takich Czechach, UK, czy łowiskach komercyjnych, jednak generalnie zachowują się w ten sam sposób. Opad będzie na nie działał bardzo dobrze. Jasne, że trzeba brać pod uwagę różne rzeczy - drobnicę itd. - jednak jeżeli chodzi o uniwersalność - waggler na głębokościach do 3 metrów jest po prostu idealny. Prosty i skuteczny. Tutaj można łowić i małe ryby i duże, bo kołowrotek pozwala przy umiejętnym holu poradzić sobie z dużymi rybami. Nie ma tutaj tyle zamieszania. Jak jest głębiej - zmiana spławika na cięższy, stoperek z żyłki czy gumki  i dalej można sobie dawać ładnie radę.

Ja rozumiem, że taki Bogdan Barton śmiałby się z takiego inserta 2 gramy - ale na jego łowisku może. Nie ma co ukrywać, że większość łowisk jest raczej pod wagglera.

Co się zaś tyczy miejsca gdzie ryby są. Wcale nie musi być tak, że  będą na 40 metrach. Znowu - płoć to płoć, leszcz to leszcz, lin to lin. Jeżeli łowisko to taki kanał lub staw, to spokojnie można łowić bliżej brzegu. Waggler dodatkowo daje opcję nęcenia kilku linii, co jest raczej rzadką opcją przy odległościówce. Jeżeli nastawiamy się na liny - lepiej łowić bliżej brzegu, jeżeli większe leszcze - dalej brzegu. Co lepsze - można nęcić negatywnie i pozytywnie, opierając się na regulacji poprzez 'mało i często'. Odległościówka już nie daje takich możliwości. Ale wyczynowiec ma tyczkę tutaj lub bata, wagglera więc nie używa.

Przyznam szczerze, że sądzę, że polscy wyczynowcy nie mają takich wyników na wagglera, bo... nie łowią w ten sposób! Stąd może taki brak zrozumienia pewnych rzeczy i takie pochopne wpisy. Jeszcze raz powiem - jak są zawody to wiadomo, że trzeba się zachowywać w pewien sposób - ale jak się jest samemu na łowisku - to trzeba łowić na 30-40 metrach? Na pewno? :D  W UK najwięksi wyczynowcy - piszący w gazetach, na jeden artykuł o odległościówce lub sliderze - mają pięć o wagglerze. Nie bez powodu! Na wielu łowiskach maja możliwość łowienia na 20-40 metrach., jeżeli piszą o sliderze - to najczęściej chodzi o łowienie leszczy. I nie jest to wcale opcja brana pod uwagę na zawody, bo 99% wyczynowców wybierze feedera, który jest szybszy i skuteczniejszy.

Odległościówka jest najtrudniejszą z technik wędkarskich, dodatkowo wymaga specyficznego przygotowania, bardzo dobrego sprzętu, pozwalającego osiągac spore dystanse, zwykłe kołowrotki się na przykład tutaj nie nadadzą. Trzeba często mieć odpowiednie zanęty, miksy ziem, glin z dżokersem itd. Tak więc jest to dodatkowo bardzo droga technika. Trzeba mieć tez umiejętności oczywiście...
Waggler to prostota jeżeli chodzi o zestaw, nie trzeba wielkich umiejętności. Można jednak kunszt osiągać w nęceniu, zmienianiu linii, regulować szybkość opadania przynęty, podciągać zestaw, stale prowokując ryby do brania. Można wprowadzić je w amok - wtedy ma się świetne już w ogóle rezultaty. Tak więc jest to prosta technika, w której można jednak osiągac mistrzostwo. Tak jak w odległościówce potrzeba sporego progu aby zacząć (sprzęt i umiejętnosći) - tutaj może być on bardzo niski. W wielu przypadkach da się łowić skuteczniej niż odległościówką, bez takiego nakładu sprzętu, zanęt... Można też łowić drugą wędką, co daje jeszcze więcej frajdy :D


Cholera z wagglera na wietrze zrobił się nam off top co skuteczniejsze... :D   Sorki :)



Lucjan

Offline DarekJ71

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 159
  • Reputacja: 26
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Tomice koło Wadowic
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Waggler na wietrze
« Odpowiedź #29 dnia: 22.11.2015, 00:09 »
Widzę, że nam się fajna dyskusja wywiązała. Pozwolę sobie dołożyć swoje 3 grosze. Przede wszystkim należy rozdzielić wędkarstwo rekreacyjne od wyczynowego, bo to zupełnie inne bajki. Ja osobiście łowiąc rekreacyjnie nie wyobrażam sobie używania odległościówki na 40 m, bo jaką cholerę mam się wpatrywać w spławik na takiej odległości skoro mogę użyć feedera i wskaźnik brań mam 3 m przed sobą a nie 40 m. Z drugiej jednak strony nie używam wagglera łowiąc kilka metrów od brzegu, bo w takim wypadku wolę użyć bata, który sprawia mi większą frajdę niż łowienie wagglerem. Jednak kilka razy w roku biorę udział w zawodach i to z sukcesami. Zwykle nęcę dwie linie i zależnie od łowiska albo jest to nęcenie na bata 4 m oraz 6 m, lub na bata 6 m oraz odleglościówkę na ok 20 m. Oczywiście wybieram taktykę, która sprawdza się akurat w danym dniu. Nie łowię dalej niż 20 m bo po prostu nie mam jeszcze takiej wprawy w skutecznym nęceniu i w technice łowienia, bo nie ukrywam, że technika odległościowa jest dosyć trudna. Co do zanęt, to używam glin i ziem, jokersa, zanęt zawodniczych oraz różnych dodatków. Mnie osobiście frajdę sprawia komponowanie zanęty i fakt jakie efekty można uzyskać z tych samych komponentów, zależnie od stopnia nawilżenia stosunku procentowego oraz stosowania klejów. Jestem ambitnym wędkarzem, gdybym takim nie był łowił bym jak moi koledzy z łowiska: Tani teleskop, sprężyna, tania zanęta i karp do zamrażarki. Dlatego jestem na tym forum, bo to skarbnica wiedzy. Śledzę też fora wyczynowe oraz oglądam filmy Kacpra Góreckiego i tym podobne i też wiele się nauczyłem z tego źródła. Szukam informacji, które mnie interesują i z którymi się zgadzam a pozostałe ignoruje bez zbędnych komentarzy. Reasumując, nie twierdze że łowienie ciężkim wagglerem na 40 m jest złe. Skoro są ludzie, którzy tak łowią i przynosi to określone efekty to widocznie ma to sens. Ja tak nie łowię, bo po pierwsze nie potrafię a po drugie na łowiskach, na których wędkuję nie ma takiej potrzeby nawet na zawodach. Nie łowię też wagglerem blisko brzegu bo tak jak już wspominałem wolę użyć bata. Kto ma rację w tym sporze, wszyscy i nikt . Puki czerpiemy radość z wędkowania to technika i umiejętności nie mają większego znaczenia.