Wydaje mi się, że powoli zmienia się model Pan-niewolnicy na rynku pracy - przynajmniej takie wnioski wysuwam patrząc na sytuację w mojej okolicy. Na Śląsku bardzo mocno "rynek" ciągnie w górę mimo wszystko przemysł górniczy, stosunkowo dobre zarobki na kopalniach wymusza na pracodawcach walkę o pracownika, do tego dużo pracowników poszło pracować do Czech - a to powoduje że za minimalną krajową w zasadzie nie znajdzie się pracownika, nie samą pensją walczy się o pracownika. Jedna z Polskich firm zaczynała intensywne poszukiwanie pracowników oferując ok. 3200-3300 brutto na start jakiś rok, może 1,5 temu. Dziś jest to 4700 brutto na stanowisku produkcyjnym, 1000zł netto premii za przejście z innego zakładu pracy, obiad w pracy, dowóz firmowymi autobusami, dofinansowania do dojazdów, premie - a to zwiększa presję na innych.
Wracając do samego tematu. Ciekawy model pracy, ale nie dotyczy wszystkich. Mimo wszystko, system Forda dotyczący 8 godzinnego systemu pracy była czymś przełomowym i jeśli chodzi o produkcję - to chyba nie ma szans na szybkie zmiany. Szczególnie, że produkcja jest przenoszona do krajów rozwijających się, z tanią siłą roboczą. Poza tym, model zmniejszonego czasu pracy w wieku 30-40 lat - a więc okres, gdzie większość małżeństw ma dzieci w wieku przedszkolno-szkolnym - niosłoby naturalnie mniejszy dopływ gotówki - a przy naszej sytuacji gospodarczej, niekoniecznie by mogło wystarczać na "realizację" pasji. Poza tym, nie oszukujmy się, nie jesteśmy państwem opartym na pracy umysłowej, w dalszym ciągu dużą role odgrywa przemysł, tam pracuje się przede wszystkim fizycznie. Co nie oznacza, że za kilkanaście lat ten temat w Polsce nie zacznie być realizowany, struktura zatrudnienia będzie sie zmieniać.
Zmiany w systemie emerytalnym pewnie nastąpią, pytanie tylko co dalej. Zupełnie nie przemawia do mnie "zbieranie kazdy na siebie" co proponuje Korwin, przecież ktoś żyjąc długo, może po prostu po 10-15 latach zostać z niczym. Inna sprawa, że mając załóżmy 200k zaoszczędzone, to taki staruszek może kupić wnusiowi auto, drugiemu też - a po kilku latach nie mieć nic.