Wiem Mirku
Też się kiedyś mocno zastanawiałem jak to zrobić. Przeglądałem dziesiątki orzeczeń, które zapadły w sprawach karnych z nazwijmy to szeroko pojętego kłusownictwa. Nawet rozmawiałem z człowiekiem, który ma duże doświadczenie jeżeli chodzi o praktykę stosowania tych przepisów. Wyszedł z tego obraz smutku i rozpaczy. Jeżeli chodzi o wymiar kar to chciałbym, aby w Polsce wprowadzono czeskie rozwiązania z tamtejszego kodeksu karnego, o których już tu kiedyś pisałem. Jednak sam wymiar kar nigdy nie będzie działał prewencyjnie, jeżeli nie będzie kontroli. I tu jest największy problem, bo po pierwsze Polacy nie lubią być kontrolowani i jest wyraźny sprzeciw w społeczeństwie, jak chce się wprowadzić przepisy dotyczące kontroli (nawet będące w interesie kontrolowanego), a po drugie nikt nie chce dawać kasy na kontrole. Państwo woli ładować kasę w coś innego, aniżeli na ochronę ryb. Ogólnie u nas kwestie nakładów na ochronę środowiska kuleją (patrzcie ostatnia akcja z płonącymi wysypiskami odpadów). W Zarządzie Głównym PZW i poszczególnych okręgach powinna być oddzielna "działka" dotycząca wyłącznie ochrony wód i na nią powinny iść jak największe nakłady, biorąc pod uwagę stan naszych wód. A jak jest? Na co idzie kasa? Na cały aparat biurokratyczny, który się wykształcił w każdym z kilkudziesięciu okręgów PZW.
Póki kłusowanie będzie ekonomicznie opłacalne, póty zawsze będzie ktoś kto się skusi na łatwy zarobek i nie przestraszą go nawet wysokie kary, jak nie będzie miał świadomości dużego ryzyka złapania. A ryby są coraz droższe w sklepach, cały czas będzie na nie popyt (przynajmniej na określone gatunki), więc ryby kuszą kłusoli dla których jest to łatwy zarobek.
I teraz najważniejsze. Dla mnie niepotrzebne, a wręcz społecznie szkodliwe jest wsadzanie każdego kłusola do więzienia żyjącego tam za darmo na koszt państwa. Przecież nikt go nie zmusi tam do pracy. Dla mnie lepsza jest świadomość tego, że zamiast garować na koszt podatnika, taki kłusol za darmo odpracuje swoją karę na cele społeczne (np. na rzecz PZW, domu dziecka itd. itd.). System grzywien w polskim prawie karnym się nie do końca sprawdza. Naprawdę trudno jest je wyegzekwować. Dlatego praktyka orzecznicza poszła w kierunku czegoś chorego - tzw. "zawiasów". Orzeka się więc hurtowo kary pozbawienia wolności z ich warunkowym zawieszeniem. Jak nie masz na grzywnę to dopiero wówczas idziesz siedzieć. Tyle, że z tego garowania społeczeństwo nie ma żadnego pożytku. Gość dostanie za darmo jedzenie, super opiekę medyczną i wyjdzie w końcu z więzienia, jako jeszcze większa patologia niż ją był przed pójściem do więzienia. Chyba nie o to chodzi.
Dla mnie kara ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania kontrolowanej nieodpłatnej pracy na cele społeczne powinna być podstawową karą. Jako uzupełnienie dopiero grzywna. A kara pozbawienia wolności powinna być orzekana jedynie dla największej patologii. Praca na cele społeczne zabolałaby zarówno biednego kłusola, który musiałby w końcu zabrać się do roboty, a nie siedzieć ciągle na bezrobociu żyjąc na koszt państwa, a z drugiej strony zabolałaby również bogatego kłusola, który musiałby zrezygnować ze znacznej części swoich dochodów (najczęściej uzyskiwanych na lewo), bo musiałby zamiast kombinowania na boku pracować za darmo np. dla PZW.
Reasumując jedyne co może pomóc to ciągłe kontrolę, inwestycje w straż rybacką (zarówno państwową, jak i tą społeczną). Podam Wam przykład. Jazda na tzw. gapę autobusem miejskim oraz pociągiem PKP. W którym z tych środków transportu znajdzie się więcej gapowiczów ? Odpowiem w miejskim autobusie... bo kontrole są rzadsze. W pociągu wiesz, że nie masz gdzie uciec i zawsze będzie ktoś kto może cię skontrolować, więc jest znacznie mniejsze pole na kombinowanie.