Oczywiście Krzysiek - i wtedy dostajesz pozwolenie. Agencja to nie ma byc jakis moloch, to ma być organizacja dbająca o wody, o równowagę w środowisku. jak na razie nikt nie rozlicza rybaków z Mazur z tego co oni robią, a niszczą przecież ten ekosystem usuwając większość ryb, zwłaszcza drapieznika. Nie bez kozery PZW na jednaj z konferencji z udziałem 'naukowców. uznała szczupaka powyzej 100 cm za szkodnika... W normalnym ujęciu to przecież bełkot.
Jak na razie nikt nie dba o wody. Nie zapobiega się przyduchoma, nie ratuje ryb z zanieczyszczeń. Nie ma planu ochrony, zwala się winę i odpowiedzialnośc na dzierżawcę, a zapisów w umowie odpowiednich brak, wobec czego taka Wilcza Wola i strata całego rybostanu przechodzi praktycznie bez echa.
Bigdom - lowiska komercyjne regresu nie przeżyją. Nie wiem czy jesiotr lub jakies gatunki obce polskim wodom sa potrzebne do szczęścia. Na karpia na komercji pozwolenie i tak dostaniesz. Tak więc nie ma to wpływu w ogóle na rozwój tego typu łowisk. najgorszą rzeczą jest obudzić się z ręką w nocniku - jak na przykład w UK, gdzie w Tamizie okazuje sie jest sum, uciekinier z łowisk prywatnych. Jaki wpływ może mieć on na populację trudno powiedzieć. Ale nie wolno igrac z takimi rzeczami - ekosystem jest rzeczą bardzo podatna na zmiany. Wystarczy poczytac co się stało w takiej Australii... Króliki, szczury, koty domowe, psy i inne gatunki - zmieniły obraz tej wyspu lub kontynentu... Sam rak sygnałowy, sumik karłowaty, karaś srebrzysty, tołpyga, to wystarczające przyklady ludzkiej głupoty, gdzie dopuszczono do eksperymentów na samym środowisku...
Tak na prawdę Agencja stałaby po stronie wędkarza - o ile ten nie chciałby zbytnio 'zmieniać'.