Wg mnie to wszystko jest źle robione. Jeżeli było to zatrucie, to takie, które powoduje deficyt tlenowy, ryba gromadzi się tam gdzie jest go najwięcej, a więc przy śluzie. Powinno się przyjechać, sprawdzić zawartość tlenu w wodzie i zadziałać - albo użyc aeratora, albo przerzucać ryby do natlenianego basenu, a stąd do odcinka kanału, gdzie tlenu jest więcej (a więc ponad punkt gdzie doszło do zrzutu ścieków).
Zauważcie, że u nas nie ma takich jednostek ratownictwa. Powinny być one na stanie PSR lub PZW, w ilości około jeden wóz na województwo (przy większych klęskach żywiołowych można takie jednostki wysyłać aby połączyły siły). Do tego kilku, kilkunastu wędkarzy i jest działanie.
Nie rozumiem dlaczego w Polsce, w roku 2020 nie mamy nic. Jedyne co można to informować o zatruciach lub kolejnych przyduchach. To brak organizacji i logicznego myślenia. Zwłaszcza, że traci na tym i państwo i obywatele. Co pomoże policja, straż pożarna czy miejska? Nic praktycznie.
Smutne, to, i co gorsza nic nie zanosi się na to, aby nastąpiła poprawa