Mam nadzieję, ze rozmawiamy na luzie, jak przy piwie. Bo to samo bysmy sobie powiedzieli, u mnie 'agresywność: jeden'
Arek, nie odpowiedziałeś na moje pytania tak naprawdę, skupiasz się na mojej ocenie. Ja wcale nie twierdzę, że mam rację,
jednak drogę do naprawy widzę w tym, ze wędkarze dogadają się między sobą, czego chcą. To jest podstawa wszelkich podstaw. Jeżeli zaś będą walczyć między sobą, to niczego się nie uda zbudować. W związku jest 80% minimum tych co ryby biorą, więc trzeba tez myśleć o nich (i tu tkwi sukces okręgu opolskiego, myślenie o innych). Wielu reformatorów o tym jednak zapomina. Jak nie będzie PZW, to te 80% dalej będzie chciało zabierać ryby. I nowa rzeczywistość bez obecnego związku tego nie zmieni. Do tego prawo promuje odłowy i zabieranie ryb. Bo trzeba walczyć z przyczyną choroby a nie skutkami. Sam związek, nie patrzmy na ludzi którym nim kierują, nie jest niczym złym i uważam, że wręcz daje wędkarzom doskonałe możliwości aby się rozwijać.
Nie wiem od czego zacząć, może od okręgów. Wg mnie to wcale nie jest złe, że jest ich tyle.
Bo nie można zarządzać dobrze centralnie, klucz do sukcesu to decentralizacja, decydować o wodach mają lokalni wędkarze, nie zaś Warszawa. Strategie mają układać lokalne powiaty, koła, tak aby tym co tam mieszkają było najlepiej. I bardzo dobrze pokazuje to charakter okręgów. Mamy w Polsce trzy pojezierza, zaś 2/3 kraju to miejsca, gdzie większe zbiorniki to zaporówki tylko. Już to sprawia, że jest inne podejście, bo Opole ma inną specyfikę niż Olsztyn. Tam można więcej odławiać, bo wody mają spore moce 'produkcyjne', zaś mniej jest takich karpiarzy, trzon to tradycyjni wędkarze, często spinningujący. Inaczej jest w okręgu opolskim, gdzie wody są mniejsze. Na północy nie trzeba karpia i ludzie go nie chcą, zaś w Opolu przeciwnie. Więc każdy niech decyduje o sobie.
Kolejna rzecz to ZG PZW.
To wg Ciebie on musi sieciować te wody To Twój pogląd Arku. Napisz mi, jak takie Opole dostaje kasę z tej działalności, gdzie ich iteres z tego, że sieci id w ruch na północy Polski. I nie tylko Opola, ale i innych okręgów. Nie dostają nic z tego, łożą za to na ZG. Więc jeżeli się zredukuje liczbę miejsc w centrali do niezbędnego minimum, można sobie odpuścić wielkie jeziora Warmii i Mazur oraz Suwalszczyzny, nieprawdaż? Jest to zbędny balast obecnie. Struktury ZG są tak duże, bo sitwa chce mieć jak najwięcej miejsc pracy i pokazać, że jest potrzebna, bo wiele robi. To nieprawda. Znika działalność rybacka i jest super, baba z wozu, koniom lżej. Niech sobie założą Polski Związek Rybacki czy inne Związki Odgazowywania Dna Sieciami. I tutaj trzeba jasno sobie powiedzieć, że projekt jednej składki na Polskę jest nierealny. Zwłaszcza, że jego piewcy chcą tak naprawdę niczego innego, jak dostepu do większej ilości wód w tej samie cenie. Chcą więcej, płacąc wciąż tyle samo, nie pracując przy łowiskach
A tego się nie da zrobić, bo trzeba iść z duchem czasu nie zaś wracać do PRL, ryb dzięki temu nie przybędzie. To, że wtedy były ryby spowodowane było tym, że były inne przepisy (nowa ustawa promująca robienie z wód naturalnych stawów hodowlanych weszła w życie w 1985 roku dopiero, i od tego czasu zaczyna się zjazd po równi pochyłej). I dodam tu, że Warszawa w odniesieniu do Polski i całości spraw, funkcjonowania państwa nie decyduje już o wielu rzeczach, ale robią to władze samorządowe, więc jest to podobny model. Aczkolwiek nie widzę nic złego w okręgach dopasowanych do obecnych województw
Teraz napiszę o nowej rzeczywistości, która wchodzi do Polski od około 10 lat.
Otóż model wędkarstwa, które prowadzi PZW, będące tak naprawde związkiem rybackim, które organizuje wędkarzom wędkarstwo wg swoich ram, jest juz nieaktualny. Wraz z Grabowskim się skończył ten rozdział. DLatego normalnym jest, że należy pozbyć się 'rybactwa' na rzecz wędkarstwa, i do tego sobie wszystko i dopasować jak i podporządkować. Związek nie musi prowadzić działalności gospodarczej, ale realizować cele statutowe. Smażalnie, patroszalnie czy granty unijne na rybaków są nam zbędne, i jest to absolutny fakt. tylko chyba w Polsce PZW zajmuje się rybactwem i przetwórstwem rybnym na taką skalę. To chore. I jeżeli Polskie Wody chcą np. podwyżek, to należy się przed nimi bronić, tak nie zabijały one uprawiania hobby, i nie zamykały konstytucyjny dostęp do wód wędkarzom. A tak się stanie jak PZW upadnie, połowa wód będzie juz poza zasięgiem wędkarzy (czy oni to rozumieją, that is the question). Do tego rozwój turystyki wędkarskiej idzie jak najbardziej w parze ze współpracą lokalnych gmin i powiatów z okręgami czy kołami, bo jedni i drudzy mogą z tego korzystać. To, że na Mazurach nie ma ryb, to nie wina wędkarzy ale polskiego modelu gospodarowania wodami. Do tego rybactwo dalej niech sobie istnieje, ważne aby wędkarze mieli swoje wody, bez sieci lub znimi, ale wspeirającymi wędkarski model gospodarowania (nie bądźmy też utrasami, co sądzą, że sieci są tylko złe).
Chcesz reform PZW na Twoich warunkach, nie licząc się z tym, że ktoś może mieć odmienne zdanie i przede wszystkim interesują go wody, które ma wokół siebie, a nie jakaś sitwa z innej części Polski, która chce niby rozpadu PZW i przejęcia wód od PZW. Takim stanowiskiem mówisz innym, że ci wszyscy, którzy atakują PZW, tych „naszych ludzi” mogą nieostrożnie doprowadzić do jego upadku, bo "sitwa" przejmie władzę. Co z tego, że coś kogoś wkurza tam u siebie w okręgu, no ale najważniejsze jest, że u władzy jest ten „nasz” antysitwowy”. Nie wiem Lucjan, czy Twoje stanowisko wynika z tego, że mieszkasz w Anglii na co dzień, czy rozmów z kolegami karpiarzami z Opola, czy też kwestii koła do którego należysz, czyli Dzierżna Dużego (przypominam tylko, że ryby stamtąd są niejadalne co ma istotne znaczenie jeżeli chodzi o przenoszenie Twoich pomysłów na resztę Polski), ale inny jest charakter wędkowania w górach, inny na Śląsku i w Opolu, a jeszcze inny na Mazurach. I problem w PZW nie rozbija się o to, że jednym dasz karpia do wyłowienia celem usmażenia, a innym wody No Kill. I w wielu miejscach Polski ludzi nie interesuje to kto jest u władz PZW, czy są oni w sitwie, czy nie, ale liczą się efekty ich działań. Jak ich nie ma to pojawia się krytyka. Jak działacze nie pomagają w ochronie ryb, przypisują sobie zasługi to jest krytyka. I tak właśnie jest w tym okręgu, o którym jest tu mowa.
To co piszesz się nie klei
Ja nawiązuję do tego, że wpierw trzeba mieć plan jak zagospodarować wody po upadku PZW, tak aby dalej je mieć, nie zaś zaczynać od rozwalenia PZW, aby potem obudzić się z ręką w nocniku. I tu jest pies pogrzebany. Wielu tak zwanych reformatorów upatruje rozwiązania problemów w rozkładzie związku, nie widząc prostej rzeczy, że problemy wcale nie znikną. To zaś czego zabraknie, to sposób nacisku i przywileje z jakich korzysta PZW. Ja nie mam nic do tego, ze ktoś chce zmian na lepsze. I nie pisz mi proszę, że fundacja Nasze Wody nie chce upadku PZW, bo ja wiem doskonale, że tego chce. I że nie mają żadnej alternatywy co zrobić potem, sam to wiesz, bo poprawiałeś nie raz im postulaty czy wnioski, a ja sam to robiłem jakiś czas i widziałem z kim mam tam do czynienia. Nie bez kozery odszedł też Rado, który byłby cennym nabytkiem (pracował w Angling Trust w UK 8 lat, teraz wrócił do Polski). I wiem co on o tym myśli, bo z nim rozmawiałem kilka razy.
Dlatego inne są działania atakujące np. władze okręgu, co wędkarze powinni robić, zaś inne zmierzające do upadku PZW. Do tego sam nie masz alternatywy z tego co widzę. Nie wiesz, co zrobić aby było lepiej lub tego nie piszesz
Więc nie rozumiem twych podjazdów do mnie i podpinania do mojej oceny jakichś 'animozji' do tej fundacji. Ja jestem przeciwny jednej składce na całą Polskę od dawien dawna, i nie kierują mną żadne animozje do nikogo, ale brak pomyślunku tych co to proponują. Stąd mój przykład historyczny, pasujący jak ulał. Ci, co wywoływali powstania, to niewątpliwie byli patrioci, kochający kraj i gotowi w walce o jego wolność oddać życie. Nie oznaczało to jednak, ze sytuacja Polski i Polaków dzięki temu się poprawiała, bo każde powstanie pogarszało tyko nasza pozycję, wzmacniało zaś naszych wrogów. Aż do powstania w Wielkopolsce i na Śląsku, które odbyły się już w inny całkiem sposób. Ja nie twierdzę, że Mateusz to zły człowiek, ale uważam go za takiego, co nie rozumie do końca co przyniesie wędkarzom prawdziwe korzyści.
Do tego pamiętajmy, że sitwa jest już w wieku emerytalnym, i musi odejść, nie ma zastępców. Więc okoliczności są bardzo dobre. Dlatego trzeba szykować grunt pod przejęcie związku, skupić się na edukowaniu pod tym względem (i innymi również) wędkarzy i za wszelką cenę utrzymać okręgi, nie zaś oddać pola i liczyć na to, że rząd przejmie schedę po PZW i zacznie zarybiać tysiącami ton. Bo tego nie zrobi. Trzeba rozumieć jak silne jest lobby rybackie, że wędkarzom nie udało się póki co niczego wywalczyć na polu zmian prawnych. Za to krok po kroku mamy nowelizacje, które pogarszają sytuację. Jak chociażby ta, która ograniczyła zarybienie karpiem wód płynących do ilości 5kg na hektar. W takich Czechach co karpiem stoją innych ryb jest w bród, a u nas pokłosiem braku odpowiedniej ilości karpia było wybicie innych gatunków, bo przecież 'coś trzeba jeść'. WIęc nie liczyłbym na zmiany na górze, bo karty rozdają naukowcy rybaccy z dyplomami i dziesiątkami prac naukowych na koncie, za to z Mazurami, gdzie nie m ryb dla wędkarzy.
Odnosząc się jednak do meritum. Lucjan uważam Cię za inteligentną osobę no, ale chyba rozumiesz że znalezienie zewnętrznego wroga (małej fundacji z małego miasteczka) i pokazanie jak atakuje ona PZW (organizację ogólnopolską składającą się z setek tysięcy wędkarzy) jest próbą zjednania sobie poparcia. Przecież taka polityka jest znana nam tu w Polsce od lat w wielu różnych dziedzinach życia. Szukanie wrogów z zewnątrz, a to że komuś z „wewnątrz” się coś nie podoba, to jest to pewnie wina tego wyimaginowanego wroga z zewnątrz "Kto nie ze mną ten przeciwko mnie". I wojenka polsko-polska hula w najlepsze. W tym wypadku mamy ludzi z SSR Żywiec, którzy chronią wody za darmo, mają świetne wyniki, poświęcają masę własnej kasy na działania z korzyścią dla PZW i mamy prezesa ZO. W. Duraj równie dobrze mógł napisać o tysiącach innych niezadowolonych osób, którzy jeb..ą codziennie PZW, a nie tylko o małej fundacji. Czemu ? Bo tak najłatwiej jest zwalić winę na innych
Zaraz, zaraz... To znaczy, że SSR Żywiec ma coś jednak wspólnego z fundacją?
DLaczego nie napiszesz też, że oni robią coś za darmo,
podobnie jak tysiące innych ludzi działających w PZW? Do tego sam Duraj też sprawuje tę funkcję społecznie. Więc dokonujesz pewnej manipulacji. I masz rację, uważam siebie za osobę w jakiś stopniu inteligentną, dlatego wychwytuję manipulację. SSR Żywiec to nie jest całe PZW, to, że związek hula, to praca wielu osób, nie tylko społeczników co kontrolują wody. To jakby napisać, że najważniejsza jest policja, marginalizując to, że aby państwo działało potrzeba dziesiątek innych służb. Do tego SSR Żywiec pokrywa swą działalnością cały okręg? Nie ujmując im niewątpliwej chwały jakby co. Po prostu SSR to tylko wycinek tego co jest potrzebne aby funkcjonować.
Arek, ja rozumiem krytykę pod adresem Duraja, ale nie odwracajmy znów kota ogonem i nie róbmy z niego sprawcę wszelkich nieszczęść. W skali kraju w okręgu dokonał się wielki postęp, ale to praca na długie lata. Chyba nie wierzysz, że jeden prezes, który często ma tyle do powiedzenia co prezydent Polski w sprawach kraju (mamy demokracje parlamentarną, i prezydent niewiele może), od razu zmieni rzeczywistość? Zwłaszcza sam w pojedynkę, z obowiązującym prawem układami jakie są zabetonowane na maksa?
No chyba, że wiesz coś czego ja nie wiem
Kończąc ten wpis.
Jaki masz plan odnośnie polskiego wędkarstwa, co powinni wędkarze zrobić aby było im lepiej? Skup się na te odpowiedzi proszę. Skoro atakujesz moje podejście, 'angielskie', to warto zobaczyć jakie są inne alternatywy. Wtedy możemy podyskutować rzetelniej, bez skrętów w stronę 'animozji' do kogoś lub czegoś. Jestem zapiekłym wrogiem rybactwa na wodach wędkarskich i obecnej polityki IRŚ na przykład, ale uważam, ze to powinien być nasz sojusznik to znaczy naszej społeczności wędkarskiej. Nie kieruje mną animozja do osób czy instytucji ale cele jakie mają przed sobą wędkarze. Mimo że starłem się tutaj bardzo mocno z dwoma z nich, to nie patrzę na to przez pryzmat urażonej godności (tak na marginesie wypływał stale fakt' mojej 'angielskości'). Uważam, ze IRŚ może wiele skorzystać na współpracy z wędkarzami. To o animozjach. A i fundacja może robić wiele dla pożytku wędkarzy, po to ją między innymi zakładałem do społu z innymi
Dlatego nie róbmy prywatnych podjazdów ale używajmy w dyskusji argumentów. Kopanie się po kostkach zostawmy politykierom
PAX