No właśnie. Z polskimi wodami jest ten problem, że trudno jest uciec od pewnego generalizowania. To nie jest tak, że wszystko co złe jest w PZW, że wszystko co złe pochodzi z IRŚ, że cały ten system zarządzania polskimi wodami jest do dupy. Tak nie jest.
Jednakże nie lubię tego pisać, ale po rozmowach z naprawdę różnymi ludźmi (nie jakimiś pieniaczami) sporo osób podnosi, że u nas w Polsce konkursy na duże obwody rybackie, są często z góry ustawione. Pisałem tu kiedyś o procedurze konkursowej. Jest ona mocno patologiczna. Cały ten system zarządzania rybami jest żywcem wzięty z czasów PRL i przeniesiony na czasy gospodarki rynkowej. Procedura odwoławcza jest równie patologiczna co sam konkurs. Z racji tego, że nikogo za rękę nie złapałem, to nie będę pisał dokładnie o patologiach, ale po argumentach naprawdę wielu osób siedzących w temacie, w mojej głowie mocno zakotwiczył obraz wielu "ustawionych" z góry konkursów ofert.
Dla mnie jest to niepojęte, bowiem skoro mamy do czynienia z majątkiem Skarbu Państwa i jesteśmy jednocześnie w Unii Europejskiej, a majątek Skarbu Państwa, czyli Nas wszystkich jest przyznawany w użytkowanie danej osobie na kilkanaście/kilkadziesiąt lat, to powinna być tu procedura znana nam z zamówień publicznych, ewentualnie należałoby stworzyć coś na jej kształt, a nie obecny "konkurs ofert", który naprawdę łatwo jest ustawić, a który rodzi jedną wielką patologię (sic!).
Wiecie na jak długie okresy czasu są nadal przyznawane w użytkowanie obwody rybackie na północy Polski, na terenie właściwości RZGW Warszawa, RZGW Gdańsk i RZGW Białystok ? Na przykład na 30 lat. Na przykład na 35 lat. Na przykład na 25 lat. Na przykład na 20 lat. Na ustawowe minimum 10 lat jest naprawdę mało umów użytkowania obwodów. A operat rybacki sporządza się raz na 10 lat. RAZ. Dosłownie RAZ
Nawet w zeszłym roku RZGW ochoczo przedłużały umowy użytkowania na 30 lat. Przecież to jest totalna patologia.
Przez 30 lat możesz robić "wałki", czyniąc z wody jedną wielką pustynię tylko dlatego, że możesz czerpać z tego tytułu środki unijne
I dla Ciebie dużo bardziej opłacalne staje się samo posiadanie danego zbiornika, aniżeli obrót rybami, czy też sprzedaż zezwoleń wędkarskich. Dzieje się tak, bowiem posiadanie zbiorników oznacza możliwość starania się o unijne dofinansowania z różnego rodzaju europejskich funduszy. Przecież to jest jedna wielka patologia, która niszczy polskie środowisko. A znowu z eutrofizacją, to sobie sam walcz użytkowniku. Państwo ci nie pomoże. Tak właśnie wygląda polski system ochrony środowiska
Użytkownik rybacki szczególnie tu na północy bezproblemowo może użytkować daną wodę przez pokolenia. I jeżeli nie wykaże się niezgodności jego działań z operatem rybackim, to jak w wodzie będzie nawet "pustynia", to i tak ty nic nie możesz zrobić, bo cholerne prawo pierwszeństwa blokuje jakąkolwiek możliwość zmian. Osobiście uważam, że prawo pierwszeństwa w takiej formie jak ta obecna, jest NIEKONSTYTUCYJNE. I gdybym miał czas i chęci, to poświęciłbym miesiąc czasu na napisanie porządnej skargi konstytucyjnej do Trybunału Konstytucyjnego (choć też wiem jak on obecnie działa
), bo ta komunistyczna ustawa o rybactwie śródlądowym posiada wiele takich "kwiatków", które naruszają Konstytucję i które wraz z całą tą patologiczną procedurą konkursową niszczą polskie środowisko.