Luk jeżeli na śląsku na Przeczyce czy pogorię wpuszczają 1-2 tony karpia, a u mnie na 7h zbiornik 1 tonę karpia to chyba coś jest nie tak?
Selektor byłem na zebraniu pierwszy raz od 15 lat, średnia wieku 70 lat, moje postulaty o plany no kill zostały wyśmiane, oddałem wniosek o górny limit na łowisku specjalnym na karpia 65 cm - tylko ja byłem za. Ludzie młodsi nie mają czasu, pracują. Ciężko jest wygrać z betonem komunistycznym. Jedyna nadzieja to wody prywatne, komercje. Coraz więcej powstaje łowisk, gdzie płacisz od wędki 10-20 zł i sobie fajnie połowisz w ciągu dnia! PZW to niestety, ale korupcyjne bagno. Tak się mówi o inwestowaniu w młodzież, ale ja od wielu lat jej nie widzę nad wodą tylko na zawodach...
Przede wszystkim nie porównujmy okręgu katowickiego do Mazowsza. Na Śląsku jest nacisk na karpia i zarybia się tyle na ile pozwalają operaty. Przypomnę, że dla wód płynących (stojących również, taka to terminologia - wystarczy że dopływ jakaś rzeczka do zbiornika i mamy wodę 'płynącą') które dzierżawi państwo dla PZW, maksymalna ilość karpia na hektar wynosi od 2 do 5 kg. W zależności od typu zbiornika i jego wielkości. Ogólnie jednak trudno aby karpiem zarybiać wszystko jak leci, to nie Czechy
Zalew Zegrzyński ma kiepskiej jakości wodę, więc wątpię aby zgodzono się na jakieś spore zarybienia tam karpiem, bo to tak naprawdę spiętrzona rzeka (karp nie jest na rzekach wskazany w większych ilościach). Więc nie można porównywać takiego ZZ z jakimiś Przeczycami. A czym można jeszcze zarybić takie Zegrze? Przecież nie ma sensu walić więcej szczupaka, leszcze w operacie nie ma, zostają więc inne gatunki. Ogólnie ta woda powinna być nie tyle zarybiana mocno, ile dobrze prowadzona, aby były odpowiednio silne stada tarłowe.
Posługiwanie się więc kasą na zarybienia nie jest tutaj żadnym wyznacznikiem i nie należy się tym kierować.Czy jest sens walić dużo więcej narybku który i tak nie przetrwa? Nie chodzi o to aby zarybiać ale aby byłe rybne wody. Na karpiowych wodach można wiele uzależnić od ilości wpuszczonego karpia, jak na Śląsku, ale nie na wodzie w centrum Polski, gdzie karpiarze są w zdecydowanej mniejszości. Więc mielibyśmy tu do czynienia z marnowaniem pieniędzy.
Koejna sprawa to cena narybku. Przecież tutaj materiał zarybieniowy pochodzi w dużej mierze z własnych ośrodków zarybieniowych, więc cena jest...umowna. Bo ile kosztuje tam kilo narybku takiego szczupaka palczaka, jest rzeczą względną. Oni ustalą cenę na np. jakieś 10 zeta za kilo, ale czy ośrodek zarabia czy nie, to już inna kwestia. Dlatego wg mnie należy przemyśleć sens prowadzenia ośrodków zarybieniowych. Wg mnie o wiele tańsze byłoby kupowanie materiału zarybieniowego od prywatnych hodowców. Bo ma się wybór i nie ponosi dużych strat. A ja nie wierzę, że ośrodki zarybieniowe przynoszą jakieś zyski. Chyba, że takiemu prezesowi Purzyckiemu, który się nieźle ustawił dzięki zarządzaniu największym z nich, tak przypuszczam. Do tego jeżeli nie znamy szczegółowego zestawienia kosztów w okręgach, w ośrodkach zarybieniowych można robić różnego rodzaju cuda wianki. Więc nienormalności jest dużo więcej, nie kryją się one tylko w kwotach na zarybienie.
Jak najbardziej jestem za tym aby rzeczy prostować, ale czepiajmy się tego co jest kiepskie, nie skupiajmy się na samych zarybieniach. Bo jeżeli w Opolu ktoś będzie tu doszukiwał się dlaczego na zarybienia się mało przeznacza, to odpowiedź jest prosta, bo jest sporo zbiorników, które zarybień wielkich nie potrzebują, jak wody no kill. I co, Opole przewala kasę? Nie do końca
Pomyślmy tez jakie są koszta utrzymania takiego ośrodka zarybieniowego. To nie tylko wypłaty pracowników ale wszelkie opłaty. Nie wrzucają tego przecież do kosztów w rubryce zarybienia.
I naprawdę, nie idźmy ślepo w te zarybienia, bo one tak naprawdę nie są żadnym rozwiązaniem ale początkiem pasma problemów. Od marnowania kasy na nie z racji niskiej przeżywalności, poprzez osłabianie materiału genetycznego rodzimej populacji, choroby jakie można tam zawlec aż po kormorana. Wg mnie u nas nie dokonuje się zarybień w profesjonalny sposób, i chociażby z tego powodu skuteczność tych zabiegów jest niska. Takiego szczupaka należy rozprowadzić równomiernie po całym akwenie, jeżeli się zaś wpuści go w kilku miejscach, to takie palczaki się pozżerają nawzajem lub będą pokarmem innych drapieżców. A dlaczego nie zarybia się wg procedur? Tu powinniśmy pytać sami siebie, dlaczego nie jest to działanie jakie wędkarze powinni przeprowadzać co roku. Przypomnę, ze PZW to nie prywatna firma ale stowarzyszenie, i jeżeli nie ma chętnych, to skąd się mają wziąć? Do tego ci co robią szwindle lub próbują przykryć braki w ośrodkach zarybieniowych, taki brak chęci pomocy wędkarzy w zarybieniach widzą jako duży plus, bo można robić wały.