Autor Wątek: Dostęp do dokumentów finansowych PZW (sprawozdań finansowych) przez internet  (Przeczytany 5078 razy)

Offline mjmaciek

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 15 214
  • Reputacja: 895
    • Galeria
  • Lokalizacja: Polska
  • Ulubione metody: feeder
Cyt."Ale Maćku sam przyznasz, że jest to kapitalny system, aby wszystkim wątpiącym zamknąć gęby. Nawet jak jest kasa to operat rybacki nie pozwala. I kasa jest przejadana na "działalność" PZW. Powiem Wam, że co niektóre sumy mnie zszokowały. ".

Arek tu nie trzeba być geniuszem ekonomii oraz mieć dostęp do dokumentów...
Wystarczy ilość członków opłaconych pomnożyć razy stawka za karte.
Obliczyć kwoty z zarybień tabele z planami zarybień są dostępne , ceny ryb są w necie. I porównać ile kasy idzie na zarybienie.... a ile wciąga....

Ot całe pzw....i robienie w konia .....
Maciek

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 681
  • Reputacja: 1981
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Teraz dopiero widać ile skur...syny przycinają na nas. Selektor dzięki!
Jest co nagłaśniać...spójrzcie jak marne są kwoty na zarybienia vs wpływy budżetowe, wszystko wyzerowane. Za to powinni iść siedzieć.

Skierniewice: niestety bez oświadczenia... :/

Mnie dziwi dlaczego tylko narzekamy :) Tych skur...synów ktoś wybrał do władz...

Kolejna rzecz to te zarybienia. Panowie, nie róbmy scen, że zarybia się mało. Czy PZW ma wpływ na to ile można zarybiać, soro określa to operat, oparty na lipnych rejestrach kontrolnych? Tych rejestrach, które sami wędkarze uważają za zbędne, za biurokrację i ingerencję w prawa człowieka? A co z zarybieniami karpiem, którego wędkarze odławiają na potęgę dwa dni później? To też wina PZW, że zarybienia są zbyt małe? Powinny być co miesiąc?

Ja jestem wielkim wrogiem sitwy która tam siedzi, ale aby nastąpiła poprawa, trzeba rozumieć przede wszystkim co jest złe. Należy walczyć z korupcja i kolesostwem w związku, ze złym prawodawstwem polskim, jak i tym co mamy w statucie, powinniśmy nalegać na wybór wędkarzy do władz, to znaczy takich ludzi, co chcą działać w interesie zrzeszonych a nie lokalnej sitwy.



Lucjan

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 681
  • Reputacja: 1981
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Ha, ha w mazowieckim wydają 6,3% na zarybienia i 30% na wypłaty. Normalnie sztos. :D Tego nie można gdzieś zgłosić?

Jurek, a skąd wiesz, że te 6.3% na zarybienia to mało? Czy wg Ciebie zarybienia powinny wynosić np. 20%? Jak mają być ustalane? Ryby ma się walić ile wlezie?

Panowie, widzicie problem w złym miejscu. Za brak ryb nie odpowiadają wcale tylko małe zarybienia, większe wcale nie muszą tu pomagać (o ile nie chodzi o zarybienia takim karpiem wyznaczonych wód). Dużego leszcza niby przybędzie jak się walnie pięć razy więcej narybku do wody? Na pewno? 8)

Panowie, sorry że to powiem, ale myślmy i nie idźmy na łatwiznę. To co pokazał Arek to doskonałe narzędzie aby wytaczać działa przeciwko władzom związkowym z których jesteśmy niezadowoleni i za to wielkie :thumbup: :thumbup: :thumbup: Ale nie budujmy tutaj wizji na podstawie danych, że zarybia się zbyt mało, skoro to sami wędkarze odpowiadają za niedoszacowanie kwot zarybieniowych (rejestry, rejestry i jeszcze raz rejestry!) oraz za to, że nie mają własnej kontroli zarybień. Już pisałem nie raz, że odróżnienie 100 kilo kroczka karpia od 200 kilo, zrzucanych rękawem do wody, jest praktycznie niemożliwe (dotyczy to też narybku innych gatunków). Więc nie dość, że mamy niedoszacowane zarybienia, to nie ma ich kontroli. I powinni robić to wędkarze, bo PZW to stowarzyszenie a nie firma. Trzeba tu patrzeć tym na górze na ręce, bo to Polska :) Zarybienie Otmuchowa pokazało, jak można robić wały na zarybieniach. Tamci goście od zarybień mieli pecha, bo wędkarze zamiast zarybiać mieli ochotę liczyć ile małych rybek pływa w worku. I to wcale nie ludzie z PZW mogą oszukiwać, może robić to firma która dostarcza materiał zarybieniowy, zwłaszcza jak zobaczy, że ma do czynienia z frajerami, co niczego nie sprawdzają, bo jednym się nie chce, a drudzy uważają, że to nie ich obowiązek.

Czasem trzeba takiego zimnego wiaderka wylanego na głowę, aby się nie zagalopować w tym szukaniu winnego dzisiejszego stanu polskich wód. Bez spojrzenia w lustro daleko nie zajedziemy ;)
Lucjan

Offline selektor

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 281
  • Reputacja: 1399
  • Lokalizacja: Catch & w Łeb & Realese on Patelnia
  • Ulubione metody: waggler method
Każde stowarzyszenie to system naczyń połączonych. Jeżeli słabe są podstawy, to tym bardziej góra nie będzie działać prawidłowo. Skoro wędkarze nie reagują na nieprawidłowości, nie chodzą na zebrania, nie wypełniają rejestrów i nie naciskają na to, aby były one rzeczywiście sprawdzane, jak i nie robią jeszcze wielu innych rzeczy niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania ich stowarzyszenia, to i wówczas zarybienia będą wyglądać tak, a nie inaczej. Przecież treść operatu rybackiego (a więc i zarybienia) jest ustalana przez działaczy z okręgu. Trzeba się interesować, naciskać na nich, aby mieć jakikolwiek wpływ na to co się dzieje nad Waszymi wodami. Jednak przede wszystkim trzeba wiedzieć jak funkcjonuje stowarzyszenie oraz jak wygląda w Polsce prawo odnośnie gospodarki rybami.

Trudno się dziwić temu, że w Polsce nie ma ryb, skoro nie ma ochrony naturalnych tarlisk, powszechnych badań chociażby struktury gatunkowej ryb, czy też ochrony w zakresie odłowów ryb (a Polacy potrafią nawet zjeść leszcza z osadnika, który ma oczyszczać wodę z rzeki :facepalm:), jak i zarybienia w wielu przypadkach są po prostu śmieszne ( jak w jednym z okręgów z PZW z olbrzymim zbiornikiem zaporowym). Jednak zarybienia to tylko jeden z wielu elementów całej układanki pod nazwą PZW i wcale nie jest to element najważniejszy. Najistotniejszym elementem tej układanki są sami wędkarze.

Offline motov8

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 021
  • Reputacja: 218
  • Płeć: Mężczyzna
Luk jeżeli na śląsku na Przeczyce czy pogorię wpuszczają 1-2 tony karpia, a u mnie na 7h zbiornik 1 tonę karpia to chyba coś jest nie tak?
Selektor byłem na zebraniu pierwszy raz od 15 lat, średnia wieku 70 lat, moje postulaty o plany no kill zostały wyśmiane, oddałem wniosek o górny limit na łowisku specjalnym na karpia 65 cm - tylko ja byłem za. Ludzie młodsi nie mają czasu, pracują. Ciężko jest wygrać z betonem komunistycznym. Jedyna nadzieja to wody prywatne, komercje. Coraz więcej powstaje łowisk, gdzie płacisz od wędki 10-20 zł i sobie fajnie połowisz w ciągu dnia! PZW to niestety, ale korupcyjne bagno. Tak się mówi o inwestowaniu w młodzież, ale ja od wielu lat jej nie widzę nad wodą tylko na zawodach...

Offline robson

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 428
  • Reputacja: 351
  • Płeć: Mężczyzna
  • przystawka, bolonka, trotting
  • Lokalizacja: Warszawa
Kwota na zarybienia jest ciekawa w kontekście opowieści jak to niby PZW przestanie zarybiać, gdy spadną wpływy ze składek czy smażalni. A jak widać, to jest niewielki wydatek w skali całej kasy, którą obraca okręg. Zwłaszcza, że na zarybianie poszło 598 921,99 zł, ale jeśli dobrze rozumiem, okręg otrzymał 410 000,00 zł dotacji na zarybianie, więc "od siebie" wyłożył niecałe 200 tysięcy. To mniej niż koszty reprezentacji albo koszty zarządu i komisji rewizyjnych.
Jak dla mnie, to przy odpowiedniej liczbie odcinków czy zbiorników no-kill, można by zarybiać zdecydowanie mniej, a pieniądze przeznaczać na ochronę wód.
Nie wgryzałem się jakoś mocno w to sprawozdanie w okręgu mazowieckim, ale tak na pierwszy rzut oka wydatki okręgu nie są dla mnie jasne - ni cholery nie widzę na co te 13 baniek ze składek idzie, że zostaje zysk netto 400 tysięcy. Ale może coś przegapiłem, nie jestem też księgowym i pewnie czegoś nie rozumiem ;)
Najpierw przekonamy wszystkich, że powinni mieć własne poglądy, a potem je im damy.

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 681
  • Reputacja: 1981
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Luk jeżeli na śląsku na Przeczyce czy pogorię wpuszczają 1-2 tony karpia, a u mnie na 7h zbiornik 1 tonę karpia to chyba coś jest nie tak?
Selektor byłem na zebraniu pierwszy raz od 15 lat, średnia wieku 70 lat, moje postulaty o plany no kill zostały wyśmiane, oddałem wniosek o górny limit na łowisku specjalnym na karpia 65 cm - tylko ja byłem za. Ludzie młodsi nie mają czasu, pracują. Ciężko jest wygrać z betonem komunistycznym. Jedyna nadzieja to wody prywatne, komercje. Coraz więcej powstaje łowisk, gdzie płacisz od wędki 10-20 zł i sobie fajnie połowisz w ciągu dnia! PZW to niestety, ale korupcyjne bagno. Tak się mówi o inwestowaniu w młodzież, ale ja od wielu lat jej nie widzę nad wodą tylko na zawodach...

Przede wszystkim nie porównujmy okręgu katowickiego do Mazowsza. Na Śląsku jest nacisk na karpia i zarybia się tyle na ile pozwalają operaty. Przypomnę, że dla wód płynących (stojących również, taka to terminologia - wystarczy że dopływ jakaś rzeczka do zbiornika i mamy wodę 'płynącą') które dzierżawi państwo dla PZW, maksymalna ilość karpia na hektar wynosi od 2 do 5 kg. W zależności od typu zbiornika i jego wielkości. Ogólnie jednak trudno aby karpiem zarybiać wszystko jak leci, to nie Czechy :) Zalew Zegrzyński ma kiepskiej jakości wodę, więc wątpię aby zgodzono się na jakieś spore zarybienia tam karpiem, bo to tak naprawdę spiętrzona rzeka (karp nie jest na rzekach wskazany w większych ilościach). Więc nie można porównywać takiego ZZ z jakimiś Przeczycami. A czym można jeszcze zarybić takie Zegrze? Przecież nie ma sensu walić więcej szczupaka, leszcze w operacie nie ma, zostają więc inne gatunki. Ogólnie ta woda powinna być nie tyle zarybiana mocno, ile dobrze prowadzona, aby były odpowiednio silne stada tarłowe. Posługiwanie się więc kasą na zarybienia nie jest tutaj żadnym wyznacznikiem i nie należy się tym kierować.

Czy jest sens walić dużo więcej narybku który i tak nie przetrwa? Nie chodzi o to aby zarybiać ale aby byłe rybne wody. Na karpiowych wodach można wiele uzależnić od ilości wpuszczonego karpia, jak na Śląsku, ale nie na wodzie w centrum Polski, gdzie karpiarze są w zdecydowanej mniejszości. Więc mielibyśmy tu do czynienia z marnowaniem pieniędzy.

Koejna sprawa to cena narybku. Przecież tutaj materiał zarybieniowy pochodzi w dużej mierze z własnych ośrodków zarybieniowych, więc cena jest...umowna. Bo ile kosztuje tam kilo narybku takiego szczupaka palczaka, jest rzeczą względną. Oni ustalą cenę na np. jakieś 10 zeta za kilo, ale czy ośrodek zarabia czy nie, to już inna kwestia. Dlatego wg mnie należy przemyśleć sens prowadzenia ośrodków zarybieniowych. Wg mnie o wiele tańsze byłoby kupowanie materiału zarybieniowego od prywatnych hodowców. Bo ma się wybór i nie ponosi dużych strat. A ja nie wierzę, że ośrodki zarybieniowe przynoszą jakieś zyski. Chyba, że takiemu prezesowi Purzyckiemu, który się nieźle ustawił dzięki zarządzaniu największym z nich, tak przypuszczam. Do tego jeżeli nie znamy szczegółowego zestawienia kosztów w okręgach, w ośrodkach zarybieniowych można robić różnego rodzaju cuda wianki. Więc nienormalności jest dużo więcej, nie kryją się one tylko w kwotach na zarybienie.

Jak najbardziej jestem za tym aby rzeczy prostować, ale czepiajmy się tego co jest kiepskie, nie skupiajmy się na samych zarybieniach. Bo jeżeli w Opolu ktoś będzie tu doszukiwał się dlaczego na zarybienia się mało przeznacza, to odpowiedź jest prosta, bo jest sporo zbiorników, które zarybień wielkich nie potrzebują, jak wody no kill. I co, Opole przewala kasę? Nie do końca  :) Pomyślmy tez jakie są koszta utrzymania takiego ośrodka zarybieniowego. To nie tylko wypłaty pracowników ale wszelkie opłaty. Nie wrzucają tego przecież do kosztów w rubryce zarybienia.

I naprawdę, nie idźmy ślepo w te zarybienia, bo one tak naprawdę nie są żadnym rozwiązaniem ale początkiem pasma problemów. Od marnowania kasy na nie z racji niskiej przeżywalności, poprzez osłabianie materiału genetycznego rodzimej populacji,  choroby jakie można tam zawlec aż po kormorana. Wg mnie u nas nie dokonuje się zarybień w profesjonalny sposób, i chociażby z tego powodu skuteczność tych zabiegów jest niska. Takiego szczupaka należy rozprowadzić równomiernie po całym akwenie, jeżeli się zaś wpuści go w kilku miejscach, to takie palczaki się pozżerają nawzajem lub będą pokarmem innych drapieżców. A dlaczego nie zarybia się wg procedur? Tu powinniśmy pytać sami siebie, dlaczego nie jest to działanie jakie wędkarze powinni przeprowadzać co roku. Przypomnę, ze PZW to nie prywatna firma ale stowarzyszenie, i jeżeli nie ma chętnych, to skąd się mają wziąć? Do tego ci co robią szwindle lub próbują przykryć braki w ośrodkach zarybieniowych, taki brak chęci pomocy wędkarzy w zarybieniach widzą jako duży plus, bo można robić wały.

Lucjan

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 681
  • Reputacja: 1981
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark

Selektor byłem na zebraniu pierwszy raz od 15 lat, średnia wieku 70 lat, moje postulaty o plany no kill zostały wyśmiane, oddałem wniosek o górny limit na łowisku specjalnym na karpia 65 cm - tylko ja byłem za. Ludzie młodsi nie mają czasu, pracują. Ciężko jest wygrać z betonem komunistycznym. Jedyna nadzieja to wody prywatne, komercje. Coraz więcej powstaje łowisk, gdzie płacisz od wędki 10-20 zł i sobie fajnie połowisz w ciągu dnia! PZW to niestety, ale korupcyjne bagno. Tak się mówi o inwestowaniu w młodzież, ale ja od wielu lat jej nie widzę nad wodą tylko na zawodach...

Widzisz, problem w tym, że powinieneś należeć do innego koła i czym prędzej uciec z tego gdzie masz takich leśnych dziadków. Bez tego wspierasz starą 'nomenklaturę', zaś osłabiasz tych co chcą zmian. Przypomnę, że im więcej członków w kole tym więcej delegatów ma dane koło. gdyby ci co narzekają przenieśli się do kół zaangażowanych, stosunek sił zmieniłby się znacząco w okręgu, i mniej sitwy byłoby w zarządzie okręgów i kół oraz w ZG. Nie wiem czy nalezy za to obwiniać samo PZW, ze wędkarze nie rozumieją jak działa 'ordynacja wyborcza'. Oddajemy pola już na wstępie, poprzez stagnację.

Jeżeli w danym okręgu wielu wędkarzy przeniosłoby się do innych kół, odchodząc z przytupem, czyli mówiąc wąsatym działaczom co o nich i ich zarządzaniu myślą, zmiany dokonałyby się dużo szybciej. Ale brak reakcji oznacza zgodę, dlatego oni robią co robią.

I jakby co to wcale nie jest łatwo to wszystko zrozumieć, nie ma tego podanego na tacy gdzieś, więc absolutnie nie bierz tego do siebie. My po prostu nie umiemy działać i się dopiero uczymy. Przyzwyczailiśmy się, że ktoś zawsze to robił za nas, czy to dobrze czy źle (raczej to drugie) i tak nam zostało. PZW to stowarzyszenie, a dokładnie każdy okręg jest osobnym, jakby sfederowanym pod szyldem PZW. Więc wędkarze mają naprawdę najwięcej do powiedzenia. Między innymi dlatego zabiera się karpia zaraz po jego wpuszczeniu, niestety. To nie pomysł władz okręgu ale oddolna 'inicjatywa' wędkarzy :facepalm:
Lucjan

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 681
  • Reputacja: 1981
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Kwota na zarybienia jest ciekawa w kontekście opowieści jak to niby PZW przestanie zarybiać, gdy spadną wpływy ze składek czy smażalni. A jak widać, to jest niewielki wydatek w skali całej kasy, którą obraca okręg. Zwłaszcza, że na zarybianie poszło 598 921,99 zł, ale jeśli dobrze rozumiem, okręg otrzymał 410 000,00 zł dotacji na zarybianie, więc "od siebie" wyłożył niecałe 200 tysięcy. To mniej niż koszty reprezentacji albo koszty zarządu i komisji rewizyjnych.

Powtórzę się - wg mnie nie jest jasny koszt ośrodków zarybieniowych. Oni podają cenę narybku wg jakiegoś przelicznika (cena średnia w Polsce), i ta kwota uznawana jest za koszt zarybień. Wg mnie nijak się to ma do kosztu samego ośrodka i będzie on wsadzony w inne miejsca. Jako, ze nie mamy pojęcia co się tam dzieje, wg mnie jest to idealne miejsce do robienia wałów. Podam przykład, okazuje się, że zniknął kroczek karpia z jednego zbiornika w ośrodku zarybieniowym, i nie ma czym zarybić wg operatów. I pytanie co dalej :) Ile razy słyszymy o takich przypadkach? No właśnie prawie nigdy lub po fakcie, jak w przypadku okręgu koszalińskiego, któremu odebrano dzierżawę podstawowej tam rzeki przez niewywiązywanie się z obowiązków dzierżawiącego wodę. Ile rzeczy tam się zamiata pod dywan i potem robi lewe zarybienia, aby papiery się zgadzały?  I kto wie ile naprawdę kosztuje material z ośrodka zarybieniowego PZW? Według mnie jest bardzo drogi :)

Mam też znajomka co był ichtiologiem okręgowym i mówił mi co się wyrabiało tam. Więc wg mnie jeżeli są wały i szwindle, to nie znajdziemy ich poprzez zerkanie na procentowe kwoty zarybień. Ale może to być pomocne bardzo w innych kwestiach :)

Tak na marginesie, to jak wygląda sprawozdanie roczne w okręgu? Kto je przyjmuje, kto je sprawdza? Wg mnie w statucie powinien być zapis o możliwości kontroli przez delegację wędkarzy tego dokumentu i wszelkich załączników (np. faktur - czy nie są podstawione). Obecnie nie wiemy nic, mamy suche liczby, które nic nie mówią i o wszystkim trzeba się dowiadywać z różnych źródeł. Jak więc taki związek ma działać skutecznie, skoro jest to idealne środowisko dla wszelkiej maści kombinatorów z dużymi znajomościami? Nie ma rzetelnej kontroli, sprawdzają siebie ci co okręgiem czy związkiem zarządzają. I pamiętajmy, to nie jest jakieś ministerstwo, które może zostać skontrolowane przez NIK, to stowarzyszenie. Więc to my wędkarze musimy sami siebie pilnować, a tego wg mnie nie ma.
Lucjan