To, że ryba bierze na komercji czy w Czechach to nic szczególnego jeżeli jest jej 100x-200x więcej to nic dziwnego, że jest dużo większa konkurencja.
NO i o to chodzi właśnie, że w polskich wodach często określanych jako naturalne lub jeszcze lepiej jako 'dzikie', ryby jest '100x-200x' razy mniej niż na normalnej wodzie jak w Czechach. Mamy masy magistrów inżynierów rybactwa i innych specjalistów, ale nikt nie broni szczupaka od ponad 30 lat. Powód? Bo rybacy nie mieli by czego łowić (dlatego milczy tu raczej IRŚ) jak i wielu wędkarzy spod znaku 'karta musi się zwrócić' lub 'ryby są po to aby je jeść'. ZG PZW jako jedno z większych gospodarstw rybackich (GR Suwałki) też nic nie robi, bo mieli by dużo mniejsze wpływy na 'cele statutowe', które przeżerają.
Więc jak dla mnie jest właśnie 'dużo szczególnego'w tym, że nic się z tym nie robi. Tym bardziej, że brak szczupaka powoduje o wiele większą ilość zakwitów wody, do tego natura zastępuje go kormoranem, który potem wyrządza szkody w innych częściach Polski, jak migruje gdy jeziora mazurskie zamarzają.
Takie wyniki zawodów powinny być powodem bicia na alarm, gdyż oznacza to bardzo zły stan wody. Uważanie tego za coś normalnego świadczy o kilku rzeczach. Po pierwsze o braku edukacji, której w PZW nie ma, a które jest jednym z głównych celów statutowych tej organizacji. Po drugie pokazuje skalę degradacji większości polskich wód, jest to stan 'normalny' już dla większości chyba, podczas gdy właśnie jest na odwrót. Przykra sprawa.
Motov, o tym trzeba mówić otwarcie. Jednym z głównych problemów polskich wód jest brak odpowiedniej ilości drapieżnika i zachwianie przez to równowagi. Strzelamy sobie sami w stopę. I już samo PZW może temu zaradzić ale nie chce (wprowadzenie odpowiednich limitów dopasowanych do możliwości zbiornika, kontrole itd). A potem zbiornik taki jak Dzierżno Duże jest niczym nieprzebrane eldorado, pomino, że to trudna woda, bo głęboka, jest sporo zielska. To Dzierżno jest normalną wodą, podobnie jak zbiorniki w Czechach, a nie to co mamy w Polsce. W okręgu opolskim jest podobnie - zaporówki Turawa, Otmuchów i Nysa stają się pustyniami, gdzie ciężko o sandacza czy szczupaka, zawody i mistrzostwa okręgu to fatalne wyniki. No ale zawsze można stwierdzić, że tam też były złe warunki pogodowe