Wczoraj obejrzałem resztę odcinków - i nie podobały mi się. Geralt, Jaskier - to jest OK, jednak zmiany w scenariuszu - trudne do przełknięcia. Po raz kolejny mamy do czynienia z krasnoludami, które są karłami o małych rączkach, i jeżeli chciałyby polować na smoki, to chyba na wawelskie, odlane z brązu. Yarpen był o tyle podobny do książkowego, bo klął. Mogli się bardziej postarać. Krasnolud był może niski, ale krępy i bardzo silny. Bronią często był młot, z długa rękojeścią, który dawał spory zasięg. Tutaj uzbrojenie krasnoludów Yarpena upoważniało ich do polowania na zające co najwyżej. Zabójcy smoków to też żart. To mieliby być starzy wyjadacze, przypominający Wikingów z serialu, wypakowani, zaprawieni w walkach, tutaj zaś to była jakaś banda wieśniaków, dowodzonych przez jakiegoś Czereśniaka. Smokowi mogli by skoczyć, po owcę na obiadek. Ogólnie takich gości Geralt mógłby rozwalać bez miecza, z zamkniętymi oczami. W ogóle - prawie każdy w tamtym świecie wiedział kim są wiedźmini. NIe rozumiem, jak jakiś leszcz mógł skakać do takiego Geralta. Gość rozwala potwory od X lat, a tu jakiegoś patałacha swędzą zęby... To jest szyte tak grubymi nićmi, że Hobbit tutaj, na którego narzekałem, to dzieło sztuki
Bitwa pod Sodden to jakaś kpina, miałem wrażenie, że oglądam pierwsze sezony Gry o Tron, gdzie bitwy były pokazywane równie skrótowo i śmiesznie. Jaki był cel obrony tego wzgórza? Skoro Nilfgaard chciał zaatakować królestwa północy i potrzebował przejść przez jakąś przełęcz, to po co pakować się na to wzgórze? Po co było bronić tego zameczku? Aby przyszła odsiecz? Nie lepiej było teleportować się czarodziejom aby połączyć się z wojskami zjednoczonych królestw i na polu bitwy dać wsparcie żołnierzom? Co tutaj takiego zrobili? Zabili kilkuset żołnierzy i sami polegli? Nie zabijając wcale czarodziejów wroga w takiej liczbie? Zajebista strategia
Miasto, gdzie Yennefer przyjmowała ludzi do leczenia z różnych dolegliwości, i gdzie Geralt zabrał Jaskra, któremu dżin 'uszkodził' gardło, było w filmie jakąś posiadłością w stylu angielskim na wzgórzu. Zero bramy, ludzi typowych dla miasta. Zabrakło im kasy na cokolwiek? W średniowieczu każde miasto zamykało bramy na noc, pilnowało się. A tutaj nikawo niet. Wszyscy jak się okazało stali w kolejce do Yennefer
I ten wątek o Yen. Po jakiego grzyba go rozwijać? Po co walić to, co jest w połowie pięcioksiągu o wiedźminie, na początku serii? Po co tak dokładny rys psychologiczny czarodziejki? O Geralcie nie wiadomo tyle co o niej!
I tak dalej i dalej. Nieskromnie napiszę, że zrobiłbym o wiele lepszy scenariusz. I nie chodzi wcale o to, aby zaspokajać fana Sapkowskiego dokładnie oddaną historią o Geralcie, po prostu ta seria się nie trzyma kupy. Sam widz nie rozumie co jest cięte w tym filmie. Mojej kobicie się za to bardziej podobały ostatnie odcinki, bo ona lubi dramaty, a właśnie robiło się 'dramatycznie'.
Moja ocena w skali od 1 do 10 - skromne 5.5, zaledwie