Autor Wątek: Jeden z powodów dla którego ryby mają rozerwane pyski - ciekawa obserwacja  (Przeczytany 2568 razy)

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 698
  • Reputacja: 1982
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Wczoraj upewniłem się w moich wcześniejszych już obserwacjach odnośnie pokaleczonych pysków ryb. Otóż korzystałem z typowego dla UK łowiska klubowego, o dużej populacji karpia, takiego do 10 kilo, przy czym podstawę stanowią sztuki 1-2 kg. Jako że miało padać, łowiłem pod dużą brzozą, która zapewniałą ochronę przed deszczem. Jak zwykle chciałem poćwiczyć łowienie Metodą przy brzegu, co przy właściwym nęceniu gwarantuje szybkie brania. Wpierw miałem zaczepy, ale urywałem tylko przypon, raz wytargałem kawałek gałęzi, która miała połamane końcówki, dość ostre. Jak ryba już weszła, to wtedy miałem jedną sztukę z rozerwanym pyskiem, potem ze dwie OK, i znów jedna ze świeżą raną. Po czym znów była jedna, z rozcięciem poniżej pyska, znów świeżym. I okazało się jasne, że powodem jest to, że podajnik leży na dnie, a obok są gałęzie, które mają ostre końcówki. Ryba po ukłuciu zapewne zrywa się do ucieczki, i zahacza o nie, co powodować możne naprawdę paskudne rany. Odpuściłem sobie łowienie w tym miejscu i już żadna z ryb nie miała takich skaleczeń.

Warto więc mieć baczenie na to gdzie lokujemy zestawy. Jeśli korzystamy z typowego margina i są nad nim drzewa, należy przypuszczać, że będą i zatopione gałęzie. Po jakimś czasie mogą mieć ostre końcówki, i kaleczenie ryb odbywa się w nieświadomy dla wędkarza sposób. Sprawdziłem podajnik, nie miał ostrych krawędzi, hak zaś był wbity w pysk od strony wewnętrznej, więc nie on rozcinał. Rany zaś były świeże na 100%. A tu trudno o tych co łowią karpiówkami i zacinają 'na chama', a sporo ryb jest pokaleczonych. I te obserwacje jak sięgam pamięcią dotyczą wielu łowisk w UK. Obecność więc drzew może być problemem, na który warto zwrócić uwagę.

Tak wielu z nas uważa, że za rozwalone pyski odpowiadają wędkarze zacinający z 'mocą wodospadu', jednak wg mnie to wcale nie musi być główny powód. Warto więc przed łowieniem oczyścić taką miejscówkę. Gdybym wczoraj łowił wciąż w takim miejscu, skaleczyłbym może nawet z kilkanaście ryb :(  A tam przecież codziennie są wędkarze...

Czy macie podobne obserwacje?
Lucjan

Offline Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 32 518
  • Reputacja: 1977
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Być może jest to jedna z przyczyn. Ale na pewno haki też nią są. I to też różnie bywa z ich wielkością. Ja wiem, że po moich max nr 10 zostaje tylko malutka dziurka, a często nawet jej nie widać. Po dużych zostaje konkretny otwór, bo... są duże i drut gruby.
Ale... Jeśli będziemy rybę kuć nawet małymi hakami po kilkanaście razy, to w końcu tkanka nie wytrzyma kolejnego holu i się przerwie. A jeśli ktoś z dużym hakiem zacina na chama i jeszcze nie daj Boże używa plecionki, to efekt jest oczywisty. Do tego często dochodzi do docinania, rybie łeb urywa... I spadła, bo za słabo docięta. :facepalm:
Krwawy Michał

Purple Life Matters

Offline Kozi

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 3 875
  • Reputacja: 393
Gdyby gałązki miały powodować rozcięcia o których piszesz to co z raciczniczami, muszlami, ślimakami? Ryby powinny mieć całe pyski pokaleczone od ich spożywania. Rozcięcia o których piszesz powodują haki które wpieły się na zewnątrz pyska.

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 698
  • Reputacja: 1982
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Gdyby gałązki miały powodować rozcięcia o których piszesz to co z raciczniczami, muszlami, ślimakami? Ryby powinny mieć całe pyski pokaleczone od ich spożywania. Rozcięcia o których piszesz powodują haki które wpieły się na zewnątrz pyska.

A skąd to wiesz? Bo ja miałem pewność, że nic takiego nie miało miejsca. I co innego muszle na dnie, a co innego gałęzie, które są nad dnem. Jeżeli na filmie podwodnym widać jak reaguje zacięty karp, to mamy ucieczkę, paniczną. Podajnik umieszczony w pobliżu takiej pułapki daje wiadomy efekt. Tym bardziej, że jedna z ryb miała rozcięcie poniżej pyska, zaś hak wbity był przepisowo w dolną wargę. A wielu z nas lokuje zestawy w miejscach, gdzie takie gałęzie są, jednak my tego nie widzimy.

Tylko nie pisz, że za rozcięcia odpowiadają małe haki i feederowcy, bo to jedna z największych bzdur powielanych przez karpiarzy :P 8)
Lucjan

Offline azga

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 249
  • Reputacja: 255
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Gdańsk
  • Ulubione metody: method feeder
Możliwe, że zaczepy maja na to wpływ, ale nie uważam, że karp bezpośrednio kaleczy się o zaczepy, jedno trzeba przyznać, że jak wiemy o zaczepach w pobliżu hol jest bardziej siłowy. Żyłka "niby" pysku nie przecina, przy założeniu że ryba pysk ma bez ran. Jak celnie wskazał Michał, kuta kilka razy po siłowych holach będzie miała pocięty pysk, mały hak przecież też się przesuwa, gdy mamy rybę inaczej zaciętą niż za dolna wargę. Żyłka napięta i ocierajaca się o skaleczony pysk ranę bez wątpienia pogłębia, stąd wydaje się świeża, bo krwawi.

Gdyby gałęzie same w sobie były problemem ryby (zwłaszcza karpie królewskie) byłyby pocięte na całej długości ciała, nie tylko na pysku.
Plum

Offline Rebrith

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 610
  • Reputacja: 93
Otóż korzystałem z typowego dla UK łowiska klubowego, o dużej populacji karpia, takiego do 10 kilo, przy czym podstawę stanowią sztuki 1-2

A ja myślę, że tutaj jest odpowiedź - wanny z rybami, które są odławiane dzień w dzień, te pechowe może nawet kilka razy dziennie. Za to gardzę komercjami.
Pyski pokłute kilkadziesiąt razy w ciągu roku to potem pękają jak reklamówki.

No chyba, że to łowisko klubowe nie ma nic wspólnego z taką wanną to ok.

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 698
  • Reputacja: 1982
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Możliwe, że zaczepy maja na to wpływ, ale nie uważam, że karp bezpośrednio kaleczy się o zaczepy, jedno trzeba przyznać, że jak wiemy o zaczepach w pobliżu hol jest bardziej siłowy. Żyłka "niby" pysku nie przecina, przy założeniu że ryba pysk ma bez ran. Jak celnie wskazał Michał, kuta kilka razy po siłowych holach będzie miała pocięty pysk, mały hak przecież też się przesuwa, gdy mamy rybę inaczej zaciętą niż za dolna wargę. Żyłka napięta i ocierajaca się o skaleczony pysk ranę bez wątpienia pogłębia, stąd wydaje się świeża, bo krwawi.

Gdyby gałęzie same w sobie były problemem ryby (zwłaszcza karpie królewskie) byłyby pocięte na całej długości ciała, nie tylko na pysku.

OK, to może doprecyzuję. Rany nie pochodziły od haka, były natomiast świeże. Używam pickera MV-R Mavera, bardzo dobrze amortyzującego. Przejście na inne miejsca i ran nie ma prawie w ogóle (oprócz typowych ukłuć), zestaw dokładnie ten sam. A o co mi chodzi dokładnie? Otóż wiele ryb ma bardzo poważne rany pyska, często wręcz zmieniającego wygląd. I tak, w wielu wypadkach pokiereszowane ryby to efekt wędkarzy, którzy holują siłowo sztywnymi kijami, jednak trudno rybie mocno zmasakrować pysk mocno. Obwinianie małego haka tutaj jest przesadą. Takiemu karpiowi trudno jest urwać dolną wargę czy górną, co innego rozciąć a co innego urwać. Tym bardziej w UK, gdzie sztywne teleskopy lub karpiówki nie są powszechnymi metodami łowienia na komercji. A większość to tyczkarze, gdzie jest amortyzator, który powinien zapobiegać takim wypadkom, plecionki są zabronione na 95% komercji, nawet jako materiał przyponowy.

Zastanówcie się, ile gałęzi spada do wody i jest zatopiona. Jeżeli drzewa rosną w pobliżu wody, to należy się spodziewać, że przy stawie hodowlanym, będzie ich trochę na dnie. A gdzie 'patyki tam wyniki', nieprawdaż? 

Jakby co to warto zwrócić na to uwagę :)
Lucjan

Offline Kozi

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 3 875
  • Reputacja: 393
Gdyby gałązki miały powodować rozcięcia o których piszesz to co z raciczniczami, muszlami, ślimakami? Ryby powinny mieć całe pyski pokaleczone od ich spożywania. Rozcięcia o których piszesz powodują haki które wpieły się na zewnątrz pyska.

A skąd to wiesz? Bo ja miałem pewność, że nic takiego nie miało miejsca. I co innego muszle na dnie, a co innego gałęzie, które są nad dnem. Jeżeli na filmie podwodnym widać jak reaguje zacięty karp, to mamy ucieczkę, paniczną. Podajnik umieszczony w pobliżu takiej pułapki daje wiadomy efekt. Tym bardziej, że jedna z ryb miała rozcięcie poniżej pyska, zaś hak wbity był przepisowo w dolną wargę. A wielu z nas lokuje zestawy w miejscach, gdzie takie gałęzie są, jednak my tego nie widzimy.

Tylko nie pisz, że za rozcięcia odpowiadają małe haki i feederowcy, bo to jedna z największych bzdur powielanych przez karpiarzy :P 8)
A czemu ten ślad miała być po twoim haku? Mógł go ktoś złowić kilka dni temu, na metodę często ryby zapinają się poza pyskiem.

Offline katmay

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 295
  • Reputacja: 562
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Łowicz
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Wczoraj upewniłem się w moich wcześniejszych już obserwacjach odnośnie pokaleczonych pysków ryb. Otóż korzystałem z typowego dla UK łowiska klubowego, o dużej populacji karpia, takiego do 10 kilo, przy czym podstawę stanowią sztuki 1-2 kg. Jako że miało padać, łowiłem pod dużą brzozą, która zapewniałą ochronę przed deszczem. Jak zwykle chciałem poćwiczyć łowienie Metodą przy brzegu, co przy właściwym nęceniu gwarantuje szybkie brania. Wpierw miałem zaczepy, ale urywałem tylko przypon, raz wytargałem kawałek gałęzi, która miała połamane końcówki, dość ostre. Jak ryba już weszła, to wtedy miałem jedną sztukę z rozerwanym pyskiem, potem ze dwie OK, i znów jedna ze świeżą raną. Po czym znów była jedna, z rozcięciem poniżej pyska, znów świeżym. I okazało się jasne, że powodem jest to, że podajnik leży na dnie, a obok są gałęzie, które mają ostre końcówki. Ryba po ukłuciu zapewne zrywa się do ucieczki, i zahacza o nie, co powodować możne naprawdę paskudne rany. Odpuściłem sobie łowienie w tym miejscu i już żadna z ryb nie miała takich skaleczeń.

Warto więc mieć baczenie na to gdzie lokujemy zestawy. Jeśli korzystamy z typowego margina i są nad nim drzewa, należy przypuszczać, że będą i zatopione gałęzie. Po jakimś czasie mogą mieć ostre końcówki, i kaleczenie ryb odbywa się w nieświadomy dla wędkarza sposób. Sprawdziłem podajnik, nie miał ostrych krawędzi, hak zaś był wbity w pysk od strony wewnętrznej, więc nie on rozcinał. Rany zaś były świeże na 100%. A tu trudno o tych co łowią karpiówkami i zacinają 'na chama', a sporo ryb jest pokaleczonych. I te obserwacje jak sięgam pamięcią dotyczą wielu łowisk w UK. Obecność więc drzew może być problemem, na który warto zwrócić uwagę.

Tak wielu z nas uważa, że za rozwalone pyski odpowiadają wędkarze zacinający z 'mocą wodospadu', jednak wg mnie to wcale nie musi być główny powód. Warto więc przed łowieniem oczyścić taką miejscówkę. Gdybym wczoraj łowił wciąż w takim miejscu, skaleczyłbym może nawet z kilkanaście ryb :(  A tam przecież codziennie są wędkarze...

Czy macie podobne obserwacje?
Bo one, te ryby, sobie tymi gałązkami te haki z pyska wypychały. No, normalnie jak wypychaczem. A że ryby nie mają kciuków, to się nieumiejętnie tymi wypychaczami posługiwały i sobie te pyski poraniły, po prostu. Jak pod wodą nie będzie gałązek, o które ryby będą sobie wypychać haki, to sobie pysków nie poranią, więc lepiej łowić tam, gdzie brak kciuków nie doprowadzi do samookaleczeń. Bo to samookaleczenia są. Prawda?


Marcin

Online ledi12

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 401
  • Reputacja: 225
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: method feeder
Powód jest zasadniczo jeden - ludzie. Koniec dyskusji :D

A tak całkiem poważnie. Wystarczy jeden debil zacinający z krzyża i holujący na windę. W tym momencie pysk jest tak naruszony, ze nie potrzeba dużo, żeby go bardziej rozpieprzyć.
Metodowy karpiarz
---------------------
Sum -> 22 kg
Karp -> 20 kg
Jesiotr -> 12 kg
Amur -> 10 kg

Offline krzysssiooo

  • Użytkownik
  • **
  • Wiadomości: 57
  • Reputacja: 8
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Legnica
  • Ulubione metody: method feeder
Dokładnie największym problemem rozciętych pysków u ryb są bez dwóch zdań - ludzie, Największym problemem na komercjach są karpiowicze- biwakowicze, imprezka pod wiatą czy w namiocie, a jak rolka jest to sprint do wędek i cięcie z krzyża wędka w pion ( często na plecionce no bo jak inaczej) i powrót do "imprezy". Więc moim zdaniem tak to ludzie są problemem.
@edit
Ja często musze doedukowywać ludzi nad wodą, głównie karpiarzy i zawsze zaczynam od wbij swój hak w palec, a ja wbije swój i wtedy juz następuje koniec dyskusji :)

Offline paparoach

  • Zaawansowany użytkownik
  • ****
  • Wiadomości: 390
  • Reputacja: 47
Powód jest zasadniczo jeden - ludzie. Koniec dyskusji :D

A tak całkiem poważnie. Wystarczy jeden debil zacinający z krzyża i holujący na windę. W tym momencie pysk jest tak naruszony, ze nie potrzeba dużo, żeby go bardziej rozpieprzyć.

Oczywiście że tak , ale tej przyczyny nie wyeliminujemy więc pozostaje nam marginalizować inne przyczyny i o tym jest właśnie post Luka . Być może pisze bzdury, a być może nie do końca . Zauważył coś i się z tym dzieli , możliwe by się przekonać czy jego obserwacje mogą potwierdzać jego domysły czy poprostu błądzi  . Tak zastanawiając się nad tym , to wcale nie musi być abstrakcja .
Chociaż zapewne jest to sytuacja rzadka , pewnie nawet sporadyczna .
Ja po okresie fascynacji małymi , komercyjnymi czy stowarzyszeniowymi wodami pełnymi ryb ( również pokaleczonych często ) wróciłem nad rzeki .
Zastanawiało mnie jednak zawsze jak to jest że czasem ( co prawda rzadko ) zdarza się zaciąć rybę od zewnętrznej strony pyska . Najczęściej leszcza , klenia czy płoci chyba nie pamiętam.
Pamiętam też że kiedyś na spinning miałem sandacza którego wyjąłem a który napewno zaatakował przynętę ( twister ) ale po wyholowaniu nie miał jej w pysku ale pod dolna szczęka .
Jakby dusił twistera do dna .

Offline Szpadel

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 181
  • Reputacja: 54

Pamiętam też że kiedyś na spinning miałem sandacza którego wyjąłem a który napewno zaatakował przynętę ( twister ) ale po wyholowaniu nie miał jej w pysku ale pod dolna szczęka .
Jakby dusił twistera do dna .
Normalne u sandaczy :P
U szczupaków przy słabym żerowaniu, kiedy delikatnie trącają przynęty dziobami bardzo często można zapiąć je na zewnątrz pyska.