U mnie dziś było tak...
6:30 zameldowałem się nad moim małym ukochanym miejskim jeziorkiem. Miejscówka na szczęście wolna, zanęty do metody zostało jeszcze z wczoraj, więc tylko wbić podpórki i do dzieła. Do godziny 9 bez puknięcia, a potem zameldował się gruby mały karpik. Niestety wtedy jeszcze byłem sam więc fota z rąsi i wrócił do wody. Później wpadły jeszcze 2 niezłe karasie i o 10 dobił do mnie wujek który wyjął sobie z mojego bagażnika zapasową wędkę i siedzieliśmy na 3 feedery łowiąc na tej samej linii długości ok 20 metrów jakieś 50 metrów od brzegu. Rybki dopisały, łącznie od 10:30 do 12:20 wyjechało i wróciło do wody kilkanaście linów i karasi. Lekko spieprzyłem jedno zarzucenie i miałem 2 zestawy położone w odległości metra od siebie 50 metrów od brzegu. Gdy zaciąłem branie na jednej wędce druga natychmiast zaczęła się ruszać - od razu uznałem, że ryba wjechała w 2 zestaw i bedzie problem, ale zauważyłem że kij który mam w ręku gnie mi się w lewo, a ten drugi zestaw leży po prawej stronie. Wykonałem zacięcie jedną ręką i w ten sposób miałem dublet w 3 sekundy
Wujkowi dałem wyholować mniejszą
Złowiłem też swojego ulubionego lina, wrzucam fote po ktorej chyba każdy uzna że nie da się go pomylić z żadnym innym. Złapałem i wypuściłem go 4 raz w ciągu miesiąca
Niestety o 13 musiałem być w domu więc 12:20 skończyłem łowienie. Jutro pewnie powtórka, bo to chyba ostatni taki ładny weekend
Ps. Kolejny raz bezapelacyjnie wygrały pelletowe śmierdziele typu halibut, czosnek czy pikantna kiełbacha deklasując różne słodkie kulki, dumbelsy i inne wynalazki od Meusa, Sonu czy Feederbaita
Pps. Tak teraz sobie myślę, że sposób trzymania karpika do zdjęcia nienajlepszy i zdecydowanie zbyt wysoko, następnym razem przytrzymam go tuż nad taflą wody tak by w razie upadku wpadł do niej a nie na trawkę. Niestety lepszego pomysłu na foty gdy jestem sam nie mam