Przypomniała mi się pewna krótka historia apropo pływającego parasola. Jeśli nie macie nic przeciwko to ją przedstawię...
Przyjechaliśmy z kolegami na jeziorko. Zaczęliśmy rozstawiać sprzęt, a naszym oczom ukazała się małą czarna chmurka. Zlekceważyliśmy ją i skupili na zanętach. Po chwili rozpętała się istna ulewa, zaczął wiać potężny wiatr. Parasol przewrócił się i odfrunął po chwili wpadł do wody jakieś 20 metrów od brzegu. Mogłem go tylko odprowadzić wzrokiem. Deszcz się skończył przestało wiać, a my z browarkami staliśmy przy brzegu i patrzyli jak parasol powoli idzie na dno...
Mimo wszystko było fajnie.
Parasol był z Rumpola, tak więc jakoś tę stratę przetrawiłem