Doskonale Cie rozumiem. Jest presja na mięso, i w wielu kołach/okręgach chce się po prostu 'zamknąć ludziom gęby'. Jednak dobrze wiesz, że winny jest tutaj brak odpowiedniego działania, edukacji. Jak długo jeszcze można myśleć tylko o dawaniu ludziom mięsa? To do niczego nie doprowadzi!
Kolejna ważną rzeczą jest świadomość, że z każdym rokiem stada ryb są coraz mniejsze. Taki Bedyński wprowadzając rybaków na Zegrze, rozwalił populacje ryb tam, przez co wędkarze idą na inne wody, je pustosząc coraz bardziej. Tutaj trzeba zacząć działać tak, aby wody odbudowywać. Kadencyjność nie pomaga tutaj, bo ci na stołkach myślą jak się nachapać. Gdyby były wybory walne, wtedy można byłoby ludzi rozliczać, zaś artyści chcący nabić kabzę kosztem szeregowych członków nawet by nie próbowali podejścia i startu.
Grzesiek, wg mnie - mając takie koło jak u Was, dobrym rozwiązaniem jest posiadanie zbiornika, gdzie rybę się wprowadza kilka razy w roku, jednocześnie kontroluje bardzo mocno, zaś na innych trzeba odbudowywać populacje, górne wymiary i ostre limity są koniecznością po prostu. Mięsiarze muszą zrozumieć, że ryba nie bierze się z powietrza, jednocześnie musza mieć co złowić. Tak powinien robić każdy okręg. Zarybienia na jesień są złe, bo stwarzają warunki do oszukiwania. O wiele lepiej zarybiać (mowa o karpiu) w ratach (niech mięsiarze mają co odławiać cały czas), zaś wprowadzać jednocześnie większe sztuki ryby, aby jakość łowisk rosła (ryby z górnym wymiarem).
Kolejna opcja to odbudowa danych gatunków. A więc na przykład zakaz zabierania lina, szczupaka przez dwa, trzy lata, tak aby mógł osiągnąć górny wymiar ochronny i zaczął się rozmnażać
To tylko propozycje co można robić. Bo co czyni taki Bedyński? Wątpię aby miał plan poprawy sytuacji. Tam będzie coraz więcej kasy szło na reklamę okręgu, świetności ich wód. Będą filmy o tym, jaki to ZZ doskonały, będą zawody. A ryb będzie coraz mniej!