kiedyś często wędkowałem na Pilicy za dnia jak i w nocy.Jakieś 20-25 lat do tyłu żeremie bobrów oraz ślady ich obecności występowały bardzo nielicznie, powiedzmy co 3km-4km. Obecnie na każdym kroku widać ścięte drzewa, zarówno liściaste jak i iglaste (kiedyś myślałem, że iglastych nie ścinają). Ścinają wszystko jak leci, również dorodne dęby. W pewnym miejscu rósł stary dąb, którego 3 w chłopa można było objąć , boberki dorwały się do niego i podcięły do połowy, przyszły wiatry i dokończyły robotę.
Kilka lat temu przyjechałem do rodziny na wieś, oczywiście z zamiarem wędkowania na Pilicy, długo się zastanawiałem jaką to miejscówkę następnego dnia rano atakować. Wybór padł na miejsce, które znałem ale dawno tam nie byłem, jeszcze po ciemku byłem nad wodą, feederki do wody i czekamy...Zdawałem sobie sprawę, że na tym odcinku są bobry. Czekając na pierwsze branie słyszę co chwila jak bobry dają znać, że są w pobliżu. Po ciemku nic nie widać, nawet nie widziałem dokładnie w które miejsce zarzucałem. Jak tylko się rozwidniło i zobaczyłem gdzie łowię to kopara mi opadła. Między zestawami pływały bobry, co chwila jakiś się wynurzył, z miejscówki na której siedziałem naliczyłem ich ponad 15szt. Nie wytrzymałem i dałem sobie spokój z dalszym wędkowaniem w tym miejscu. Właśnie najwięcej ich widać jak słońce zajdzie i rano zanim wzejdzie. Innym razem idę sobie z spinem i wpatruje się w wodę , szukając obecności ryb, nie bardzo patrzę gdzie stawiam nogi. W pewnym momencie wpadłem jedną noga po jaj...a do dziury w ziemi zrobionej przez bobry i złamałem kija. Jest ich mnóstwo nad rzeką , drzew ściętych i podciętych też mnóstwo.
Osobiście bobry mi nie przeszkadzają, powiem więcej, przez ścięte drzewa tworzą się ciekawe miejscówki. Populacja bobrów jest jednak bardzo duża i chyba ktoś powinien z tym zrobić porządek, straty w drzewostanie są bardzo duże.