Wieczorny wypad nad wodę. Uparłem się, że dzisiaj łowie na metodę, choć głębokość łowiska dochodzi do 10m. Koszyk mikado aperio 40g, w podajniku pellet skretinga, delikatnie doprawiony miodem. Od 18 do 21 kompletna cisza, jednak postanowiłem być konsekwentny i nie kombinować zbyt dużo. Po 21 pojawiły się pierwsze brania, niestety albo nie zacięte, albo ryba spadała po kilku sekundach holu. Zmiana przyponów, haków, przynęt nie przynosiła oczekiwanej poprawy. Dopiero, gdy całkowicie wyjąłem krętlik z podajnika, czyniąc tym samym swój zestaw całkowicie przelotowy, wszystkie "puste" brania i spinki zniknęły jak za dotknięciem magicznej różdżki. Pomiędzy bardzo małymi karpiami, które brały już regularnie co kilka minut trafił się fajny przyłów. Z pomocą kolegi, pomimo podbieraka "na płotki" udało się wyjąć rybę z wody. Miarka pokazała 110cm, niestety nie miałem jak zważyć, bo zdobycz nie mieściła się do podbieraka. Po kilku fotkach, wróciła do wody i odpłynęła dość żwawo.