Jak juz pisałem Batorówka wygrała z zoo. W ostatniej chwili Ewcia stwierdziła, że nie jedzie (wcale jej się nie dziwię) i jadę sam z moimi wrzaskunami.
Na miejscu tuż przed 11. Młode odrazu ruszyły rozprostować kości. 25 minut w samochodzie to w końcu katorga.
Miał być pomost na swojej krótkiej części, niestety obsadzony na dłuższym kawałku. Zmusiło to nas do zmiany stanowiska i siedliśmy na samym początku plaży.
Młoda dostała brzanówkę z kołowrotkiem 6000 z wolnym biegiem. Uzbroiłem metodę i pod krzaczek. Mnie została ta młodsza na kolanach i spherka z klasycznym koszykiem ze skrętką.
Na koszyku po 10 minutach meldowały się rybki.
Zlowilem jazia, karpia i dwa karasie, po czym wróciły wrzaskuny z porcji frytek.
Ania (lat 5) wyciągnęła karasie. Całe 2. Sama!!!
W międzyczasie starsza zaliczyła 3 karpiki.
I linka...
Po 2 godzinach I kilku karasiach nastąpiła cisza. 20 minut zmęczyło dzieciaki i coraz bardziej kręciły się na krzesłach.
Po następnych 10 minutach straszą córka stwierdziła, że idzie na spacer na około Batorówki i po dziesięciu krokach pędem rzuciła się do wędki. Wolny bieg grał przepięknie. Pomagałem w holu zmieniając młodą, to oddalając się, aby na szybko skręcić duży podbierak.
Podebrałem sprawnie po 5 odjeździe spod nóg i na macie wylądował taki oto osobnik:
,Któremu w głowie nie było pozowanie.
*Ale w końcu się udało... ps(.) Tego pana to ja już znam. W zeszłym sezonie miał 13.5kg
Dzieciaki po tej akcji poszły uświadamiać wędrujących, że przy siedzibie głównej Pani Renaty jest dzwonek całkiem donośny. Ja w tym czasie zaliczyłem 2 godzinki bez brania.
Na szczęście udało się wyciągnąć na klasyka jeszcze takie cudo 50+
Na koniec dziewczynki uciekły pod skrzydła Pani Renaty, a ja pospiesznie pakowałem rzeczy. Aura była boska.
Za tydzień powrót.
Wysłane z mojego SM-G930F przy użyciu Tapatalka