Świat się nie skończył, więc plany wypaliły.
Dziś z całą rodzinką pojechaliśmy na Batorówkę
Pani Renata po urlopie wygląda kwitnąco. Zazdroszczę. Urlop pewnie zaznam za jakieś 2 lata...
Ale do rzeczy.
Na łowisko dotarliśmy koło 12:30. Zanim przeniosłem te 2 tony gratów z parkingu na cypelek minęło pół godziny.
Spakowałem co było pod ręką, czyli 2kg zanęty własnej roboty:
2 części śruty sojowej
2 części mielonego pelletu
1 część ekstraktu białka soi
1 część mączki.
Żona chciała amura. Ja się na trawiakach nie znam, ale doprawiłem aromatem mulberry z KCB, czyli... morwą.
Dla siebie przygotowałem inną mieszankę:
Robin red KCB czyli odpowiednik Match Pro, zmieszane z mączką, oraz mielonymi peletami kiełbasa papryka chilli.
Do tego Coppens 2mm w zajewajce red agressor. 50:50.
Ewka dostała morwę, a ja wyciągnąłem spławik i sprawdzałem grunt pod wagglerka. Podebrałem karpia 2kg.
Znalazłem odpowiednią głębokość na 20m od brzegu. Podebrałem lina 40cm.
Zaznaczyłem głębokość na kiju markerem.
Podebrałem karsia 35cm.
Założyłem kukurydzę aromatyzowaną super Spice KCB.
Podebrałem karpia 2.5kg...
Kurde nie mogłem zacząć łowić, bo Ewka non stop coś miała.
Dobra. Rzuciłem Ewki zanętę w postaci 4 kul średnicy 4cm.
Zarzut i jest pierwsza rybka.
Po PZW to kolos dla mnie.
Teraz następuje 45 minutowa przerwa, bo biegam z podbierakiem przy żonie która kazała do zanęty dodać swoje coś i zanęcić. Tym czymś była ugotowana mieszanka warzyw na patelnię. Marchewka, groszek, kalafior, i inne cuda, z dodatkiem Vegety. To pod postacią kul z zanętą, doklejone klejem trafiło do wody i mogłem tylko pomarzyć o łowieniu.
Ewka miała:
Karpie, karasie, liny, płocie, jazie... amura brak...
Jak się sytuacja uspokoiła (Nie donęciłem jej perfidnie) udało mi się zarzucić spławik.
Bum karp koło 4kg. Byłem pewny swego, do momentu, kiedy przypomniałem sobie, że za przypon mam fluorocarbon o średnicy 0.13 z hakiem 12. Takie coś na leszcze z PZW.
Mimo wszystko hol bajka.
Kurczę, Browning Force Silver to jest bardzo dobry kij.
Takich karpi było 3 lub 4. Po czym brania ustały. Przerzuciłem się na feeder i na 40m dobrałem się do stada karasi. 33 lub 34 sztuki. Wszystko na czerwonego śmierdziucha z peletami i spicy sausage 8mm
Koło 16 brania się uspokoiły.
Pana Zbyszka już dawno nie było. Dzieciaki dały mu w kość i pojechał do domu
Za to młode z małego stawu na bambusowe wędki ze sznurkiem wyłowiły koło 40 sztuk linków i karasi, które za namową Pani Renaty powędrowały do dużego zbiornika. Tylko dlaczego zamiast na hak, do nęcenia wrzuciły do wody całą paczkę mielonki bag'em red agressor?
Dorzucam kilka fotek z łowienia.
Wysłane z mojego SM-G930F przy użyciu Tapatalka