Karta opłacona, za oknem środek wiosny w styczniu
, więc grzechem byłoby nie pojechać na rybki. Biorę więc bolonkę, białe i czerwone robaki i śmigam na małą nizinną rzeczkę. Nie wiem co mnie tam spotka, bo od dwóch lat tam nie byłem, a na dodatek spławikówkę ostatni raz w rękach miałem w 2016 roku
.
Po cichu liczę na chociaż kilka brań drobnych rybek.
Jak się okazało ryby zaskoczyły mnie pozytywnie - złowiłem około 40 sztuk, co prawda większość stanowiły kiełbie, ale trafiły się również 4 płocie i 4 okołowymiarowe klonki. Trafił mi się też bonus - udało mi się przechytrzyć ślicznie ubarwioną brzanę (hehe no dobra brzankę - mała ale i tak cieszy
), która na delikatnym zestawie była godnym przeciwnikiem. Dodatkowo spiąłem kilka sekund po zacięciu przyzwoitą rybę.
Brzana ma aktualnie okres ochronny, ale zapewniam, że niemierzona, bez zbędnej zwłoki wróciła błyskawicznie do wody.😉
Plusy wyjazdu: akumulatory naładowane, płuca dotlenione, banan do tej pory na ustach - jak dla mnie udany początek sezonu.