Polska jest w bardzo dziwnym położeniu, nie ma takiego drugiego kraju. Nawet wschodni sąsiedzi mają się lepiej. Dlaczego? Bo pomimo kłusownictwa, nie maja zarybień karpiem w takiej ilości.
Przepraszam że się wtrącę w w innej kwestii.
Luk dlaczego znowu na tego karpia jedziesz?? co ci ten karp zawinił??
Co jakiś czas czytam w twoich postach że karpia jest za dużo a innych ryb nie ma.
Nie wiem jak w innych rejonach kraju , ale u nas na zalewie 1000h sandacza 150 000 sztuk,szczupaka nj 1,100 kg (11000 sztuk)tego karpia kroczka "walą do wody" 2600 kg (w przeliczeniu na sztuki to jakieś 14 000.fakt lina prawie zero (200 kg) ale kiedyś na naszym forum zadałem pytanie dlaczego zarybia się tak mało linem ,leszczem .Zero karasiem to mi powiedziano że to bezsens bo szczupak i tak by go wytępił. Że takie są operaty.
Jarek, karp sam w sobie mi nic nie zawinił
Prawda jest taka, że ta ryba w dużej ilości zmienia warunki środowiskowe danej wody. W Polsce tak tego nie widzisz, bo często karp dostaje w łeb w dwa tygodnie po zarybieniu, co jest szczęściem w nieszczęściu.
Musimy sobie zdawać sprawę, ze duża populacja karpia sprawi na wielu wodach, zwłaszcza płytszych, że wykorzenione będa rośliny naczyniowe, wzrośnie też zamulenie i mętność wody. To znów sprawia, że słońce nie przenika wody i coraz mniej roślin się może rozwijac pod wodą w takim zbiorniku. A bez tych rodzime gatunki tracą miejsce do ochrony i do odbywania tarła. To dlatego są wanny z karpiami, bo tam nic nie wyrośnie. Karp tez wyżera wylęg innych ryb, więc na wodach nowych dla niego, może dotkliwie pomniejszać liczbę zapłodnionych jaj czy tez samego wylęgu takiego lina. Dodatkowo karp w większej ilości, z racji swojego przyrostu, uzyźnia wodę, wydalając spore ilości odchodów. To znów sprzyja rozwojowi glonów, może przyspieszać proces eutrofizacji, zakwitów wody. Na koniec to konkurent ryb rodzimych, więc zeżre to czym się żywią inne gatunki, co sprawi, że tamtych będzie mniej. Na wielu łowiskach komercyjnych płoć i mniejszy leszcz żywią się odchodami karpi...
Dlatego karp powinien być dozowany, w takich ilościach, aby miał znikomy wpływ na inne gatunki. Są ichtiolodzy, którzy uważają, że w ogóle nie powinno go być
Ja uważam, ze karp jest OK, ale w pewnych proporcjach. Jeżeli jednak do wody idzie 500 kg karpia, a po 50 lina i karasia, to niestety, karp wszystko 'rozwali'. Dodatkowo szybciej rosnąc, nie będzie padał ofiarą drapieżników tak jak narybek lina i karasia. Tak więc powinno do wody trafić 250 kilo lina i tyle samo karasia, a 50 karpia. Takie proporcje to jednak niespotykana rzecz w Polsce, nieprawdaż? Kto znajdzie wody, gdzie zarybia się linem i karasiem w stosunku 5:1 do karpia?
Dlaczego więc karpiem zarybia się wędkarskie wody? Z dwóch przyczyn głównie. Bo jest to waleczna i silna ryba, mogąca dostarczać wielu emocji, zwłaszcza dorastając do dużych rozmiarów, z drugiej jest tania w hodowli i jest idealnym 'mięchem', które szybko rośnie. Tak więc aby skutek zarybienia karasiem odczuć, podobnie jak i linem, należy odczekać czasami i kilka lat. Karp? Po roku, taki maluch 30 cm może miec już kilogram wagi, i przyrost, przy dużej ilości 'paszy', nawet 1 kg rocznie. Mało która ryba tak rośnie.
Co do Czechów. Ja nie twierdzę, ze ich wszystkie wody są dobre, ale z pewnych żródeł wiem, że ich rzeki a nasze to niebo a ziemia. Rozmawiając zaś z jednym Czechem na Ochabach, ten mówił, że ich koło samo hoduje sobie ryby którymi zarybia. Tak więc tamtejsza organizacja jest na pewno lepsza.
Darek, co do wyrybienia wód przez wędkarzy, to musimy tutaj rozgraniczyć pewne rzeczy. Są wody o takiej ilości ryb i miejsc, że łowi niewielu, i ryba się odbudowuje. Są natomiast takie, które mają 'sprzyjającą' linię brzegową, i łowić może tam spora grupa wędkarzy. Dlatego rzeki i kanały oraz mniejsze zbiorniki bardzo łatwo przetrzebić. Natomiast aby wyjałowić Zegrze, trzeba już wielu wędkarzy, na łodziach, a i to może być mało... Ja słyszałem o jeziorach mazurskich, które pozbywszy się rybaków, a mając teraz samych wędkarzy, są z roku na rok coraz rybniejsze. Tak więc tutaj zadziała kilka rzeczy. Ważna przede wszystkim jest możliwość 'produkcji' danego zbiornika, do której dopasowana jest odpowiednia presja wędkarska. Najgorsze w Polsce jest to, że teraz, w dobie komórek i tanich relatywnie samochodów, ludzi e zdobywają informacje gdzie jest ryba. W ten sposób mogą wybić gromadzącego się na tarło lina, grupującą na zimę płoć itd. Do tego dochodzą słabe wyniki i frustracja, która przy 'sukcesie' nakazuje wielu brać wszystko, nawet jeżeli nie są w stanie przerobić takich ilości. Zdolności produkcyjne wód są bardzo małe, zaś zapotrzebowanie na rybę bardzo duże. Tutaj się nie działa odpowiednio właśnie...
Jak pisałem już wiele razy - wystarczy odwrócić uwage tych co zabierają odpowiednimi zarybieniami, gdzie stawia się lub wysyła częste patrole. Takie 500 kilo karpia na jakieś 'wannie', z limitem 2 czy 3 sztuk, zatrzyma wędkarzy tam na miesiąc, dając wielu gatunkom spokój. MOżna po jednej takiej wodzie zarybić w 3-4 tygodnie drugą... I w ten sposób tych największych fanów mięsa zająć czym innym. Na wodach zaś zarybionych cenniejszymi gatunkami, należy zwiększyć limity, koniecznie wprowadzić wymiary górne. I wtedy powoli rybostan się odbudowywuje, zaś wędkarze mają co łowić
Na pewno się da, trzeba tylko pomyśleć tu logicznie