W dniu wczorajszym zaliczyłem "gościnny" wypad (z Tatą) na łowisko specjalne PZW w moim poprzednim kole. Jest to łowisko typowo karpiowe, z przewagą ryb 1-3 kg, występują w nim także karasie srebrzyste, liny, amury oraz ryby drapieżne. Po przybyciu na miejsce i rozmowach z gospodarzem i innymi wędkarzami dowiedzieliśmy się, że karpie nie są jeszcze skłonne do współpracy - na kilkudziesięciu wędkujących karpia złowiło raptem kilka osób. Większość napotkanych wędkarzy wyrażała duże niezadowolenie z zaistniałej sytuacji, używając przy tym mocno niecenzuralnych słów. Pogoda super, łowisko na jesień zarybione 4 tonami karpia a wyników brak
.
Wracając do tematu - zainstalowaliśmy się w miejscu, gdzie woda miała nieco mniejszą głębokość (ok. 2,5 m). Tata łowił pickerem z niewielkim koszykiem zanętowym, ja postanowiłem potrenować odległościówkę. Łowisko zanęciłem zanętą uniwersalną "Boland" z dodatkiem ok. 15% Epiceine Sensasa wymieszaną z ziemią z kretowiska (0,5 kg spożywki + 1 kg ziemi) z niewielkim dodatkiem gotowanego pęczaku i kukurydzy konserwowej. Niestety okazało się, że rzeczywiście karpie nie chcą brać - podczas 4 godzinnego wędkowania nie złowiliśmy ani 1 sztuki. Ale nudy też nie było - Tata złowił 8 ładnych (25-30 cm) karasi srebrzystych, mnie się udało złowić 5 linów (25-32 cm) oraz 4 karasie srebrzyste. Dodam, że przez pierwsze 1,5 godziny nie miałem sensownych brań (tylko delikatne skubnięcia), ryby zaczęły współpracować po zmniejszeniu średnicy przyponu do 0,10 mm (+ 2 pinki na haczyku nr 18). Tak więc pomimo braku karpia wyjazd uznaliśmy za udany.
Na zdjęciu największy z linów (ok. 32 cm). Ryb nie mierzyliśmy, po odhaczeniu wszystkie wróciły do wody
.