Jakie macie spostrzeżenia co do nęcenia wstępnego? W weekend zrobiłem sobie 2 linie, obie były w jednej osi łowiska oddalone od siebie jakieś 15-17m. Do jednego miejsca zanęciłem 7 koszyków bait up M Prestona (kukurydza, pellet 8mm, pellet 2mm ten co szedł do podajnika i zanęty trochę), na bagnet żółty wafters jak kuku, a potem różne kombinacje. Drugie miejsce zero nęcenia, w obu podajnikach to samo-czapka z zanęty i pellet 2mm. Wyniki bez nęcenia lepsze zarówno ilościowo, jak i ryba grubsza. Trochę mnie to zdziwiło i zaciekawiło. upatrywałem się najpierw przyczyny w zbyt szybkim przerzucaniu zestawu w zanęconym polu, niestety wydłużanie nawet do 20min nie dawało oczekiwanego efektu.
W ub tygodniu na "wannie z rybami" zrobiłem podobnie i z podobnym wynikiem.
Dotychczasowe połowy odbywały się bez nęcenia, tzn inaczej, na początku łowienia zawsze dorzucałem po 3-4 ziarna pelletu lub kuku do podajnika koło waftersa. Na wyniki nie narzekałem.
Zatem powstaje pytanie-nęcić pod metodę czy nie nęcić?
Albo inaczej-cóż to daje? Czas na spostrzeżenia i wnioski właściwy, ryba wsuwa przygotowując się do zimy, nie kaprysi jak w upały-zanęcenie powinno bić na głowę pole nie nęcone, tak podpowiada rozum, a praktyka swoje...