Dzięki za ponowne pozytywne przyjęcie! Fajnie, że lubicie czytać te wypociny
Aż przypomniały mi się pierwsze wpisy na tym forum, sentymentalnie!
Zanim przejdę do kolejnej relacji - rok temu pokazywaliśmy, że łowienie na tani sprzęt jest możliwe, nawet w trudnych warunkach trafiały się ryby 20+. W tym sezonie postanowiliśmy jednak trochę w sprzęt zainwestować. Mimo wszystko nadal nie są to najdroższe możliwe modele kołowrotków, czy wędzisk. Jak na standardy karpiowe - są to nadal wersje budżetowe. Rok temu pojawiały się pytania o sprzęt jaki używamy, dlatego teraz w ramach wstępu, gdyby kogoś to interesowało, napiszę jakiego sprzętu używać będziemy w tym sezonie.
Kołowrotki jakich używamy to :
-Wszystkim dobrze znane i popularne Okumy 8k. Udało nam się te egzemplarze kupić jeszcze przed wzrostem cen, wyhaczone po niecałe 300zł. W tej cenie jest to chyba najwyższa możliwa półka. Jedyny mankament tego kołowrotka to jego waga, ale paradoksalnie "ciężko" o lekkie big pity
-Używamy też kołowrotki Delphin Mantra 12000, też powszechnie znane kręcioły, z świetnymi bebechami i dobrą ceną. Bardzo fajnie pracują, nawet lepiej i płynniej niż w.w. okumy, ale mają jeden "mankament", tj. nawój żyłki na szpulę. Niestety nie jest on idealnie równomierny, przez co np. w przypadku dowiązanej strzałówki żyłka podczas rzutu/wywózki potrafi się haczyć. Jednak jest to do przeżycia i też polecam ten kołowrotek.
Wędki:
Kacper używa Wychwoody Rioty - 3,6m i 3m. Bardzo fajne wędki, ich cena jest naprawdę rozsądna, fajna praca, oczywiście krótsza wersja raczej nie ma większego sensu jeśli chodzi o hol z brzegu. Plusem tej firmy jest dożywotnia gwarancja.
Jeśli chodzi o mnie - Też używam Riota w wersji 3,6m, a drugą wędką jest Nash KNX Colt 12ft 3,5lb. I tą wędkę po prostu pokochałem. Świetna paraboliczna praca, idealnie czuć na niej rybę, świetnie nadaje się do holu z brzegu jak i łodzi. Wiadomo, że nie jest to wędka rzutowa, ale celowo chciałem jedną wędkę bardziej "delikatną".
Zanim ktoś napisze, że w wędkarstwie karpiowym powinno się używać dwóch identycznych zestawów - Ja tak nie uważam. Używam dwóch innych zestawów i świetnie się przy tym bawię. Kacper zresztą też. (W sumie Kacper używał dwóch identycznych zestawów, ale niestety w sprzęcie który skradziono był wychwood i okuma, a przy odkupywaniu sprzętu zdecydował się na krótszego wychwooda i mantrę i też nie narzeka).
Kupiliśmy też ponton - bardzo chcemy złowić karpia 20+ na tym naszym jeziorze, a z racji że jest ono ogromne, to niestety bez wywózek nie mamy dużego pola manewru.
Podbierak - Mikado XL z sztywną ramą i gumową siatką. Skradziono nam poprzedni, więc byliśmy zmuszeni do kupna nowego i szczerze? Ten podbierak jest świetny, szeroki, gumowa siatka nie rani ryby, w dodatku w ogóle nie śmierdzi no i sztywna rama świetnie pomaga podbierać rybę w zaczepach.
Jeśli chodzi o żyłki itd. to dokładnie opisywać nie ma sensu, zestawy opisywałem w artykule "Amurowe A do Z", wiele się nie zmieniło. Poza tym w zasadzie w tym sezonie testujemy wiele nowych przyponów, żyłek itd. Jeśli kogoś to zainteresuje to mogę ewentualnie opisać. Dobra - koniec tych wypocin. Dodam tylko, że nic tutaj nie było sponsorowane, żadnej reklamy tu nie ma, po prostu wiem, że są osoby które też takie rzeczy interesują, także mniej więcej chciałem to opisać.
#2 - "Jeszcze raz i kawa?"
Znacie to powiedzenie? Rok temu pisałem jak Kacper złowił dwukrotnie tego samego lina. Jak było tym razem?
Przenosimy się w czasie z maja do czerwca - tak, karp z ostatniego wpisu był jedynym majowym karpiem jakiego udało nam się wypracować. Po kradzieży musieliśmy się trochę odbudować sprzętowo. Wreszcie nadszedł ten pierwszy letni miesiąc, w którym śmiało i legalnie możemy robić u nas nocki. Warunki bardzo dobre, noc miała być ciepła. Liczyliśmy na branie może nawet jeszcze przed zmierzchem. Zestawy wywiezione idealnie, miejscówki wybrane bardzo dobrze, widać było w nich aktywność ryb, no ale niestety... z godziny na godzinę wiara zaczynała gasnąć. Mówi się, że cierpliwość to główna cecha karpiarzy, bynajmniej! My mamy wątpliwości czy czegoś nie robimy źle, gdy brania nie ma przez 2-3 godziny.. śmieszne, nie? Rok temu pokazywaliśmy wam też fajne ryby łowione na spławik, piękne medalowe liny, wzdręgi czy karasie i to już w połowie maja! A teraz? Jest już czerwiec a nawet na spławik, na delikatny zestaw nic nie skubie. Około północy poszliśmy do auta się przespać. Nagle sygnalizator zaczyna szaleć, wybiegamy i ... cisza. Przynajmniej 6-7 szybkich wydźwięków, typowe na odjazd, ale niestety, ryba się najwidoczniej nie zacięła. Około godziny 2, kolejne 3-4 piki i kolejny raz cisza. Jak już w tym wpisie jesteśmy przy różnych powiedzeniach, to przytoczę kolejne - "do trzech razy sztuka". Dwa puste brania, ale za to o godzinie 2:40 - momentalny, szalony, dziki odjazd. W takich momentach człowiekowi coś się przestawia, jak zaprogramowany biegnie do wędki, można by podstawić mu betonowy mur a on i tak by rozwalił go głową i do tej wędki dobiegł, tak też było ze mną, bo na moim zestawie było branie. Na włosie miałem 16mm kulkę proffesa o smaku ochotki, podbitą połową popupa citruza z Nasha. Po podniesieniu wędki ryba nie zamierzała się zatrzymać, była już jakieś 20-30 metrów w liliach i mimo to dalej jechała jak szalona. Kacper uszykował ponton, wsiadamy i płyniemy. Było dużo odplątywania żyłki, za każdym razem gdy zbliżyliśmy się do ryby - ona po prostu wyskakiwała z wody jak delfin i wpływała kolejne 10 metrów w lilie. Niebezpiecznie zbliżała się do trzcin, a tam hol byłby jeszcze cięższy, cały czas płynęliśmy za nią, aż w końcu udało się ją podebrać! Wygrana walka w takich warunkach cieszy podwójnie, ale stało się coś co ucieszyło mnie 10 razy bardziej. Gdy spojrzałem na tą rybę w podbieraku od góry, mówię:
-Kacper, to on!
-Co?
-To ten stary karp, którego złowiłem rok temu!
-Serio? Skąd wiesz?
-No na bank, go się nie da nie rozróżnić od innych ryb!
Tak, złowiłem tego samego karpia, którego udało mi się skusić rok temu na naszej roboty kulki, wtedy też dał mi popalić, teraz jeszcze bardziej. Nie dość, że to ta sama ryba, to jeszcze tak nietypowa i charakterystyczna! Mega sprawa. Po czym poznaję, że to ten sam osobnik? Przede wszystkim po jego kształcie. Patrząc na niego od góry ma on totalnie skrzywiony grzbiet, a płetwa ogonowa jest strasznie skierowana do dołu, to wygląda tak, jakby jakiś samochód go potrącił. Do tego na brzuchu ma masę blizn i charakterystyczne ułożenie łusek, które zaraz wam pokażę.
Zdjęcie z poprzedniego roku:
I teraz po czym łatwo poznać, że to ta sama ryba? Po Pojedynczej łusce nad skrzelami, 2 charakterystycznych łuskach i bliznach na jego brzuchu. Niestety jakość zdjęć jest dość słaba i tych blizn może nie być widać, ale gwarantuje wam, że to jest ten sam karp.
Ryba przybrała na wadzę kilogram. Jej waga rok temu wynosiła 10,5kg, tym razem 11,5. Takie ponowne spotkania to mega fajne przeżycie i życzę każdemu z was, żeby coś takiego się przytrafiło. Chciałbym złowić tego karpia jeszcze jeden raz, wtedy postawię mu kawę! no i mam nadzieję, że będzie miał te 15 kilogramów!
Tymczasem.