Pojechałem dzisiaj na Wojnowice tuz po zakończeniu 3 dniowych zawodów. Bez większych nadziei na sukcesy na przekarmionym łowisku a raczej w celu przetestowania wędek dystansowych. Ale nie było mi dane. Kijków dystansowych nawet nie miałem czasu rozłożyć. Na początku przerażenie. Nie zabrałem przedniej podpórki, została w pokrowcu na Dąbrowę z krótszymi wędkami. Kombinuję, co zrobić. Przypomniało mi się, że mam krótką podpórkę mocowaną na pomoście i buzzbar z końcówkami do osadzenia wędek. Ale śrubokrętu do przymocowania tego do pomostu już nie zabrałem
. No nic, rozbieram to i mam bardzo krótką podpórkę, do wbicia w ziemię dość płytko. Nie ma mowy, żeby pójść na siku, gdy wędki w wodzie.
Usadziłem się na stanowisku 26. Kierowałem się na płyciznę oznaczoną palikami. Tuż przed, w środku, obok lub za. Sporo spinek, 6 wyholowanych karpi, największy 75 cm na haczyk 12. Waga odmówiła posłuszeństwa, więc nie zważyłem ale tak na oko 8 - 10 kg.
Dalej od palików brak brań albo skubanie drobnicy ale generalnie koncentrowałem się na okolicach podwodnej wyspy.
Łowienie w okolicy palików na dwie wędki nie było zbyt dobrym pomysłem. Bo jak miałem dubleta, to na jednej wędce musiałem mocno poluzować kołowrotek, ze względu na bardzo słabą podpórkę. Holowałem z długiego dystansu a z drugiej wędki linka była wyciągana i wyciągana. Skubany owinął się wokół palika i to chyba nie raz. Musiałem zerwać linkę. Dobrze, że nie wyrwałem palika ale podczas zrywania całkowicie się zatopił. Zerwałem plecionkę, cała strzałówka z podajnikiem zostały w wodzie.
Jednak pierwsze łowienie w tym roku na Wojnowicach oceniam dobrze.