Żona 46l, cukrzyca, nadwaga. W połowie października - potwierdzona 2 testami. W Czwartek rano straciła węch i smak, wieczorem już w łóżku, w piątek na test musiałem ją zawieźć i zaprowadzić. Od Piątku do wtorku wstała może 3 razy z łózka na siku. Totalnie bezsilna, mega trudności z oddychaniem, nic nie jadła. Lekarz stwierdził, że na CoVID nei ma leku więc przepisał przeciwgorączkowe, teraflu - takie bzdety na łagodzenie objawów.
Od poniedziałku rozważaliśmy szpital ale znajomy lekarz powiedział, żeby bronić się rękami i nogami, bo w szpitalu za mało obsługi na taki przyrost chorych i przemęczona - po prostu nie ma kto porządnie zająć się chorymi.
Było naprawdę bardzo źle, a że tonący brzytwy się chwyta, zacząłem rozważać "magików", zioła, czosnki itd. W końcu w necie trafiłem na opis terapii VIGERYT-K, niestety w tym czasie w PL już był nie do dostania. Załatwiłem receptę, pojechałem do CR i dostałem. Żona zaczęła brać we wtorek, w środę rano już wstała z łózka . Nie wiem czy to Vigeryt, czy po prostu przechorowała - najważniejsze, że wyszła z tego.
Kuzyn i kuzynka z Czech też mieli i też brali Vigeryt - twierdzą, że pomógł.
Ja i córka nie mieliśmy objawów i nie robiliśmy testów, chyba nas nie wzięło - mieliśmy po 3 dni kaszel i katar ale lekki.
A tak nawiasem - covid pomógł ludzkości w zwalczeniu grypy i szeregu innych chorób. Już nikt nie choruje na grypę, nikt nie ma przeziębienia, kataru czy kaszlu - wszyscy mają COVID
Grypa stała się passe, natomiast przejście Covida (nawet bez testów) jest na topie - modne
.