W poprzednią niedzielę miałem iść na ryby, ochotka zamówiona. Około środy rano usłyszałem jak żona(nauczycielka) zakaszlała no i sobie myślę no to po rybach.
Do niedzieli ją totalnie rozłożyło, kaszel gorączka. No i na ryby nie poszyłem natomiast pomimo odizolowania się złapałem od niej zarazę.
W poniedziałek ból głowy, w nocy stan podgorączkowy,bolące stawy, ból głowy jak zatoki, nie szło oddychać przez nos tylko ustami a kataru brak.
Rano próba teleporady, dodzwonić się to tragedia. Zrzędzeniem losu za którymś razem odebrała telefon kuzynka, dzięki temu szybka teleporada i skierowanie na test.
System testów porażka niby masz nadane zlecenie od lekarza, umówiony termin przez system na daną godzinę a okazuję się że w punkcie kolejka ludzie chorzy stoją ponad godzinie na zewnątrz bo punkt w pierwszej kolejności pobiera wymazy prywatne, zarejestrowane przez telefon. Przepustowość ok 12 wymazów na godzinę.
Test wyszedł pozytywny.
Na tą chwilę w porównaniu do żony, stan dobry czasami pokasłuję, jedynie ciężko się na czymś dłużej skupić, innych objawów brak.
Dziecko małe które z nami jest na szczęście zdrowe.
Niektórzy znajomi przechodzili ciężej.