Azymut.
Dlaczego nie?
I to jest największą głupotą tak zwanych lekarzy.
Szczepiła się w lutym (babcia), a teraz nie ma przeciwciał. Nie wiem, gdzie ta patologia dostała dyplom, ale że w chrupach rozdawali to jeszcze nie słyszałem.
W skrócie. Jeśli nie ma pożaru, to po co psikać pianą? Organizm działa na tej samej zasadzie. Po co ma ujmować w bilansie energetycznym i budulcowym, skoro nie ma zagrożenia? Wytworzenie przeciwciał kosztuje organizm stratę budulca i energii.
Są 3 etapy walki z chorobą.
1. Reakcja wrodzona organizmu.
Mamy stale patrolujące ciało "krwinki białe". One walczą z tym, co mamy rozpoznane genetycznie i dlatego każdy powszechnie znany wirus, bądź bakteria nas nie zabija.
2. Mamy komórki makro, które każdy obcy obiekt w organizmie pochłaniają i jest z niego wydalany. Miliardy takich codziennie jest tworzonych i np oczyszcza nasze płuca choćby z pyłu.
3. Mamy też reakcję organizmu na zakarzenie. To jest ten moment, gdy rozgrywa się naprawdę walka z czasem. Organizm (co widać choćby po stanie zapalnym) walczy z katarem, kaszlem, bólem. Patogenem. Jeśli patogen jest bardzo zjadliwy (np ebola) to organizm, zanim wykształci reakcję obronną (nauczy się czym z tym walczyć) podda się i umieramy. Jeśli jest to nowy, lecz mało zjadliwy patogen, to organizm wykształca odpowiednią reakcję na obce ciało i zapamiętuje jak z tym walczyć. Jeśli naukowcy znajdą sposób, aby nauczyć organizm rozpoznawać taki patogen i wykształcić sposób na radzenie sobie np z charakterystycznymi białkami, które takowy posiada, to nazywamy to szczepionką. Taka szkoła dla organizmu, zanim pójdzie na swoje.
Teraz.
Jak już się nauczy rozpoznawać, ba nawet walczyć skutecznie z takim patogenem, czy to blokować odpowiednie białka, czy je utylizować, to szczepionka jest skuteczna.
Teraz wrócę do wydatków energetycznych organizmu. Jeśli już wie jak i czym ma walczyć z patogenem, to niech ktoś mi wytłumaczy sens ciągłej produkcji przeciwciał na: pertyliard patogenów, których układ odpornościowy nie stwierdził w organizmie. Sensu nie ma.
I tu przechodzimy do testów na przeciwciała. Skoro nie ma zagrożenia, to po cholerę przestawiać produkcję na zwalczanie czegoś, czego nie ma?
Stąd, mimo nauczonej szczepionką odporności, z powodu braku ekspozycji na patogen organizm przeciwciał nie produkuje.
A i tu mam do Ciebie Michale pewną ciekawostkę.
Szczepionkę RNA opracowuje się od końca lat Dziewiędziesiątych. To, że teraz ją zastosowano, ponieważ nadążyła się ku temu okazją, to nie sprawia, że jest to nowość zastosowana od tak i super szybko dopuszczona.
Większość szczepionek, które do tej pory wg harmonogramu szczepień przyjąłeś ty i twoje dzieci miało ponad trzykrotnie krótsze okresy badań. Powodem tego było choćby to, że stosowano utarty schemat ich tworzenia.
W.tych nowych sposób w jaki należy dostarczyć je do organizmu, jak organizm je przyjmie i jak powieli rozporowadzając dalej jest znany od 15 lat.
Opracowywanie nowej szczepionki metodą RNA nie polega na tym, że tworzymy coś nowego i zastanawiamy się jak to zadziała, lecz sprowadza się tylko do tego, co należy organizmowi przedstawić, aby wytworzyć odporność.
Nie musisz z zastrzykiem wprowadzać zdeaktywowanego wirusa np eboli i sprawdzać czy jednak nie jest zdeaktywowany skutecznie. Teraz wprowadzamy charakterystyczny fragment, który np odpowiada za zdolność danego wirusa do wnikania do komórki żywiciela i uczymy układ odpornościowy jak blokować tą zdolność, oraz deaktywizować taki patogen. Mechanizm jest już znany od lat. Teraz to nadczym grenium naukowców debatuje w trakcie dopuszczenia szczepionki do użycia ocenia tylko, czy to co uczymy organizm jest ok. Dlatego są takie skróty w dopuszczaniu do użycia. Teraz nie musimy się zastanawiać, czy lek zabije, tylko czy informacja jest skuteczna.
Wysłane z mojego SM-G960F przy użyciu Tapatalka