To nie jest szczęście. Ekspozycja na wirusa przebiega u wszystkich mniej więcej tak samo. Jasne, że jest różnica między jazdą z kimś autobusem, a tym, gdy chory kichnie Ci prosto w twarz. Niemniej jest coś w organizmie niektórych ludzi, co czyni ich bardzo podatnymi/odpornymi na tę chorobę. W mojej rodzinie jak widzę mamy coś, co nas na nią uodparnia. U kolegi powyżej występuje coś, co czyni ich na to dziadostwo bardzo podatnymi. Jest to zapewne jakiś gen i pewnie niedługo zostanie on odnaleziony.
Na tej samej zasadzie coś - nie jest to szczęście - sprawia, że nie chorują na to małe dzieci.