Mam ten komfort ,że mogę w tygodniu jeździć na jeziora ( najbliższe 8km ode mnie),ale gdy czasem pojadę w weekend,to rzadko nie denerwuję się. Ludzi od kwietnia,do października jest ogrom i to przeważnie wędkarzy,a od połowy maja ,do września,dochodzą drużyny karpiarzy,którzy okupują nierzadko tydzień,20-30m linii brzegowej,a to tylko jedna załoga. Kupa śmieci,poniszczone drzewka,trzcinowiska rozdeptane,człowieka czasem szlag trafia,ale tak to już jest, z miejscami łatwo dostępnymi.
Ciężko mi się odnieść obiektywnie do komercji,bo tam idzie o kasę. Jedno jest pewne,wędkarstwo ma duży popyt w tej chwili i bardzo żałuję,że kilka lat temu ,nie wziąłem w dzierżawę jeziorka 42h,bo dziś sądzę,że bym z tego żył. Grom ludzi,chce po prostu posiedzieć,w miarę połowić,najlepiej we względnym spokoju,a najlepiej obrazuje to sytuacja,w której nad moje jeziora,przyjeżdża nawet Warszawa,a to 200km w jedną stronę,aczkolwiek drogą szybkiego ruchu.