Samo zakwaszanie nie zawsze daje zadawalające efekty.
Jeśli "w korzeniach" są już jony wapnia (twarda woda, zasadowa gleba (przykładowo ze stawów rybnych) itp)- tylko szybkie spowodowanie zmiany formy związków wapnia w takie, które nie są przyswajalne przez rośliny "kwasolubne" da szybko widoczne efekty.
Popularne metody typu kora, trociny, siarczany tego nie powodują- a efekty są na tyle późno, że za późno
.
Kiedyś jak się bawiłem w ogrodnictwo- leczyłem kwasoluby kwasem ortofosforowym w postaci odrdzewiacza Fosol.
Dawkowania nie podam bo nie chcę odpowiedzialności na siebie: trzeba poszukać na necie.
Interwencyjnie dawałem go więcej- a jeśli podlewałem wodą z własnego ujęcia- bardzo twardej- to dodawałem mniejszą ilość do każdego podlewania.
Co do kory, to czytałem opracowanie któregoś Instytutu od roślin że działa- ale po kilku latach
Podczas sadzenia kwasolubnych zalecali dodanie do gleby siarki gruboziarnistej:
rozkłada się latami powoli zakwaszając i w dodatku właśnie eliminuje przyswajalny wapń.