Panowie,
Myślę, że nie ma sensu ciągnąć się za warkocze i czynić sobie złośliwości. Każdy łowi gdzie chce lub gdzie może i reszta powinna to uszanować. Chyba, że to osobnik z gatunku "najlepszy wędkarz na świecie", bo na hektarowym dołku wypełnionym po brzegi rybami łowi kilkadziesiąt kilo na sesję a ci "gorsi" na PZW nie. Takich "speców" faktycznie warto ostudzić.
Każdy ma jakieś doświadczenia i spotkania z patologią, i na PZW, i na komerchach. Ale czy to powód, żeby nazywać wszystkie komercje "burdelami"? Również naśmiewanie się z ludzi łowiących tylko na PZW uważam za niestosowne, bo bardzo często te wody mają swój urok i nie dziwię się niektórym, że nie chcą łowić na czymś co wygląda jak staw hodowlany skoro można sobie usiąść na miejscówce w krzaczkach, z dala od pozostałych wędkarzy i odpoczywać w ciszy.
A doświadczyć ciszy na komercji, szczególnie w weekend, nie sposób. Łowiłem ryby jako dziecko i nastolatek (25-30 lat temu) i wtedy nad wodą panowała kultura dbania o ciszę. Nikt nie napieprzał alururkami, plastikowymi pudełkami itd. Wszystkie czynności wykonywało się jak najciszej a rozmowy były prowadzone półgłosem (chyba, ze akurat było celebrowanie jakiejś okazji i pojawiał się alko
. Wróciłem do wędkarstwa w 2018 roku i pod tym względem zmiana jest o 180 stopni (łowię w 90 % na komercjach). Ludzie nie mają żadnych zahamowań w napierdalaniu wszystkim czym tam w torbach mają, a mają zazwyczaj sporo. Notoryczne jest nawet walenie młotkami w sztyce, szpilki itd. (tu przodują karpiarze, szczególnie ci wywożący łódkami na duże dystanse). I nawet trochę się nie dziwię, gdy człowiek przywykły do dzikich miejscówek traktuje takie coś w kategoriach "burdelu".
Ale na PZW też nie brakuje buractwa, a np. w walce o miejscówki tego buractwa jest sporo. Do tego ładowanie w łeb wszystkiego co się uda wyciągnąć z wody też nie poprawia humoru normalnego wędkarza.
Słowem, i na PZW i na komerchach są patologie ale też są i duże plusy. I niech każdy wybiera to, co u niego w regionie jest lepsze.
Mosteque, dla mnie osobiście łowienie na NK i dorabianie do tego ideologii łowienia "na PZW" jest śmieszne. To są w sporej ilości przypadków zbiorniki bliźniacze do komercji (przynajmniej na Podkarpaciu), czyli tzw. "wanny z rybami". Ani tam ładnie, ani dziko, ani spokojnie. Po kilku latach istnienia takiego NK o rybę jest co najmniej tak samo łatwo jak na typowej komercji. Tłum wędkarzy jest praktycznie taki sam.
Tyle, że nie możesz sobie zarezerwować miejscówki, co jest dla mnie dużym utrudnieniem, bo nie jestem rannym ptaszkiem i nie mam ochoty jeździć na ryby o 4 rano.
No i, jeśli się nie opłaca rocznej składki do PZW, to łowienie wychodzi dość drogo - w zeszłym roku zapłaciłem 40 zł za dzień (niezrzeszony) a na okolicznych komercjach taki dzień kosztował 20-25 zł (przy dwóch wędkach).