Koledzy,
Wybieram się na zawody na rzeczone łowisko 04.09 i w dniu wczorajszym postanowiłem zrobić sobie trening.
W trakcie 7 godzin wędkowania złowiłem 40 mikro karasi i jednego mikro lina.
Oprócz mnie był na łowisku jeszcze jeden fan drgającej szczytówki i siedząc na pomoście złowił w ciągu dnia ok 10 karpi.
Cały dzień na łowisku nie należał do bardzo udanych, sporadyczne ryby na zestawy karpiowe.
Zacząłem po bożemu czyli pierwsze parę podajników skretting jasny plus zanęta sweet steam w punkt.
Po odłowieniu paru karasi zmiana taktyki:
Proca i 8mm czarny pellet halibutowy. Na gumce ten sam pellet i różne "cukierki", wynik-karasie.
Pellet ciemny do podajnika a na gumkę wszystkie kolory i typy przynęt od 4 do nawet 12mm, wynik, karasie.
Pellet czerwony kryl do podajnika, reszta jak wyżej, wynik karasie.
Dwie godziny przed końcem odpuszczam nęcone miejscówki robię w podajniku miks wszystkiego i "szukam" ryby, wynik karasie.
Koledzy
Gdzie popełniłem błąd?
A może to po prostu pech, albo właściciel który również sprzedaje ryby dopuścił ostatnio tonę karasi i one rzucały sie na wszystko co mieściło się im do paszczy.
Koło mnie karpiował ojciec z synem i po drugim karpiu zapytałem się o taktykę. Jak zobaczyłem 18mm kulkę o smaku szprotki od rafish to "witki mi opadli"
Nie będę ukrywał ze załapałem delikatnego stresa bo od biedy można powalczyć na zawodach karasiami ale mikro karasiami już nie.
Sorki za przydługi wywód. Czekam ma Wasze opinie.