Panowie, krótkie i treściwe rady.
1) Nie bawcie się w gotowanie po kilka godzin. Namaczac trzeba 24h, potem gotować 5 minut i przelać do termosu szklanego (szczelnego). Po minimum 12 godzinach mam ziarna otwarte w około 70% ZAWSZE, a konopie których używam leżą u mnie w piwnicy od 2 lat zakręcone w plastikowej butelce. Ryby wciąż atakują je ostro, są skuteczne.
2) Nim odkryłem wyżej wymieniony sposób, to po prostu gotowałem konopie przez czas jakiś, około godziny. Odlewałem potem wodę, a ziarna wsypywałem do garnka. Następnie brałem garnek rozmiar mniejszy (zawsze kupowaliśmy garnki kuchenne w zestawach kilku sztuk, od najmniejszych do większych) i delikatnie dociskałem tym mniejszym garnkiem konopie. Robiąc to z wyczuciem i ostrożnością oczekiwałem odgłosu pękakacych łupin. Otwierało się zawsze ich pełno, w garnku robiło się biało. Grunt to nie za mocno, delikatnie i równomiernie.
O ile nie ma na ziarnach pleśni, czy moli, to konopie zawsze znajdą zastosowanie w wędkarstwie. Jako gotowane, bądź mielone nigdy nie sprawiały mi zawodu. Grunt to mielić na świeżo, tuż przed rozrabianiem zanety, a także gotowane konopie najlepiej na świeżo zamrozić jeśli nie mają być użyte w czasie do 48h od ugotowania. Moim zdaniem to bdzura że najlepsze są te świeże, prosto z krzaczka. Można kupić, przesypać do suchej butelki po wodzie i tak trzymać w piwnicy. Ząb czasu nic im kompletnie nie robi w kontekście skuteczności nad wodą.