Niedawno (ok 3tyg temu) spotkałem pewnego,starszego Pana nad wodą.Dokładniej to na Kozłowej Górze.
Siedział w mojej okolicy w sobotę,a że bardzo dobrze mi szło (na tle innych),to w niedzielę wpakował się na "moje" miejsce. No cóż... Usadowiłem się dość blisko niego,żeby mnie dobrze widział
I znów dałem lekcję pokory
Po pewnym czasie nie wytrzymał i przyszedł pogadać. Okazało się ,że miły i przyjemny człowiek,i że pochodzi(oraz mieszka) z Mazur! Gdzie tam dokładnie,to nie wnikałem.
Przyjechał na m-c do syna,który osiedlił się na śląsku. A że jest starym wędkarzem,to postanowił połowić na pobliskich zbiornikach. W jego mniemaniu to tutaj jakieś eldorado jest!
Czy mówił prawdę nie jestem w stanie stwierdzić,ale taki dość podniecony był na widok leszczyków ,które łowiłem - w sensie ilości i jakości.
Opowiadał o pięknych jeziorach,gdzie można sobie najwyżej nogi pomoczyć ,o kutrach,o sieciach ,o płotkach po 5cm.
Nie wiem... Nie chcę Cię "straszyć". Spotkałem już nieraz taką opinię,że kraina wielkich jezior,to już nie kraina ryb