To i ja wtrącę swoje 3 gr do dyskusji. Uważam że istotą problemu nigdy nie byli wędkarze zabierający ryby zgodnie z regulaminem albo nawet ponad regulamin (wiem szokujące stwierdzenie); stali się problemem dopiero od jakiś 10 lat, już tłumacze dlaczego.
W okolicach Lublina w odległości 60 km jest około 60 jezior, na których można było łowić piękne ryby; sam przez 15 lat łowiłem ryby z dziadkiem, gdzie niestety ani on ani inni wędkarze nie przestrzegali limitów. Ryb łowiono tyle samo przez 30 lat, bo tyle łowił tam mój dziadek.
Aż do momentu wydzierżawienia większości zbiorników i wtedy ryby zostały odłowione przez dzierżawców; na nie których zbiornikach został wprowadzony zakaz wędkowania lub wprowadzono opłaty. I teraz nasza część winy z 60 zbiorników zostało maksymalnie 10 dla tej samej ilości wędkarzy, którzy nadal brali co popadnie, przyczyniając się do wyjałowienia zbiorników. Obecnie PZW odzyskało te 60 jezior, bo skoczyły się dzierżawy, a nikt nie chciał przedłożyć dzierżawy na studnie. Oczywiście Pzw zarybia tylko drobny ułamek tych jezior, wywołując znowu ogromną presje na zbiornikach pozarybieniowych, które momentalnie zostają wyjałowione przez wędkarzy. A przecież można zarybić na przykład 4 zbiorniki jednego roku, ale na 2 zrobić zakaz wędkowania na np 4 lata w kolejnym roku kolejne 4 zbiorniki i tak dalej.I oczywiście zmniejszyć limity do zabrania.