A ja wczoraj, w końcu, po kilku dniach przygotowań, wylądowałem na Różanym. Przyznam szczerze, że plany były z goła inne, bo miejscem pierwszego wyboru było jezioro Kowalskie, ale koledzy nie mogli jechać, więc namawiałem syna na wypad nad jezioro bytyńskie - fajna woda i można tam połowić białoryb, jak się patrzy, a Tymek lubi, jak wędka często się gnie, nie koniecznie pod 5 kg okazem. Ale niestety przegrałem z początkiem wakacji i zasłużonym dla Tymka leniuchowaniem, więc opuszczony przez wszystkich, postanowiłem odwiedzić, dawno nie widziane łowisko na Różanym. Miałem być o 7 nad wodą, ale... byłem o 8. Pierwszy szok, to cały parking zajęty, a dodam, że pogoda nie była jakaś rewelacyjna i spodziewałem się ludzi, ale nie aż tylu - jak później się okazało to w ostatnich tygodniach standard na Różanym
. Wszystkie "dobre" miejsca już dawno zajęte, więc z braku laku, postanowiłem zasiąść na dolnym stawie, na samym końcu po prawej stronie, tak aby nikomu nie przeszkadzać - po ostatnich zawodach towarzyskich mam już dość wysłuchiwania, że przerzuciłem komuś zestaw, czy też, że łowię tam gdzie on podnęcił... Stanowisko całkiem sympatyczne, tylko ten smrodek z psiej budy, jak zawieje wiatr, bezcenny
. Cel był prosty, przede wszystkim odpoczynek, następnie testy podajnika GURU hybrid, oraz kolejny raz podejście do testów produktów Feeder Bait - tym razem skupiłem się na liquidach i pellecie, odpuszczam sobie przynęty, bo na moich wodach nie działają.
Pierwsze miłe zaskoczenie, to praktycznie błyskawiczne branie karpia po zarzuceniu wędki, co zapowiadało dobry dzień. I tak też było, bo czterogodzinne łowienie zakończyłem z wynikiem 7 karpi na macie, jednej płotki i jednego zacnego leszcza. Dodatkowo trzy ryby zerwane i dwa brania nie zacięte - tak to jest, jak się człowiek skupi na budowaniu zestawu
.
W trakcie sesji przemiłe dwie konwersacje z Bartkiem i Marcinem, którzy bez wątpienia są lepszymi wędkarzami ode mnie, ale tym razem szczęście było po mojej stronie i okazało się, że to ja tego dnia wyznaczam prym na łowisku... chwilo trwaj, tym bardziej, że siedziałem w teoretycznie słabszym i bezrybnym miejscu.
Kilka słów o tym, na co łowiłem, bo kolejny raz potwierdza się teoria, że kolor przynęty jest kluczem do sukcesu. Zacznę od wędek, bo tym razem odkurzyłem, moje stare klasyki, czyli Trabucco Selektora XS 3,9 oraz Trabuco Precision 3,3 chyba
bo nigdy nie pamiętam, ile długości ma ta wędka. Na feederku klasyczny już zestaw metoda Drennana large 25g, na włos powędrował POP UP Drennana owocowo-rybny. Pickerek przezbroiłem na podajnik GURU w wersji przelotowej, a na włosa powędrował Ringers czekoladowy w kolorze pomarańczowym. Drennan w kolorze żółtym i pomarańczowym robił robotę, biały niestety nie, podobnie było na pickerku, bo kiedy zmieniłem Ringersa na Bagema białego o smaku czekolady, to jak ręką odjąć ryby uciekły. Łowiłem przy trzcinach, jak również z środka i tutaj podobne efekty, co świadczy o tym, że wczoraj ryba musiała pływać po wodzie w poszukiwaniu jedzenia.
Generalnie dzień bardzo udany, testy zrobione, mnie osobiście zachwycił podajnik GURU, a za jego największa zaletę uznaję fakt, że można nim łowić nawet na pellet 4-5 mm, który dobrze sklejony powinien spokojnie powędrować nawet i na 5m - to taka alternatywa dla siatek PVA, choć to musze jeszcze przetestować, jak będę na głębszym zbiorniku.
Fotki wrzuciłem na FB.