Panowie, autor filmu nie orientuje się co się dzieje, potem ktoś robi z tego wielką aferę. Dla kogoś nie zorientowanego podanie narkozy pacjentowi też może wyglądać jak wysłanie go na tamten świat
Jest dużo filmów pokazujących odłowy za pomocą prądu w UK, sam kilkukrotnie to obserwowałem. Ryby są ogłuszone na jakiś czas, potem wracają do zdrowia. Gdyby ginęły, zapewniam, że wędkarze zrobiliby zadymę, a zwłaszcza kluby opiekujące się danymi odcinkami kanałów, rzek. Materiał zarybieniowy też się pozyskuje z użyciem takich narzędzi (bo czym niby), po pobraniu ikry i mlecza ryby wracają do wody. Więc jak ktoś pitoli takie głodne kawałki, to nie wiadomo czy się śmiać czy płakać.
Tu mamy właśnie fachowca, który podobno 16 lat był w UK:
My Polsce narzekamy na IRŚ i operaty itd. Ale my tutaj tak naprawdę mamy tylko sródlądzie i na tym skupia sie też swiat naukowy, tam nie wiadomo kto rządzi, jest bałagan, co 1km rzeki to inny klub. Nie ma badań, żadnego palnu. Oczywiście sprawdza się to tylko dlatego, że jest zwyczaj wypuszczania ryb i ryby jeszcze są. Ale w kanałach łowią często najbiedniejsi ludzie w społeczeństwie, starsze osoby, emeryci, nie każdy ma kasę aby wyłozyć 20f za day ticket na licencję.
I tu jest ta właśnie hipokryzja. Karp nie jest tępiony a sandacz tak... nie mam czasu ani nerwów aby o tym się rozpisywać i tak naprawdę mam to gdzieś co angole robią ze swoimi wodami. Chciałbym tylko abyśmy uczyli się z błędów innych.
Jedno co się zgadza, to to, że czasami odcinki klubowe są słabo oznakowane. Ale nie wszędzie. U mnie w Newark wszystko jest jasne jak słońce, kluby mają oznakowane wody a połowa ma szlabany lub bramki, zamykane na kłódkę z szyfrem. Kanały z racji swej szerokości (14-16 metrów) są często mniej zasobne w rybę, stąd mniejsze ceny za łowienie. Skupiska ryb są na marinach lub w szerszych odcinkach. Kanały to pozwolenie bardzo tanie, kluby nie mają kasy. Wcale nie ma wielu chcętnych aby tam łowić, oczywiście oprócz lepszych kanałów. Stąd i słabe oznakowanie, bo kluby mają mało kasiory.
Nie rozumiem też w czym problem, że są odcinki wód. Jak widać przeszkadza to niektórym Polakom, podobnie jak podejście Anglików do sandacza. Wielu też nie podobało się to, ze ryby się wypuszcza a śmieci trzeba zbierać a nie zostawiać nad wodą. Ma być jak w Polsce, nieprawdaż?
Ot, problem spinningisty. W Polsce środowisko spinningistów też zazwyczaj jest mocne w gębie. Wielu walczy z karpiem, ale akurat wody no kill to zasługa w większości karpiarzy, którzy te wody nie tylko tworzą, ale dbają i nie i ich pilnują, ładując w to kasę i sporo czasu. A spinnigiści jakąś stworzyli? Pretensji wiele ale efektów jak na lekarstwo. Najbardziej wymagająca grupa wędkarzy i zazwyczaj najmniej robiąca. Tak to wg mnie wygląda.
No proszę, nie połączyli klubów aby polski spnningista mógł bez problemu łowić na całych odcinkach. Co za pogański kraj i pogańskie obyczaje