Cóż powiedzieć. Chwalić się nie ma czym
Ale poważnie, miałem wyskoczyć na 3, 4 godziny na nowe łowisko, ale wyszły nici. Rybom zamarzył się dach nad głową i całe łowisko pokryte centymetrową warstwą lodu. Ale jako, że nałogowiec się nie poddaje, to pojechałem gdzie indziej, na "stare" Trzydniaki. Tu też kilka miejsc zmrożonych, ale suma summarum znalazłem miejscówkę i dziś delikatnie z feederkami. Na jednym klasyk, na drugim metoda. Cóż, dziś blank. Ale nie oznacza to porażki. Po prostu "wławiam się" w nowe wędziska, a tymi się bardzo przyjemnie rzuca. Generalnie wyjazd zaliczony do tych udanych
pomimo braku brań, że nie wspomnę już o jakichkolwiek wskazaniach
A kolegom, którzy połowili przez ostatnie dni - serdecznie gratuluję