Z moich obserwacji wody których jestem właścicielem-zimą nie miałem problemu z przyduchą przez ostatnie 9 lat czyli od początku. Bardziej obawiałbym się lata. Dlaczego? Po zimie nawet jak zamarznięte nie miałem upadków, a przerębli nie ciąłem, myślę, że najgorsze to gdyby była gładka tafla i słońce, wtedy soczewa się robi, rzadko to się zdarza zazwyczaj lód jest chropowaty, albo przyprószony śniegiem. Natomiast w lecie zdarzył się raz pomór, w czerwcu zwiększyła się mocno woda, na tyle, że wszyła z brzegów na łąkę, wały nie pozwoliły na rozlanie się dalej, ale jak brodziłem w wodzie "po uda" to między wałem a taflą właściwą ryby wychodziły na żer, szczególnie amury, bo miały tam żywieniowe eldorado i ciepłą wodę, po 2 tyg takiego stanu woda zaczęła opadać, niestety gnijąca trawa zabrała z wody tlen i część ryb poszła...widłami wyrzucałem amury po 4kg, 7kg tołpygi. Karpie i karasie ocalały. Do tych z kolei dobrała się wydra. :'( Także z perspektywy czasu utrzymanie swojej wody wcale proste nie jest, u mnie oprócz warunków pogodowych na drobną rybę czyha śliczny zimorodek z długim jak kosa dziobem, na średnie i większe-wydra, czaple i orzeł. Na tę pierwszą pomaga trochę pastuch wokół wody, ale to gdy jest możliwość, bo druga woda pożwirowa większe i już nieogrodzona prądem. Łatwo nie jest.