Moim skromnym zdaniem to jeszcze chwila i jacyś ekolodzy, obrońcy praw zwierząt itd jak wychwycą NO KILL i zawody organizowane na żywej, przetrzymywanej rybie będą postulowali o zaprzestanie wędkarstwa w postaci rekreacyjnej/wyczynowej/nokill. I mnie to nie zdziwi, bo chwalenie się po "mastersach" i innych zawodach ile ton ryb nie zostało złowionych w 2-3 dni przez kilkudziesięciu "sadystów" daje ku temu przesłanki i dowody w postaci zorganizowanej imprezy i relacji cyfrowej. Celowo to ostatnie zdanie w formie formalno/prawnej bo piszą jeszcze o nagrodach w dziesiątkach tysięcy PLN. Biorąc pod uwagę masowe zawody, coraz większy ich marketing i ogólny obraz sytuacji, że to wszystko dla $$$ i zaspokojenia jakiegoś ego, że ja złowię więcej. Jako poklaskiwaczy mamy sponsorów bo $$$ czyli business is business.
Jak Wam tu teraz zobrazować,
robię to samo, ale
nie organizuję imprezy dla kilkudziesięciu kolesi, nie chwalę się tym na szeroką skalę i nie daję za to nagród. Kumacie? Takie zawody w oczach tych w/w (obrońców) to zbiorowe sado maso na żywych organizmach.
Zanim skomentujecie postawcie się chociaż na 10 minut po drugiej stronie barykady, pomyślcie, że ryby to organizmy nieme i tylko w formie "trzepania" ogonem pokażą, że coś im nie pasi w tej całej sytuacji. Uwierzcie, że na innej płaszczyźnie już dawno by "obrońcy" coś z tym zrobili ale nadal wędkarstwo ogólnopojęte jest postrzegane jako pozyskanie ryby jako mięsa/posiłku dlatego jest
OK.
Dlaczego jest "
OK"? Bo ryba zjadliwa, bo w miarę się naturalnie rozmnaża, bo zdrowa, bo tak było "od zawsze". ALE NIE NA TAK PO*****Ą skalę
I nie piszcie mi tu o PZW bo mi nie chodzi o masowe odłowy tylko o masowe wyławianie, przetrzymywanie jak na w/w fotkach i wypuszczanie w "dziwnej kondycji" przez kilkudziesięciu typa na zawodach dla "pkt".
(w/w fotki skłoniły mnie to tego wpisu, który planowałem od jakiejś chwili)PROSZĘ przeczytajcie to ze 3 razy ze zrozumieniem zanim cokolwiek napiszecie w odpowiedzi. Ja chciałbym, żeby mój chrześniak nadal mógł to robić (za 30 lat) i wypuszczać ryby, a wszelaka medialno/marketingowa otoczka temu
nie sprzyja.
Uwierzcie, że nie cierpię się wystawiać na pseudo internetowe dyskusje, wolę pewne rzeczy przemilczeć ale według mnie to kwestia kilku lat i
"będzie po zawodach". Piszę, jako szwagier myśliwego, który ma limity, zakazy, srazy i bochomazy. Piszę jako wędkarz, który chce nadal w ciszy
"robić swoje".
Aż boję się tu zaglądać po tym wpisie i ostatnich pseudo dyskusjach na tym forum, a średnią "podziękowań" mam powyżej 10%, czyli statystycznie dobrze gadam i pomagam
Panie Luk, jeśli zrobi się z tego shitstorm to bardzo proszę o usunięcie
Zapewniam, że nie to miałem na celu i nie jestem po "drugiej stronie".
Jestem świadomy, że ilość akapitów, znaków interpunkcyjnych i innych mi nie znanych, spowoduje niezrozumienie mojego wpisu za co nie przepraszam, bo to wina systemu, a nie Tuska
To tak dla rozluźnienia.