Tak czytam wasze posty i się zastanawiam ,skoro większość forumowiczów uprawia wędkarstwo amatorsko nie startuje w zawodach ,szumnie obstaje przy no kill ,to po co takie parcie na wynik (typowanie miejsca ,łowienie na dwie wędki i tym podobne). Czy nie lepiej usiąść byle gdzie i starać się wykorzystać do maximum to co mamy? Oczywiście nikogo nie oceniam każdy łowi jak lubi. Ale czy nie lepiej ograniczyć sprzęt do minimum ,nacieszyć się przyrodą a nie biegać w poszukiwaniu miejsca bądż biegać wzrokiem od wędki do wędki?
Zależy kto co lubi
Ja mam chęć zawsze dobrać się do rybek, i dla mnie to jest esencją hobby. Nie jest nim samo przebywanie nad wodą i liczenie baranów na niebie. Jestem myśliwym - wędkarzem, i interesują mnie dobre wyniki, choć nie stronię od różnego rodzaju eksperymentów, łowienia na lekko.
Kolejna sprawa to ' usiąść byle gdzie' i 'wykorzystać miejsce na maksa'. Już tutaj kryje się pewna pułapka, bo jednak chcesz coś wykorzystać na 100%
Oczywiście, ze tak też można, jednak większość woli efekty. Wynika to z faktu, że cieszy nas przede wszystkim kontakt z rybą, więc poświęcenie ekstra wysiłku może opłacić się podwójnie. Właśnie dobre wytypowanie miejsca może sprawić, że łowimy na luzie, bez żadnego maksa. Wyobraźmy sobie myśliwego polującego na dziki. Podstawą jest ich zlokalizowanie, znalezienie miejsc które odwiedzają itd. Nie zaś stanie w miejscu, gdzie nie ma śladu ich obecności
Tak naprawdę to można szybko i skutecznie łowić bez spinki. Dobre nawyki, dobry sprzęt (nie znaczy wcale, że drogi), dobre zanęty i przynęty - i mamy luz i wysokie prawdopodobieństwo efektów. Właśnie takie zgłębianie wędkarstwa daje nam ten luz o którym piszesz. To jest droga do sukcesu i własnej samorealizacji. Do tego ja rozumiem problem ludzi łowiących na wodach PZW, bo blank lub kontakt z rybką a nie rybą to standard. Dlatego właśnie tam trzeba włożyć więcej wysiłku aby mieć efekty. O wiele łatwiej wyluzować się na komercji.
I jeszcze chodzi o pewność siebie. Jeżeli nie mamy ryb, to tracimy właśnie wiarę w swe umiejętności, w sprzęt, zanęty. Powoduje to niezadowolenie, frustrację, złość, bo widzimy wyniki innych. Dlatego lepiej mieć 'wiatr w żaglach' i samemu decydować, jak łowimy. Zgadzam się, że dążenie do perfekcji, do uzyskania rekordu za każdym razem, to droga dla niektórych. Ale samorealizację trudno osiągnąć samym kontaktem z przyrodą jeżeli jest się wędkarzem, zazwyczaj potrzebujemy czegoś więcej. Do tego to co nas podnieca to kolejna wyprawa, możliwość złowienia jakiegoś okazu. To nas napędza. Łowiąc na bezrybiu łatwo o frustrację, skupianie się na innych formach rozrywki, jak picie alkoholu