PŁOCIE chciały JEŚĆ!Ostatnio wybraliśmy się na trening z feederem klasycznym na ogromny zbiornik zaporowy. W sumie trafiliśmy tam w wyniku spontanicznej decyzji, a do samego wyjazdu namówił nasz nas dobry znajomy Mariusz M. My szykowaliśmy się na karpie z zimową Methodą, jednak po rozeznaniu sytuacji okazało się, że aktualnie Cyprinusy nie są aktywne. Być może udało by nam się złowić ze dwa, jednak argumenty Mariusza były dużo lepsze. Oj dużo! Doszły nas słuchy, że są szanse na lechy więc szybko zdecydowaliśmy się na Sulejów. Zresztą nie o same ryby chodzi, taka ekipa jaka się szykowała zawsze stanowi bardzo dobry czas i miłą atmosferę nad wodą!
Na nabrzeże zajechaliśmy przed 06:00. Nie było łatwo, bo przedzierając się autami wzdłuż wędkujących okazało się, że najbliższe wolne stanowiska zaczynały się dopiero od numerów 60+… Nie byliśmy z tego powodu szczęśliwi, bo to już trochę poza rejonem leszczy. Ale byliśmy nad wodą! Kogo obchodziła reszta
Stanowiska rozstawiliśmy przy świetle przenośnych lamp, a gdy tylko zaczęło świtać wzięliśmy się za gruntowanie łowiska.
Woda na Sulejowie to nie płytkie bajoro. Wyszukaliśmy sobie dwie linie, jedną trochę dalszą z myślą o leszczach na około 40 metrze gdzie głębokość wynosiła około 11-12 metrów, oraz bliższą 30 metrową z głębokością ~8 metrów. Przez pierwszą godzinę łowiliśmy na dalszym dystansie, ale nie było tam nawet jednego wskazania. Po tym czasie przeszliśmy na linię krótszą i zaczęliśmy tam regularnie posyłać nasze koszyki. Pół godziny od zmiany dystansu delikatnie drgnęła szczytówka i za chwilę nastąpiło pierwsze branie. To była płoć. Może przypadkowa? Ale po niej zameldowała się kolejna, i kolejna i tak w kółko. Wtedy było jasne – przyszły! Nie były to oczekiwane leszcze lecz piękne płocie.
Na tej głębokości postanowiliśmy wędkować koszykami Absolute Window Feeder od Preston Innovations. Mają one bardzo dobre właściwości lotne, ale w tym przypadku chodziło nam o fakt, że według nas lepiej utrzymują zawartość podczas opadania na dno. Przy takiej głębokości ma to bardzo duże znaczenie. Mimo tego że łowiliśmy płocie, to były one nisko przy dnie i nie chcieliśmy gubić zanęty zbyt szybko. Nawet wersja Caged, czyli dziurkowana, przetrzymuje zawartość dłużej niż inne koszyki. Do tego łowienia wg nas nadawała się idealnie.
No jak już wiecie, planowaliśmy łowić leszcze więc przygotowaliśmy zanętę, która do tego celu nam się dobrze sprawdza – Black River od Sonubaits. Przygotowaliśmy ją dzień wcześniej wieczorem, bo mało przyjemnie robi się to rano gdy jest tak zimno, ale na szczęście nie została domoczona na tip top, więc na płocie była jak znalazł. Podawaliśmy ją z pinką, białymi robakami i czasem z kukurydzą. W późniejszym etapie wędkowania przyszedł moment, w którym ryby odskoczyły na jakieś 20 minut. Zdecydowaliśmy się wtedy na podawanie większej ilości robaków w koszyku i udało się znów je regularnie łowić.
Bardzo dawno już nikt z nas nie nałowił się tak świetnie płoci. 60 sztuk na głowę na zakończenie to miły wynik. Michał, który był z nami, w pewnym momencie wstał i przyszedł na bajerę bo lekko się już zmęczył
Reasumując ten wyjazd można napisać, że był to dla nas przepiękny dzień i niesamowity trening płociowy. Zima na rybach jest piękna!