Ale z jednym się nie zgodzę - nie dzielę zanęt na "feederowe" i nie feederowe, ponieważ uważam taki podział za sztuczny - pomijając skrajności (zanęta uklejowa vs. ciężki śmierdzący miks brzanowy) nie mam takiego wyznacznika, który czyni zanętę miksem "feederowym" - np. Gold Pro Bream Marcela (prosto z torebki), to też super miks feederowy - owszem, można dodać mączki rybnej lub pelletu, ale nie zawsze ma to sens - czasem to rybom nie pasuje i cześć
Ja uważam, że pewien podział jest, gdyż nie każda zanęta jest uniwersalna. Prosta strasznie rzecz - brytyjskie firmy wbiły się klinem w polski rynek zanętowy, ponieważ polskie nie miały odpowiedniej oferty, zmienił to dopiero Lorpio swoimi mieszankami do Metody.
Podstawową cechą zanęty feederowej jest rozsypywanie się na dnie i brak pracy. Tam gdzie są ładne ryby które łowimy feederem, chcemy aby zeszły na dno i tam żerowały, więc z tego powodu zdecydowana większość mieszanek jest nastawiona tak, aby mieć konkretną zawartość, niekoniecznie spowodowaną aromatami ale składnikami. Zanęty wyczynowe są komponowane trochę inaczej, służą do wabienia ryb w ciężkich warunkach gdy jest presja, zazwyczaj są pracujące.
Co spowodowało ogromną popularność zanęt na mączkach? Odpowiedź jest prosta, polscy producenci szli przetartym szlakiem wyczynowym, wszystko sprowadzając jakby do łowienia na spławik. Przespali temat, za wyjątkiem Lorenca, który zdominował rynek. Ja nie uważam, że mączki są idealne do spławika, są pod raczej większe ryby.
Zastanówmy się też dlaczego nie było w Polsce praktycznie łowienia wagglerem? Bat, tyczka, bolonka i odległościówka. A nie było najprostszej z metod spławikowych z użyciem kołowrotka! Tak, mamy głębsze wody, jednak połowa z nich ma głębokość do 2.5 metra do 20 metrów od brzegu, co sprawia, że ta technika powinna być podstawową. Masa filmów pałuje łowieniem odległościowym, które jest po prostu najtrudniejsze i często niepraktyczne - bo wymusza nęcenie kulami i cienkie żyłki, co nie sprawdzi się przy łowieniu większych, walecznych ryb. To jest dobra zawodnicza technika.
PZW również nie zauważało feedera długi czas i zdecydowany wysiłek 'sportowy' szedł w spławik. Polscy producenci zanęt to w zdecydowanej większości wyczynowcy spławikowi - więc niech nie dziwi takie podejście. Masa dodatków zanętowych to jakieś słodkości do wypieków, działające na mniejsze ryby. Spójrzmy na karpiarzy - stosują oni takie dodatki jak wyczynowcy? Raczej nie, dlaczego? Bo mają skuteczniejsze metody łowienia dużych ryb do tego nie chcą leszcza, którego zanęta zwabia.
Kolejna rzecz to wszechobecna ściema. Wiele polskich zanęt jest nazywana w jakiś wymyślny sposób i określana jako pod karasia, lina. Kilka razy to kupiłem i srodze się zawiodłem, dawno temu. Teraz nie ufam już opisom. Sama zanęta Trapera do Metody określona jako 'halibut' była przegięciem pały, masa wiór zmielonych i bez aromatu, niewarta swojej ceny. Teraz chyba już poprawili recepturę...
I teraz - jeżeli chcę łowić feederem, to chcę zanęty niepracującej (nie chce ściągać drobnicy która będzie okupować takie miejsce), szybko wysypującej się z koszyka. Mogę dodać jej sam składnika pracującego, jednak nie usunę czegoś co już tam jest, nieprawdaż? Oczywiście można mieć zanętę do feedera pracującą, jednak dobrze jest wiedzieć, że chcemy coś takiego. I to jest podstawowa różnica, do tego dochodzą składniki. Feederem raczej nie sypiemy mocno lecz polegamy na tym co wrzucimy, więc zanęta musi być naprawdę konkretna. W przeciwieństwie do spławika (wyczynowego), gdzie nęci się kulami w dużej ilości, jednak mocno zbalansowanymi, mało sycącymi.
Nie czarujmy się, polscy wędkarze wiele lat przebywali w 'ciemności'. Dominacja spławika i setki artykułów poświęconych odległościówce i tyczce zawodniczej zrobiły swoje. Na przykład czytam artykuł bardzo dobrego wędkarza - Kostery w WMH, i czytam jak ożywić nęcone miejsce, bo to jest 'bardzo istotne'. Czy aby na pewno? Normalnym podejściem jest zanęcenie innego miejsca trochę dalej lub bliżej, gdyż odsuwanie się ryb to naturalny odruch, spowodowany presją. Zamiast miejscówce dać odpocząć, sypiemy i sypiemy. I takie podejście ma wielu wędkarzy, będzie dorzucać zanęty coraz więcej, pytanie po co? A gdzie nęcenie 'mało i często'?
No właśnie. Takie podejście spowodowało, że Polacy polegają głównie na zanętach, nie łowią często z użyciem procy, nęcąc regularnie białymi, konopiami, kukurydzą, pelletami i tak dalej. Wszystko ma zrobić zanęta, która potem się 'sprawdza' lub też nie. Aby łowić liny czy karasie nie trzeba wcale zanęt karasiowych lub linowych, to nadużycie w ogóle, że jakaś zanęta jest określana jako 'linowa'. Tu potrzeba odpowiedniego podejścia przede wszystkim, dopasowania się przynętą. I nie twierdzę, że polskie zanęty są złe, absolutnie. Raczej, że są specyficzne