Miałem dziś zrobić coś pożytecznego na działce, nawet wziąłem urlop na ten cel. Ale niestety, po sprawdzeniu prognozy pogody wędkarski nałóg wygrał i spędziłem kilka godzin nad wodą. To chyba ostatnie tak ciepłe dni, do tego mamy stabilne, dość niskie ciśnienie. Po prostu musiałem skorzystać z okazji
Staw no kill PZW, dwie wędki, klasyk + metoda. W sumie pięć karpi w przedziale ok. 3-7 kg. Trzy na metodę, dwa na klasyka, na pinkę na haczyku 18 i przyponie 0,12. O dziwo, nic nie zerwałem, ryby zacinały się w kącik pyska, brania z odjazdem jak na sztywną metodę. Łudziłem się, że na mniejszym dystansie znajdę jakąś drobnicę do zabawy, niestety "odkurzacze" zwąchały i ten punkt nęcenia i szybko wyczyściły go z towaru. Na tej wodzie w sezonie ciężko złowić rybę bliżej niż 60 metrów od brzegu (łowimy tam tylko z jednego brzegu). Teraz, gdy już większy spokój na łowisku nabrały odwagi i były na 45 m.